QCHNIA POLITYCZNA

avatar użytkownika MagdaF.

Wejście na salony

Czerwone dywany, koronowane głowy, wielcy Europy. Prezydent Bronisław Komorowski odbył swą pierwszą wizytę zagraniczną. Niemiecka prasa pełna jest podziwu, a media polskojęzyczne piszą z dumą, że nareszcie mamy prezydenta przewyższającego wzrostem  Sarkozy`ego. Nie jakiś prezydent- kartofel, nie żaden profesor, ale nasz swojski, zdolny magister, który napisał pracę w 11 dni. Pewnie dlatego nie wie, kto był komendantem wileńskiego oddziału Armii Krajowej. Polityczne priorytety Komorowskiego i porzucenie strategicznego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi były znane od dawna, gdy na swej stronie internetowej potraktował Amerykanów małą literą. Dlatego nie dziwi wizyta w Europejskim Kołchozie u mamusi Merkel i tatusia Sarkozy`ego. Przecież chcą dla nas dobrze i gotowi są bronić Polaków  nawet przed rządem Tuska i Pawlaka, czyli przed niekorzystnymi zapisami polsko-rosyjskiej umowy gazowej. Prezydent Komorowski to istny maratończyk. W ciągu trzech dni objechał trzy europejskie stolice: Brukselę, Paryż i Berlin, gdzie goszczony był z największymi honorami przez belgijskiego monarchę Alberta II, szefa Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso i przez  prezydenta Francji, nie w salonach, ale symbolicznie, pod Łukiem Tryumfalnym. Podobnych gestów nie zabrakło też w Niemczech. Prezydent Wulff witał „przyjaciela z Polski” ściskając mu rękę  a i  Komorowski nie został dłużny. Medalem Wdzięczności Europejskiego Centrum Solidarności odznaczył przyjaciółkę Eriki Steinbach, Helgę Hirsch, która w latach 80. była w Polsce korespondentką „Die Zelt” i jak napisała kiedyś, nie lubi Polski. Polska  mimo wszystko lubić jej nie przestała, powiedział prezydent. To się nazywa wyrozumiałość, konstruktywna współpraca i zacieśnianie więzi. Zobaczymy czy w imię przyjaźni otrzymamy pieniądze na gazociąg, który blokują Niemcy, rzekomo z obawy o środowisko naturalne. W rzeczywistości dbają o interes rodzimych firm gazowych, które liczyły, że za pośrednictwem Nord Streamu będą sprzedawać nam rosyjski gaz. Cóż, sąsiadów się nie wybiera. Przyjaciół tak.

I jeszcze jedna, smutna refleksja. Nasz prezydent wystąpił w pogniecionym, za ciasnym, niebieskim garniturku, podobnym do  uniformów PKP. Widać, że Polska to biedny kraj. Dlatego wyboru nie mamy.

Zadymieni PiS-em, zaczadzeni Platformą

Słowa emerytowanego biskupa Tadeusza Pieronka, zarzucające Episkopatowi „zadymienie PiS-em” otwierają nowe zadanie przed rodzimymi wynalazcami. Niezbędne jest urządzenie mierzące poziom zadymienia PiS-em i przy okazji, albo dwa w jednym, poziom zaczadzenia Platformą. Dla prawdziwej diagnozy badanie musi być obowiązkowe i objąć też biskupa, który mimowolnie włączył się w walkę o upolitycznienie krzyża, choć w wywiadzie powiedział: „Niech się biskupi zajmą sprawami wiary i moralności”. Jak powiedział tak zrobił. Opisując Polskę za rządów PiS-u mówił, że to orwellowski obraz zdziczałego państwa totalitarnego, napady na domy o świcie, zakuwanie w kajdany i minister nagrywający ministra. Biskup Tadeusz Pieronek wyraźnie nie lubi Prawa i Sprawiedliwości i wbrew swoim hasłom odpolitycznienia Kościoła, angażuje się w politykę jednej strony, co daje mu pozycję gwiazdy liberalnych mediów. Zwolennicy Platformy radują się słowami biskupa, że PiS „działa zza szafy” sterując obroną krzyża, a ich ulubiona partia jest taka szczera i otwarta. Jak mówi, że krzyż należy przenieść, to przeniesie choćby siłą, jak podpowiada im biskup. Bo krzyż pod Pałacem to totalna pomyłka, a biskupi nie powinni zajmować się krzyżem ani stawianiem pomników. – Co ich to obchodzi – pyta Tadeusz Pieronek. Oczywiście, według biskupa aktywniejszy w walce o krzyż jest PiS, który buduje siłę partii na grobowcu. Także harcerzom zarzuca upolitycznienie, bo wyczytał w Internecie, że dwóch jest z PiS-u, a trzeci pewnie z Radia Maryja. W taki oto sposób uniowolnościowy platformers, biskup Pieronek odchodząc od polityki doszedł do  Platformy i razem z Henią Krzywonos stał się bohaterem tygodnia, bo dowalanie PiS-owi jest cool i trendy, tak jak za komuny zwalanie winy na masonów i cyklistów. Żyjemy w Rzeczpospolitej Podzielonej. Potwierdziły to rocznicowe obchody Solidarności, potwierdzają to rządzący, dla których opozycja jest wrogiem, potwierdził to biskup Pieronek, którego poziom zaczadzenia Platformą wynosi 100%.  Polowa Polaków też to ma. Zaczadzone umysły i serca. Nie polecam im „Eseju o duszy polskiej” Ryszarda .Legutki. To  ponad ich możliwości intelektualne. Muszą zadowolić się TVN-em i Wielką Gazetą.

 

Co łączy Migalskiego z  Krzywonos?

 

Wydawałoby się, że nic, skoro eurodeputowany kupuje czerwone stringi. A jednak. Oboje mają skłonność do lansowania się i oboje lubią brylować. Politolog Marek Migalski lubi strój szeryfa, choć nie wie, co to list otwarty. Adresując w tej formie swoje żale  do prezesa PiS pomylił sieć z pralnią, stając się dzięki temu ulubieńcem salonu i Komitetu Centralnego PO oraz  samego Palikota.  Henryka Krzywonos rozpoczęła swój lans ogłaszając strajk, który już trwał  wyprzedzając Wałęsę,  który  na  strajk  się  spóźnił.  Później miała kolejne  pięć minut

broniąc pielęgniarki, zaszczute przez siepacza z PiS-u, który je głodził, nie dawał podpasek i na dodatek podsłuchiwał. A może i podglądał. Gdy zobaczyła więc, jak Jarosław Kaczyński później całuje je w rękę nie wytrzymała takiej obłudy i wystąpiła na kongresie kobiet oraz zgłosiła się na ochotnika do sztabu B.Komorowskiego. Kłamiąc na obchodach Solidarności zarzuciła kłamstwa prezesowi PiS, awansując na gwiazdę Facebooka i T.Mazowieckiego, który też nie mógł znieść prawdy, więc ogłosił PiS sektą. Z pewnością  książki Migalskiego  i  biografia Krzywonos, wydana BTW przez Krytykę Polityczna, będą szły jak świeże bułeczki. Czytelnicy lubią skandalistów, szczególnie fotografujących się ze stringami czy z Kazimierą Szczuką.

Kolejny etap to występ w Tańcu z gwiazdami. Koniecznie w duecie.

 

Strach przed  lataniem

 

Nasz rząd nie chce latać Tupolewem. Czyżby jakaś rusofobia, bo chyba nie strach przed lataniem, skoro woli Embraery i wyczarterowane Boeingi, a nawet drzwi od stodoły.  Skąd ta fobia? Przyjaciołom, z którymi kontakty ostatnio się ociepliły, nie wierzą? Właśnie  Awiakor w dawnym Kujbyszewie dopieścił za 10 milionów dolarów drugiego i ostatniego rządowego Tupolewa 154M, numer boczny 102, a oni marudzą podważając przyjaźń polsko-rosyjską i przyjazną rękę OMON-u wyciągniętą w imię przyjaźni i pojednania. Panie Prezydencie Komorowski, panie premierze Tusk, ministrze Arabski, Sikorski, Klichu! Nie bądźcie cieniasami! Pokażcie, że macie odwagę i zaufanie do rosyjskich przyjaciół i do siebie nawzajem. Przecież tylko ciemnogród wierzy w teorie spiskowe. Wy jesteście tą światłą częścią społeczeństwa. Nie oddawajcie samolotu opozycji, bo na kogo będziecie zrzucać wszystkie swoje niepowodzenia?

Miękkiego lądowania!

 

Tekst opublikowano w nr.36 Warszawskiej Gazety 


 

 

 

 

3 komentarze

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

1. Pani Magda F,

Szanowna Pani,

Wspaniale to pani napisała,
Palce lizać. Garniturkiem Pani go uziemniła. A może przytył u ciotki angeli na eintopfie.

Ukłony

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz

avatar użytkownika MagdaF.

2. Szanowny Panie Michale,

jest Pan nie tylko autorytetem moralnym, ale i arbitrem elegantiarum.
Pozdrawiam serdecznie

MagdaF.

avatar użytkownika Deżawi

3. Przyszedł mi na myśl "Latający cyrk Monty Pythona"

Artykuł świetny! Pozdrawiam serdecznie

"Moje posty od IV 2010"