17 IX - dwa wiersze
Tym razem fragment książki Bohdana Urbankowskiego Czerwona msza [Warszawa 1995, Wydawnictwo Alfa, s. 9-12]. Zarówno książkę, jak i autora mainstream próbuje skazać na zapomnienie, co się w znacznym stopniu udało.
Jest w Traktacie poetyckim Miłosza fragment, po którym prześlizgujemy się zazwyczaj tyleż pospiesznie, co bezmyślnie. Poświęcony został niedocenionemu wierszowi niedocenionego poety Władysława Sebyły:
Ostatni wiersz epoki był w druku.
A jego autor, Władysław Sebyła,
Lubił wieczorem wyjąć z szafy skrzypce
Kładąc futerał przy tomach Norwida.
Haftki munduru wtedy miał rozpięte
(Bo na kolei pracował, na Pradze).
W tym swoim wierszu, jakby testamencie,
Do Światowida przyrównał ojczyznę.
Zbliża się do niej świst i werbli trzask
Od równin wschodu i równin zachodu,
A ona śni o brzęku swoich pszczół,
O popołudniach w hesperyjskich sadach.
Czy za to strzelą w tył głowy Sebyle
I pochowają go w smoleńskim lesie*?
Ostatnim wierszem epoki nazwał Czesław Miłosz taką oto wizję 1939 roku:
[Władysław SebyłaI znowu tupot nóg sołdackich...]**
I znowu tupot nóg sołdackich,
i grzmiących sotni gwizd kozackich,
gwiaździsty nad Europą but,
i mrowi się ludami wschód.
A na zachodzie werbli trzask,
rozgwar motorów z nieboskłonu
i krok miarowy — wzywa łask
boga mocniejszych batalionów.
Ojczyzno moja a ty trwasz
w żelaznym pogrążona gwarze,
Światowidową mroczną twarz
zwracając w cztery strony wraże.
[pierwodruk: „Pion” 8/1939]
Utwór ten równie prawdziwie można by nazwać zapowiedzią epoki nadchodzącej. Tupot sołdackich nóg będzie już odtąd przez lat wiele towarzyszył poezji, wyznaczając jej rytm.
[...]
Rok 1939 to koniec nie tylko wolnej Rzeczypospolitej Polskiej, ale także wolnej Rzeczypospolitej Poetyckiej. Powtarza się sytuacja sprzed listopada 1918 roku: poezja wraca na służbę.
Od tej pory jesteśmy świadkami rozbicia. Wiersze takie, jak przytaczany na wstępie utwór Sebyły, jak Bagnet na broń Broniewskiego, jak patriotyczne liryki Lechonia są wyrazem służby dobrowolnej, podjętej z nakazu sumienia — będącej więc wynikiem trudnego, lecz jeszcze wolnego wyboru. Oprócz tej poezji powstanie — po raz pierwszy w skali masowej, po raz pierwszy na tak wysokim poziomie — poezja podporządkowana nakazom zewnętrznym, poezja będąca przejawem kolaboracji, poezja zdrady. Jeśli ostatnim wierszem epoki mijającej był wiersz Władysława Sebyły — pierwszym wierszem epoki nowej jest wiersz Stanisława J. Leca Stalin:
Którą poeci wyśpiewali
ojczyzna, co to od Kamczatki
po szynach pędzi aż po San,
którą jak mleka pełny dzban
podają dzieciom czułe matki,
— to Stalin!
Którą wykuło stu kowali
w pieśni i w czasie i w przestrzeni,
w węglu i w miedzi, w srebrze wód,
ojczyzna, której żaden knut
już swoim świstem nie ocieni
— to Stalin!
Wschód słońca, co się w piecach pali,
który zastyga w przęsłach mostów,
co się zaciska w groźbie kul,
ojczyzna, jak jesienny ul,
w pożodze wojny cichy ostrów,
— to Stalin!
I moja lira z nowej stali
i dumnie przemieniona muza,
obywateli jasny wzrok
i głos, i oddech, myśl i krok
i wolność, która nas odurza,
— to Stalin!
„Czerwony Sztandar”, 5 XII 1939
* [Ciało porucznika Władysława Sebyły nie zostało nigdy odnalezione. Zapewne znajduje się wśród nierozpoznanych lub nieodkrytych zwłok].
** [Informacje w nawiasach kwadratowych pochodzą ode mnie]
- yuhma - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz