Infułat i fryzjer - obrazek sprzed najazdu gejów

avatar użytkownika Henryk Krzyżanowski

Rzeczywistość spolaryzowana ideologicznie traci kolor i smak. Gdy z góry wiadomo, co kto powie, np w kwestii parady gejów, kto będzie za a kto przeciw, co napisze Gazwyb a co Nasz Dziennik, debata wyradza się w swoisty rytuał. Wiem, co mówię, bo sam miewam w tym udział. http://fronda.pl/henryk_krzyzanowski/blog/jak_dyzio_fortelem_cnoty_ustrzegl_czyli_smiechem_w_gejowszczyzne

http://fronda.pl/henryk_krzyzanowski/blog/pingwiny_protestuja

 

Więc dziś dla odmiany coś poza polityką – obrazek z czasów, gdy upodobania seksualne okazywano w sypialni, a nie  na ulicznych demonstracjach.

W latach 60-tych sensacją dla drzemiącego w gomułkowskiej drętwocie Sieradza były wizyty Antoine'a Cierplikowskiego. Chłopski syn (jak znaczna część Sieradzan wtedy), urodzony w chałupie nad Żegliną;  potem słynny Paryżanin,  fryzjer-artysta, pełnoprawny uczestnik paryskiej bohemy, w latach 20-tych także jej mecenas, na starość zatęsknił do stron ojczystych i zaczął przyjeżdżać do rodziny. Był wtedy uroczyście podejmowany w sieradzkiej farze przez swojego znajomego, zresztą też z Francji, ks. infułata Apolinarego Leśniewskiego. Pamiętam Antoine'a jak zasiadał w ławce kolatorskiej, ekscentryczny i zadbany 80-ciolatek o mocnym makijażu na ruchliwej i  wyrazistej twarzy, w fantazyjnym surducie i w zamszowych pantoflach koloru bordo na bardzo grubej podeszwie. A ksiądz infułat od ołtarza witał go jako "naszego znakomitego ziomka". Wszyscy wiedzieli o nieskrywanym homoseksualizmie Antoine'a (co prawda w młodości był żonaty i miał nawet dziecko), ale to, co się liczyło to jego powrót w glorii, pieniądze (podobno zresztą kończyły się) no i fakt, że feta odbywała się wśród swoich, w kościele a nie w komitecie partyjnym. W tamtych czasach homoseksualizm był czymś [cechą/ przypadłością/ grzechem?] czysto osobistym i nie ustawiał po tej czy tamtej stronie frontu tzw. preferencji – nie było wtedy takiego pojęcia.

Antoine osiadł w końcu na stałe w Sieradzu i do końca życia przyjaźnił się z ks. Leśniewskim – nota bene, duchownym dużego formatu – przyjacielem, a wcześniej seminaryjnym wychowawcą prymasa Wyszyńskiego, jak on kapelanem AK i jak on więzionym przez komunistów. Czy taka przyjaźń byłaby możliwa teraz? Nie jestem pewien.

Antoine umarł w 1976, a po kilku latach na jego grobie stanęła kopia rzeźby jego paryskiego przyjaciela Xawerego Dunikowskiego z cmentarza Passy, gdzie wcześniej zamierzał spocząć. Rzeźba, mimo swej nieco młodopolskiej zmysłowości, stoi spokojnie na cmentarzu w moherowym podobno Sieradzu o kilkanaście metrów od tradycyjnej płyty z czarnego granitu na grobie ks. infułata Leśniewskiego. Estetyczna odrębność obu nagrobków nie razi – w końcu, gdzie, jak nie na cmentarzu, ma rację bytu eklektyzm?

 

 http://www.flickr.com/photos/henryk_krzyzanowski/4900689514/

.

W siermiężnym PRL-u

nie liczył nikt na cuda.

Nie było podniet wielu-

nuda, psze pana, nuda!

Miał system moc usterek

i tę zaletę szczerą:

że homo to był serek,

a ślub tylko hetero.

 

napisz pierwszy komentarz