Nie ma mocnych?
MarkD, wt., 25/05/2010 - 07:35
Czemu tak trudno niektórym mówić prawdę będąc w pozycjach wolnych reporterów, dziennikarzy lub polityków? Pytanie wbrew pozorom nie dotyczy dziennikarskich prostytutek, bo na tak sformułowane każdy odpowie sobie szybko i bez specjalnego skupienia. Mówię o dziennikarzach i politykach do których czułem szacunek. Czytam i słyszę w mediach ich wypowiedzi, które tak dalekie są od moich, że muszę sobie jakoś to wyjaśnić. A możliwe są dwa wytłumaczenia. Albo ja ześwirowałem, albo oni utrwalają fałsz będąc w miejscach, gdzie z fałszem uczciwy człowiek powinien walczyć.
Pisząc powyższe pomyślałem jednak o politykach, że oni jednak wolni nie są (może z kilkoma wyjątkami uznanymi przez gawiedź za pomyleńców). Jeśli bowiem zdeklarowali by swoje zdanie w sposób zdecydowany w określonych dziś warunkach medialnych, zniknęli by z polityki razem z falą powodziową. Muszą więc swoje zdanie ważyć póki (co najmniej dla 80% społeczeństwa) poziom rozumienia spraw zasadniczych sprowadza się do rozumienia i aktywnej akceptacji przekazu programów niektórych stacji, w szczególności tych o których mówił „największy” reżyser.
Stojąc w obliczu wyborów widzimy, a mam nadzieję, że to nie fatamorgana, tę naciąganą wersję rzeczywistości, do której „nasi” politycy nas przekonują i rozumiemy to ich puszczanie oka.
Uznając więc tym samym, że wolność polityków w dzisiejszej zakłamanej rzeczywistości jest niemożliwa, stajemy się wspólnikiem kłamstwa. Sytuacja nie jest komfortowa dla ludzi, którym kłamstwo kością w gardle stanie niezależnie od „dyplomacji”. Dla tych jednak, dla których ciężar kłamstwa nie przekracza wagi celu, taka zgoda z rzeczywistością jest do przyjęcia. Rozpraw filozoficznych dotyczących tego zagadnienia było już od liku, ale rzeczywistość przekracza czasami granice zakreślone piórami wszystkich filozofów, a ja cholernie to wszystko sobie upraszczam.
Przyglądam się dziennikarzom. A ci co mają do stracenia? Jakie cele mogą przeważyć u nich nad szczerym przekazywaniem własnych odczuć? (Piszę o tych „naszych” dziennikarzach). I przez chwilę myślałem, że mógłbym ich jakoś wytłumaczyć. Mogą bowiem zostać uznani najłagodniej za oszołomów albo ... (przymiotniki znane i często używane), jeśli wypowiedzą się zgodnie ze swoim przekonaniem. Mogą zostać poddani ostracyzmowi i zniknąć z przestrzeni publicznej! Ale niestety to ich alibi upada po dzisiejszym oświadczeniu rosyjskich dysydentów i nie tylko dlatego. Może ważniejszym jest fakt, że przyczyniają się do przesunięcia środka dyskursu w stronę fałszu. To powoduje, że każdy kto wyrazi myśl od tego środka oddaloną zostanie uznany powszechnie za idiotę lub wariata. Mam więc pretensje do „naszych” dziennikarzy o to, że pozwalają na skierowanie dyskursu w stronę fałszu przez fakt, iż jasno nie piszą prawdy.
UWAGA: Uzupełnieniem postu są jego tagi, które nie odnoszą się bezpośrednio do tekstu, ale są jego kanwą.
Dodam na koniec. Posty z naszych blogów są prawdziwe w swym przekazie i uczciwe, bo zgodne z naszymi odczuciami. Przypadkowy czytelnik może być wstrząśnięty uczciwością blogerów, bo my nie mamy żadnych ograniczeń. Jeśli napiszę „na razie”, to będzie bardziej szczere, bo pokaże moje obawy dotyczące naszej przyszłości.
Pisząc powyższe pomyślałem jednak o politykach, że oni jednak wolni nie są (może z kilkoma wyjątkami uznanymi przez gawiedź za pomyleńców). Jeśli bowiem zdeklarowali by swoje zdanie w sposób zdecydowany w określonych dziś warunkach medialnych, zniknęli by z polityki razem z falą powodziową. Muszą więc swoje zdanie ważyć póki (co najmniej dla 80% społeczeństwa) poziom rozumienia spraw zasadniczych sprowadza się do rozumienia i aktywnej akceptacji przekazu programów niektórych stacji, w szczególności tych o których mówił „największy” reżyser.
Stojąc w obliczu wyborów widzimy, a mam nadzieję, że to nie fatamorgana, tę naciąganą wersję rzeczywistości, do której „nasi” politycy nas przekonują i rozumiemy to ich puszczanie oka.
Uznając więc tym samym, że wolność polityków w dzisiejszej zakłamanej rzeczywistości jest niemożliwa, stajemy się wspólnikiem kłamstwa. Sytuacja nie jest komfortowa dla ludzi, którym kłamstwo kością w gardle stanie niezależnie od „dyplomacji”. Dla tych jednak, dla których ciężar kłamstwa nie przekracza wagi celu, taka zgoda z rzeczywistością jest do przyjęcia. Rozpraw filozoficznych dotyczących tego zagadnienia było już od liku, ale rzeczywistość przekracza czasami granice zakreślone piórami wszystkich filozofów, a ja cholernie to wszystko sobie upraszczam.
Przyglądam się dziennikarzom. A ci co mają do stracenia? Jakie cele mogą przeważyć u nich nad szczerym przekazywaniem własnych odczuć? (Piszę o tych „naszych” dziennikarzach). I przez chwilę myślałem, że mógłbym ich jakoś wytłumaczyć. Mogą bowiem zostać uznani najłagodniej za oszołomów albo ... (przymiotniki znane i często używane), jeśli wypowiedzą się zgodnie ze swoim przekonaniem. Mogą zostać poddani ostracyzmowi i zniknąć z przestrzeni publicznej! Ale niestety to ich alibi upada po dzisiejszym oświadczeniu rosyjskich dysydentów i nie tylko dlatego. Może ważniejszym jest fakt, że przyczyniają się do przesunięcia środka dyskursu w stronę fałszu. To powoduje, że każdy kto wyrazi myśl od tego środka oddaloną zostanie uznany powszechnie za idiotę lub wariata. Mam więc pretensje do „naszych” dziennikarzy o to, że pozwalają na skierowanie dyskursu w stronę fałszu przez fakt, iż jasno nie piszą prawdy.
UWAGA: Uzupełnieniem postu są jego tagi, które nie odnoszą się bezpośrednio do tekstu, ale są jego kanwą.
Dodam na koniec. Posty z naszych blogów są prawdziwe w swym przekazie i uczciwe, bo zgodne z naszymi odczuciami. Przypadkowy czytelnik może być wstrząśnięty uczciwością blogerów, bo my nie mamy żadnych ograniczeń. Jeśli napiszę „na razie”, to będzie bardziej szczere, bo pokaże moje obawy dotyczące naszej przyszłości.
- MarkD - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz