Słuchając wczorajszych komentarzy polityków PIS odnośnie słynnego listu Migalskiego sądziłem, że przynajmniej formalnie eurodeputowany z Katowic odniósł druzgocąca klęskę (o ile oczywiście przyjmiemy, że ornitologowi naprawdę chodziło o dobro parti). Ziobro, Kowal, Zieliński, Błaszczak, wszyscy w sposób delikatny, ale jednak stanowczy odżegnywali się od tez zawartych w dziele M. Migalskiego. Peany płynęły natomiast z usta największych, fanatycznych wrogów "Kaczora":- Niesiołowskiego, publicystów "Gazety Wyborczej", politologów kojarzonych z salonem.
Migalski, ja sądzę, liczył na odzew nie tyle adresata swojego listu, ile tzw. liberalnej flanki PISu (Poncyliusz, Kowal, Kluzik Rostkowska). Pragnął wykrzyczeć publicznie to, co myślą mu najbliżsi, chciał błysnąć, zaimponować odwagą...
Dziś politycy PIS, zwłaszcza Ci w sposób szczególny odpowiedzialni za wizerunek partii, muszą się dwoić i troić, by wyprowadzić ją z twarzą z tej nieprzyjemnej sytuacji.
Widocznie opcja radykalna- ostra krytyka, ostateczne pożegnanie się z Migalskim, została przez kierownictwo partii odrzucona.
Ton komentarzy z godziny na godzinę łagodniał; wieczorem M. Migalski już miał powody do radości:
- Migalski napisał odważny i otwarty list- powiedziała w TVN była szefowa sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego Joanna Kluzik-Rostkowska. Dodała, że bardzo się cieszy, że europoseł zabrał głos, choć sam prezes PiS nie odpowiedział i nie zamierza odpowiadać Migalskiemu. - Mam nadzieję, że on nie będzie powodem do tego, że będziemy się gniewać na siebie wzajemnie, tylko że ten list rozpocznie poważną debatę wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości - oświadczyła posłanka. (źródło)
Próba przeobrażenia wtopy w sukces ("nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło")? Forsowanie tezy, iż list Migalskiego to najlepszy dowód na to, że w PIS istnieje pole do dyskusji, pole do krytyki guru- J. Kaczyńskiego? Uśmiech do złej gry czy może próba wykorzystania sytuacji, wywalczenia lepszej pozycji w partii? Za tą drugą opcją nie przemawia doświadczenie historyczne- rokosze w PISie zawsze źle kończyły się dla ich "dobrych" uczestników(casus Zalewskiego, Ujazdowskiego, Dorna).
Dlatego stawiam na "jedynkę".
2 komentarze
1. Dr Migalski
On jest, ale jakby go nie bylo. Tych politologow z Iwankiem na czele tepilem jak szczurow. Ten Migalski, doktor (moja przyjaciolka, profesor historii UJ twierdzi, ze na habilitacje nie zasluzyl on) ma jakies luki w wiedzy.
Oto mamy sytuacje polityczna typu oblezonej twierdzy. Gdzie nie popatrzec, wrogie otoczenie. Zamiast Tatarow i Turkow, mamy Ruskow, Niemcow oraz zydow - miejscowych i zagranicznych. Ostroznie trzeba stapac, bo to pole minowe. A tu, politolog z Uniwersytetu Slaskiego, w dodatku, starszy juz gosc, otwiera usteczka, jakby sie dopiero narodzil w ogrodach niebianskich, gdzie kazdy as atutowy bierze. Tu, palancie z politologii (nigdy nie mialem mocy, by to kurestwo rozwiazac na dobre, by nie smrodzilo) puknij sie w czolko! Juz cie nie ma. Lecisz w odbyt. Chyba, ze skumasz sie z Junaszem Pilkotem i rozbudujecie szambo, stawek, w ktory sobie poplywacie, poprychacie.
2. tak powinien Migalskiemu odpowiedzieć
http://www.youtube.com/watch?v=gBKKgtsWqZQ&feature=related
www.powstanie-warszawskie-