Wysłałam wczoraj, nie doszło widocznie…
Pod krzyżem (dosł. pod pałacem Potockich)ludzie zaczęli tłumnie gromadzić się już około 20:00. Znów przybyło nowych „twarzy”, młodych, wśród modlących. Po hałaśliwej muzyce, duszących kadzidłach, bańkach mydlanych i przekleństwach, wszyscy odczuliśmy, że dziś piątek – „wolny” wieczór dla studenckiej młodzieży… Bardzo byli napastliwi, zwłaszcza w słowach obrażających modlących się, księdza prowadzącego, sam krzyż i wszystko co święte. Osobliwe – ataki i wrzaski podniosły się zwłaszcza w chwili, kiedy rozpoczęliśmy przebłagalną suplikację za bluźnierstwa i grzechy popełniane w naszym kraju. Zimne, dżdżyste noce pod duchowym krzyżem splatają się jakoś z mrokiem codziennych trudności, ciemnością ogarniającą niepewne jutro, ciężarem wydarzeń targających Polską. Kryzys, powodzie, korupcja i panoszące się bezprawie, dają się we znaki jak ten jesienny mrok, nieubłaganie zasłaniający każdą odrobinę dziennego światła. Bywają dni, chwile, kiedy przychodzimy pod krzyż już nie pełni zapału do walki, z postanowieniem, by się „nie dać”, ale przepełnieni wewnętrznym bólem, oszukiwani, wyśmiewani, coraz ubożsi stajemy bezradnie w modlitewnym kręgu, by przez łzy powtarzać: „Ty wiesz, Jezu, że bez Ciebie sobie nie poradzę, jeśli Ty mnie nie podtrzymasz, nie zniosę ciężaru przeciwności”. Myśli te układają w słowa pieśni, która dumnie przebija się przez uliczne okrzyki i głośne dźwięki techno wypuszczane przez pobliskie megafony by, wybrzmieć uroczyście w deszczowym, jesiennym wieczorze: „kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie w boleści sercu zadanej”.
Pod krzyżem (dosł. pod pałacem Potockich)ludzie zaczęli tłumnie gromadzić się już około 20:00. Znów przybyło nowych „twarzy”, młodych, wśród modlących. Po hałaśliwej muzyce, duszących kadzidłach, bańkach mydlanych i przekleństwach, wszyscy odczuliśmy, że dziś piątek – „wolny” wieczór dla studenckiej młodzieży… Bardzo byli napastliwi, zwłaszcza w słowach obrażających modlących się, księdza prowadzącego, sam krzyż i wszystko co święte. Osobliwe – ataki i wrzaski podniosły się zwłaszcza w chwili, kiedy rozpoczęliśmy przebłagalną suplikację za bluźnierstwa i grzechy popełniane w naszym kraju. Zimne, dżdżyste noce pod duchowym krzyżem splatają się jakoś z mrokiem codziennych trudności, ciemnością ogarniającą niepewne jutro, ciężarem wydarzeń targających Polską. Kryzys, powodzie, korupcja i panoszące się bezprawie, dają się we znaki jak ten jesienny mrok, nieubłaganie zasłaniający każdą odrobinę dziennego światła. Bywają dni, chwile, kiedy przychodzimy pod krzyż już nie pełni zapału do walki, z postanowieniem, by się „nie dać”, ale przepełnieni wewnętrznym bólem, oszukiwani, wyśmiewani, coraz ubożsi stajemy bezradnie w modlitewnym kręgu, by przez łzy powtarzać: „Ty wiesz, Jezu, że bez Ciebie sobie nie poradzę, jeśli Ty mnie nie podtrzymasz, nie zniosę ciężaru przeciwności”. Myśli te układają w słowa pieśni, która dumnie przebija się przez uliczne okrzyki i głośne dźwięki techno wypuszczane przez pobliskie megafony by, wybrzmieć uroczyście w deszczowym, jesiennym wieczorze: „kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie w boleści sercu zadanej”.
napisz pierwszy komentarz