Podchody rządzącej kliki w cieniu tańców z gwiazdami.

avatar użytkownika giz3

Ostatnie wydarzenia krajowe sprawiły jak zwykle dużo zamieszania i tym razem sporo śmiechu, ale w końcu trzeba spoważnieć, bo my tu oddajemy się uciechom, a tam nam szykują nam drugi plan Balcerowicza, a prawidłowo rzecz ujmując trzeci plan, bo drugi został odpalony w roku 1998, za czasów rządów Buzka (łobuzka) i miał przynieść m.in."podwojenie dochodu Polaków w ciągu 10 lat, obniżenie inflacji do 5% i obniżenie bezrobocia o 30% do roku 2000, przy tworzeniu jednocześnie gospodarki przychylnej dla środowiska naturalnego. Poza tym zmiany miały objąć szkolnictwo, opiekę zdrowotną, wymiar sprawiedliwości, obronę narodową itd."

- Miał, ale czy przyniósł?

Wszak warunkiem jego wprowadzenia w życie było wprowadzenie radykalnych oszczędności, czyli ograniczenie zarobków, pozbycie się majątku narodowego czyli prywatyzacja przedsiębiorstw (m.in. TP S.A., PZU, STOEN itp) przynoszących pewne zyski czyli "kur znoszących złote jaja" oraz pozamykanie nierentownych kopalń (czego na szczęście nie zrealizowano do końca). Długo by pisać i dywagować, jedno jest pewne, że skutki tego planu były opłakane, choć niektórzy będą twierdzić, że powodem "opłakania" było niezrealizowanie tego planu do końca, ale nikt nie potrafi zaręczyć co dałoby pełne jego zrealizowanie.

Jedno jest pewne, że społeczeństwo miało tego dość i w sposób spektakularny do władzy wróciły wówczas postkomuszki, a co i  jak było to sami chyba "wicie i rozumicie". Komuszki bynajmniej nie kontynuowały realizacji planu, gdyż w kraju mieliśmy po prostu zapaść gospodarczą. Poza tym sam plan miał cały szereg logicznie błędnych założeń, sprzecznych z elementarnymi prawami ekonomii na co wskazał m.in. już w 1999 roku prof. Leon Podkaminer, a ostatnio na łamach Rzeczypospolitej przypomniał ponownie, że "owa „druga reforma Balcerowicza” wepchnęła Polskę w dwuletnią stagnację (2001-2002), z podwojonym poziomem bezrobocia i prawdziwym kryzysem finansów publicznych („dziura Bauca”)."

W skrócie tylko wyjaśnię, że błędne założenie Balcerowicza polegało i jak się wydaje polega nadal, na proponowaniu nie tylko cięć w wydatkach budżetowych, ale również na redukowaniu zarobów, co w oczywisty sposób powoduje spadek konsumpcji, której spadek jak wiadomo jest jedną z przyczyn recesji gospodarczych. Jej spadek powoduje spadek zapotrzebowania na towary i usługi, a tym samych spadek zatrudnienia w tych sektorach gospodarki to znaczy wzrost bezrobocia, a nie jego spadek jak sobie wyobraża Balcerowicz. W tej sytuacji również próżno oczekiwać na planowany przez Balcerowicza wzrost inwestycji, to chyba jest oczywiste. Wydawać by się mogło, że temat już został przerobiony i na na dodatek w realu sprawdzony, co nasz kraj wprowadziło w głęboką recesję (początki rządów SLD), więc można chyba oczekiwać od ludzi rozumnych wyciągnięcia stosownych wniosków. 
 

Nic to, karawana z prof. Balcerowiczem jedzie dalej. W miniony wtorek medialnym wydarzeniem było uruchomienie zegara długu pod patronatem profesora i cały szereg wywiadów, migawek i doniesień z udziałem guru polskiej ekonomii. Nagle zaczęto mówić o niebotycznym długu publicznym, o którym już nowojorskie wróbelki ćwierkały w marcu tego roku, niemal dokładnie wtedy, gdy pan profesor wygłaszał odczyt w gdańskim Dworze Artusa na temat wyższości dobrobytu nad jego brakiem.
Kolejne dni przynoszą kolejne odsłony tej zmasowanej medialnej akcji mającej przekonać opinię publiczną o absolutnej konieczności wprowadzenie kolejnego już z rzędu planu Balcerowicza, trzeciego, a nie jak błędnie pisano drugiego. Oto w niezawodnej gazetce "Metro" wydawanej przez Agorę S.A. można było w czwartek już przeczytać, że "Polacy bardziej niż rząd gotowi na II plan Balcerowicza?"  Takoż czytamy:

"Nie wyższe podatki, ale ostre reformy oraz cięcia i to jeszcze przed wyborami mogą zmniejszyć gigantyczny dług Polski. Rząd nie musi bać się utraty władzy. Bo PiS jest słaby, a Polacy nie wyjdą na ulice tak masowo, jak na Zachodzie. (...) Dlatego FOR i prof. Leszek Balcerowicz wzywają rząd do wydłużenia wieku emerytalnego; ale także dotkliwe dla obywateli cięcia w ulgach podatkowych czy wydatkach na cele społeczne."

a w konkluzji

"Ekipa Tuska nie słucha rad ekspertów, więc ci alarmują samych obywateli. Nie tylko przez zegar i stronę internetową www.dlugpubliczny.org.pl. O długu krążą już stylizowane na rap piosenki".

No i co Wy na to?

Ja mam jakieś takie wewnętrzne przekonanie, że to kolejna tym razem bardziej zamaszysta ściema rządu Tuska. Premier, który do tej pory najchętniej nic nie robił i jeszcze był za to chwalony przez "wiodących dziennikarzy", nagle oprzytomniał i wpadł od razu w panikę. Najbardziej oczywiście obawia się, że  w końcu społeczeństwo się wnerwi i pogoni ten cały rząd niedojdów z hukiem. Chce więc ratować skórę, ale obawia się nagle wystąpić z radykalnym i programem oszczędności i przekonywać lud do wyrzeczeń, gdyż jeszcze wczoraj wszystkich zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą i w jak najlepszym porządeczku. Mało tego, Polska jako jedyny kraj na świecie doskonale sobie poradziła ze światowym kryzysem. Więc teraz byłoby jednak głupio wyskoczyć z tym zaciskaniem pasa. 

Toteż wyciągnięto z kapelusza profesora Balcerowicza i jego ekipę zatroskanych ekspertów, którzy zabrali się do uświadamiania społeczeństwu całej grozy sytuacji, a co za tym idzie  konieczności poświeceń. W efekcie to społeczeństwo odpowiednio "uświadomione" ma wymusić na premierze Tusku podjęcie radykalnych cięć i oszczędności, przed którymi on się tak wzbrania zapewniając, że pragnie uchronić naród przed terapią szokową i bolesnymi  skutkami kryzysu. 

Najciekawszym pozostaje odpowiedź na pytanie - czy lud to kupi i zacznie błagać wuja Tuska, aby nie pękał tylko ciął i batożył. Być może będziemy świadkami ogólnopolskiego spektaklu z gatunku sado-maso ;-)

Tak to sobie wykombinowali, co nie najlepiej świadczy o nas, czyli o całym społeczeństwie, które jest traktowane przez rządzących jak stado wyjątkowo bezmyślnych baranów, bardzo podatnych na manipulację.

linki:
Polacy bardziej niż rząd gotowi na II plan Balcerowicza?
Pan się znowu pomylił, profesorze Balcerowicz.
 

PS - tak na marginesie: "Dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Dominique Strauss-Kahn powiedział we wtorek, że obawia się, że ożywienie globalnej gospodarki będzie zbyt słabe, by nastąpił wzrost zatrudnienia - podaje agencja AFP.  Wzrost gospodarczy nie wystarczy, celem jest stworzenie miejsc pracy, a ryzyko ożywienia bez wzrostu zatrudnienia wciąż istnieje- powiedział Strauss-Kahn. Powiedział też, że w opinii ekspertów MFW, nie będzie można mówić o końcu kryzysu, dopóki realnie nie spadnie bezrobocie. Obserwowana w Europie stopa wzrostu nie pozwala - zdaniem MFW - przewidywać wzrostu zatrudnienia." - i na to właśnie pragnę zwrócić uwagę wszystkim, gdyż u nas w Polsce temat bezrobocia jest zupełnie ignorowany. W sumie nic dziwnego skoro mamy do czynienia z ignorantami nie tylko politycznymi, ale również ekonomicznymi, którzy nie rozumieją, że prawa ekonomii muszą służyć wszystkim. Sam wzrost gospodarczy czy wyjście z kryzysu nic nie znaczy jeśli się nie przekłada na wzrost zatrudnienia czy wzrost płac, czyli na pomyślną kondycję materialną całego społeczeństwa. 


 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz