Wicepremier Pawlak o rozmowach z unijnym komisarzem ds. energii

- Mamy klarowną sytuację w konsultacjach z Komisja Europejską, przed nami jeszcze rozmowy ze stroną rosyjską, które mamy nadzieję już wkrótce zakończą się podpisaniem międzyrządowego porozumienia ws. dostaw gazu do Polski – powiedział wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak podczas konferencji prasowej, która odbyła się 7 września 2010 r. w MG

Ministerstwo Gospodarki

OFICJALNE WIEŚCI

Porozumienie między Polską i Rosją w sprawie dostaw gazu trzeba przeredagować tak, by uwzględniało ono zapisy prawa UE - powiedział we wtorek wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. Dodał, że KE nie ma wątpliwości wobec kluczowych elementów porozumienia.
 
 Natomiast pozostałe propozycje związane (są) z potrzebą przeredagowania tekstu, aby w sposób bardziej dla Komisji odpowiedni, uwzględniał prawo europejskie. To dotyczy w szczególności zapisów, które są związane z operatorem przesyłowym" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej Pawlak.

W poniedziałek w Brukseli Pawlak rozmawiał z komisarzem Oettingerem o umowie gazowej między Polską a Rosją. Spotkanie dotyczyło wątpliwości KE do polskiej umowy gazowej z Rosją, w tym zasad ustalania taryfy za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę i zarządzania gazociągiem, który go transportuje. Chodzi o aneks do porozumienia rządów Polski i Rosji, dotyczący zwiększenia dostaw gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie i wydłużenia ich do 2037 roku.

Zastrzeżenia KE dotyczyły przede wszystkim braku poszanowania unijnej zasady rozdziału właścicielskiego w zakresie produkcji i przesyłu energii, faktycznej niezależności operatora gazociągu jamalskiego oraz dostępu do niego stron trzecich, zainteresowanych przesyłem gazu. Chodzi o tzw. zasadę TPA (Third Party Access), zgodnie z którą operator gazociągu tranzytowego, w tym przypadku gazociągu jamalskiego, powinien być niezależny i gwarantować uczestnikom rynku dostęp do infrastruktury przesyłowej.

Zgodnie z projektem umowy, operatorem gazociągu jamalskiego na polskim odcinku ma zostać należący do Skarbu Państwa Gaz-System. KE chce się upewnić, że decydującej roli nie będzie odgrywała pełniąca obecnie funkcję operatora, należąca głównie do PGNiG i Gazpromu, spółka EuRoPolGaz.
 

PAP/WMP

UMOWA GAZOWA DO KOMISJI ŚLEDCZEJ

Zarząd PGNiG bije kolejne rekordy w manipulowaniu informacjami dotyczącymi nowej umowy gazowej z Rosją. Należy zadać publicznie pytanie: dlaczego Zarządowi PGNiG zależy tak bardzo na zawarciu arcyniekorzystnej dla Polski umowy gazowej? 

Szukając odpowiedzi na tak postawione pytania, warto dokonać m.in. analizy oficjalnego oświadczenia PGNiG SA z 5 sierpnia br., wydanego w związku z publikacją mojego artykułu w "Naszym Dzienniku", poprzez zacytowanie jego najciekawszych fragmentów oraz ich skomentowanie. 
"Trzeba też sobie jasno powiedzieć, że polska pozycja negocjacyjna była bardzo słaba. Jako kraj nie mieliśmy technicznych możliwości zakupu gazu z żadnego innego kierunku z wyłączeniem wschodniego. (...) Nie jest prawdą, że PGNiG SA nie wykorzystało możliwości zakupu rosyjskiego gazu od spółek niemieckich, ponieważ pomimo podpisanej umowy nie były one w stanie zrealizować dostaw".
Powyższa opinia PGNiG nie znajduje oparcia w faktach. Po pierwsze, w 2009 r. w wyniku ogólnoświatowego kryzysu gazowego zapotrzebowanie na gaz ziemny w Europie i w Polsce gwałtownie spadło. Od 2009 r. do chwili obecnej rosyjski surowiec jest najdroższy na kontynencie - droższy od gazu norweskiego czy katarskiego. Gazprom zanotował spadek eksportu na rynek europejski o ponad 11 proc., a europejskie koncerny od tego czasu uzyskują znaczne zniżki w obowiązujących kontraktach poza, niestety, polskim PGNiG. Kiedy od stycznia 2009 r. spółka zależna od Gazpromu RosUkrEnergo przestała realizować kontrakt na dostawy do Polski rocznie 2,3 mld m sześc. gazu, polska pozycja negocjacyjna w rozmowach dotyczących uzupełnienia niedoboru gazu była wyjątkowo silna w porównaniu z podobnymi sytuacjami w poprzednich latach. Ponadto Gazprom Export był winien polskiej spółce EuRoPol Gaz SA, będącej właścicielem polskiego odcinka Gazociągu Jamalskiego, ok. 360 mln USD za przesył surowca w poprzednich latach. Same zobowiązania RosUkrEnergo wobec PGNiG wynosiły ok. 60 mln USD. Jeżeli polska pozycja została osłabiona, to odpowiedzialność za ten fakt spoczywa na wicepremierze Waldemarze Pawlaku, odpowiedzialnym za prowadzenie polsko-rosyjskich negocjacji, oraz na zarządzie PGNiG. Rezygnacja przez Waldemara Pawlaka w trakcie negocjacji z dochodzenia przez EuRoPol Gaz ww. roszczeń oscylujących wokół 1 mld złotych (sic!) i rezygnacja PGNiG z żądania 60 mln USD odszkodowania od spółki Gazpromu RosUkrEnergo sama w sobie jest niebywałym "posunięciem negocjacyjnym" i skandalem, który na pewno będzie w przyszłości przedmiotem badania sejmowej komisji śledczej. Jest oczywiste, że PGNiG nie stać na rezygnację lekką ręką z milionów dolarów, które potrzebne są na kosztowne krajowe inwestycje infrastrukturalne. Po drugie, Polska rzeczywiście wciąż nie ma - na skutek 3-letnich zaniechań rządu PO - PSL - możliwości zakupu gazu ziemnego z innego kierunku niż wschodni, lecz ma techniczną możliwość zakupu surowca od innego dostawcy niż Gazprom. Problem polega na tym, że ani premier Donald Tusk, ani minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski - nie wspominając Waldemara Pawlaka, który miał i ma ogromny problem zdefiniowania swojej roli w rozmowach i wyboru, czy działa w interesie Rzeczypospolitej, czy Gazpromu - nie chcą z tej możliwości skorzystać. Politycy Platformy Obywatelskiej nie zrobili kompletnie nic, aby umożliwić zakup na terenie Polski przez PGNiG rosyjskiego gazu ziemnego od np. niemieckiej spółki przesyłającej surowiec polskim odcinkiem Gazociągu Jamalskiego lub umożliwić przesył zakupionego od zachodnich spółek gazu z kierunku ukraińskiego, działając tym samym na korzyść Gazpromu, wbrew gospodarczym interesom państwa. W sytuacji realnego zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa polski premier uchyla się od działania i podjęcia próby rozwiązania tego problemu na drodze bilateralnych rozmów z kanclerz Angelą Merkel. Rozwiązanie problemu sprowadza się do zmiany sytuacji, w której kupiony przez Niemców rosyjski gaz staje się własnością niemieckiej spółki dopiero na granicy polsko-niemieckiej, a nie na granicy polsko-białoruskiej. Dzięki temu PGNiG mógłby kupić brakujący gaz na terenie Polski lub z kierunku ukraińskiego od np. niemieckiej czy francuskiej spółki. 
"Brak tych możliwości wynikał m.in. z wstrzymania przez rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego realizacji projektów infrastrukturalnych mających połączyć polski system gazowy z systemami krajów ościennych. Do tych planów powrócił dopiero rząd PO - PSL".
Radio Maryja

PODSUMOWANIE

1. Słuszna wydaje się,  być  słuszna i zasadna teza Komisji Europejskiej  gdzie Bruksela domaga się, aby taryfy za tranzyt rosyjskiego gazu były ustalane  (sprawiedliwie, uczciwie) . Chce też, by rurociągiem jamalskim, którym płynie rosyjski surowiec, zarządzał niezależny operator i by dostęp do niego miały wszystkie unijne firmy, a nie tylko rosyjski monopolista, czyli Gazprom.

2. $60 mln USD odszkodowania jest języczkiem  u wagi w negocjacjach z Gazpromemo czym się mało wspomina

3. Sytuacja jest trudna i trzeba miecza do rozcięcia węzła gordyjskiego lub dalsze czekanie, stracić może sporo PGNiG , które niejest firmą niezależną (niestety).

4. Pozycja Waldemara Pawlaka jest nie do pozazdroszeczenia , Ministerstwo Skarbu ma swoją politykę, MSZ i Radek Sikorski raczej krytycznie oceniają działania w tej sprawie, BBN od czasu odejścia L. Kaczyńskiego nie liczy się w opiniowaniu, Sejm pasywny, sporo faktów jest przemilczanych oraz PGNiG jest celowo manipulowane - ale przez kogo?

Kejow

 

Ps.

ALL Cytat w wypowiedzi Red. Michałowskiego

Czyli to się nie dzieje? Rosja nie płaci nam za przesył?

- W dalszym ciągu nie mamy tej opłaty. Oczywiście był wokół tego tematu pewien szum, rozmaici ludzie próbowali mnie zmusić do milczenia z tego powodu, Pan Gudzowaty nawet wytaczał mi sprawy sądowe, gdy nazwałem go za to agentem wpływu Gazpromu…

O jakich pieniądzach mówimy? Jakiego rzędu?

- Ta kwota to ok. półtora miliarda dolarów rocznie…

Panie Redaktorze i jest Pan jedyną osobą, która zwraca na to uwagę? Nikt z decydentów, żadna z ekip rządzących, które co roku płaciły rachunki za gaz nie upomniała się u Gazpromu o taką kwotę za przesył?

- Ciężko powtarzać to samo, miałem już propozycje z różnych źródeł, żebym przestał o tym mówić, ale komunikuję, że do końca moich dni będę mówił o przekręcie stulecia jakim było to, że Rzeczpospolita Polska nie pobiera opłaty za tranzyt gazu ze Wschodu na Zachód.

Kilkanaście lat temu zacząłem się orientować w mechanizmach rządzących tą branżą, a był to okres gdy byłem szefem nadzoru budowy gazociągu BOISBRIAND – MONTREAL w Kanadzie. I wówczas nabyłem maniery konsultowania i sprawdzania wszystkiego co w naszym kraju związane jest z gazem. Poznałem dwóch znakomitych profesorów: Hershela Adamsa Sosnina, jednego ze współautorów normy API 1104, która jest wiodącą w budowie rurociągów na świecie, oraz profesora John’a Cieślewicza, konsultanta American Gas Association. To właśnie profesor Cieślewicz podczas seminarium na AGH podał jak należy wyliczać opłatę za tranzyt gazu.

Wysokość tej opłaty powinna wynosić 2,75 USD za 1000 m3 / 100 km. W założeniach rurociągiem jamalskim miało przepływać 65 mld m3 gazu. I tej opłaty my nie pobieramy. Strona Polska zrobiła przejścia rzeczne, pobudowała tłocznie, stąd mam prawo jako obywatel Rzeczpospolitej żądać od rządzących, żeby rozliczyli się z tego, że z nieznanych powodów zrezygnowali z opłaty za tranzyt gazu. Opłaty, która po przeliczeniu, powinna wynosić co najmniej 1,5 mld dolarów rocznie. Takie wyliczenia potwierdzą specjaliści tacy jak prof. Górecki z AGH, prof. Krzysztof Żmijewski, prof. Dakowski, prof. Bojarski i potwierdzi to zapewne prof. Maciej Kaliski, obecny szef Departamentu Ropy i Gazu Ministerstwa Gospodarki, który był w grupie autorów Poradnika Technicznego Rurociągi Dalekiego Zasięgu, którego wraz z inżynierem Trzopem byliśmy głównymi autorami …

Podejrzewam, że potwierdziłby to i minister finansów, gdyby zerknął do wpływów do kasy Państwa i zauważył, że tych pieniędzy nie ma…

- Przepraszam Panie Redaktorze, ale to już jest sprawa mediów, żeby zerknął i zauważył…

No dobrze, podnosi się podatki, podnosi się VAT , sięga się do kieszeni obywateli by ratować budżet ale nie sięga się do kieszeni tych, którzy zarabiają naszym kosztem, bo przez terytorium naszego kraju jednak ten gaz jest przesyłany. Panie Redaktorze, o co chodzi?

- Chodzi oczywiście o pieniądze. Chodzi o sytuację w której Pana dziadkowie i moi ojcowie poszli w bój w latach 30 XX wieku, nie zgadzając się na to, żeby hitlerowskie Niemcy miały korytarz węglowo-kartoflany między Rzeszą a Prusami Wschodnimi, a myśmy się dzisiaj zgodzili, żeby gaz, którego wartość jest kilkadziesiąt razy wyższa od tamtych towarów, był przesyłany korytarzem przez nasz kraj. I nikt nie upomniał się za to o stosowną opłatę.

Stąd komentując to, co się wydarzyło w kwietniu br, używam określenia „mordu Smoleńskiego”, ponieważ uwzględniam to, że parę tygodni przed wydarzeniem pod Smoleńskiem, zespół ekspertów na czele z Panem Naimskim (Piotr Naimski - Od 23 listopada 2005 do 5 listopada 2007 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki odpowiedzialnym za bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Polski. W 2008 został doradcą szefa BBN i członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP. – przyp. autora), złożył w Kancelarii Prezydenta RP raport, którego konkluzja jednoznacznie potwierdziła to, o czym mówię od lat, że Polska nie pobiera opłaty za tranzyt gazu. Opłaty, której wysokość powinna wynosić przeszło półtora miliarda dolarów rocznie.

Zadedykowałem kiedyś Lechowi Kaczyńskiemu jedną z moich książek, której chyba nie przeczytał, bo by tej głupoty, którą wyczynił lecąc do Smoleńska nie zrobił. Jej tytuł to „Tajne służby w rurach”. Nasi politycy niestety nie znają historii stosunków Rosyjsko-Mongolskich, i niedoceniają wyjątkowej inteligencji elit politycznych Rosji oraz ich umiejętności grania w szachy. Oni są wstanie przewidzieć bardzo wiele ruchów naprzód i to się stało właśnie pod Smoleńskiem, a przyczyna tego była czysto ekonomiczna, o czym znowuż jest cicho. Nie rozumiem dlaczego Pan Macierewicz tego tematu nie podnosi, że należy odpowiedzieć przede wszystkim „cui bono”, komu to wydarzenie przyniosło korzyść ekonomiczną? Odpowiedź jest prosta – Gazpromowi.


Ale dziś mamy kolejnego prezydenta, więc raport złożony tuż przed katastrofą Smoleńską powinien trafić w Jego ręce..

- Panie Redaktorze, to jest już rola środków przekazu. Spowodujcie, że Pan Prezydent Komorowski zajmie stanowisko w tej sprawie. Przecież ma ten raport w kancelarii, mam nadzieje, że nikt go stamtąd nie wykradł.

Może warto ten raport opublikować?

- Jestem jak najbardziej za, ale jest tu jeszcze jeden ciekawy element. Otóż mamy w Polsce związki zawodowe, które potrafią skutecznie domagać się uwzględnienia interesów członków. Mamy Związek Zawodowy grupujący pracowników ruchu ciągłego. W momencie, gdy ci ludzie, czyli członkowie tego związku, na wszystkich pięciu tłoczniach gazu, przez które przebiega gaz z Syberii do Niemiec, zatknęliby biało-czerwone flagi i ogłosili pogotowie strajkowe dopóki nie będzie zapłacona opłata za tranzyt gazu, rząd czy prezydent musiałby zająć stanowisko w tej sprawie. Pytam się, Panowie związkowcy, gdzie Wy jesteście? Czemu nie bronicie interesu ekonomicznego swojego i pozostałych obywateli? Przecież patriotyzm to nie jest wymachiwanie szabelką, bo patriotyzm w XXI wieku to jest dbałość o interesy płatników podatków. Nic innego, a my mamy to co mamy…


Witold St. Michałowski