Debata jak telewizja publiczna [2010-08-11 08:04]

avatar użytkownika dzierzba

Oglądałem wczoraj „Wiadomości”.

Poruszano tam także kilka innych tematów, ale w pierwszej kolejności pokazano tragedię powodzian oraz zaangażowaną całym sercem w sprawę neutralności światopoglądowej państwa młodą, dynamiczną i tylko przez przypadek akurat nawaloną i bluzgającą na wszystko i wszystkich młodą i dynamiczną inteligencję wielkomiejską. Przytoczono również odrobinę niepasującą do rzeczywistości archiwalną wypowiedź Premiera Milionów PolakówTM, że współpraca z Rosjanami w śledzie dotyczącym katastrofy smoleńskiej ma się świetnie.

Wszystkie te informacje miały jedną cechę wspólną – pejoratywny wydźwięk.

Wtedy pomyślałem, że skoro PO z SLD klepnęły już nową ustawę medialną i ta czeka tylko na pewny podpis nowego prezydenta, oglądam jedne z ostatnich, utrzymanych w takim tonie „Wiadomości”. Już niedługo uwolniona z rąk PiSowskich siepaczy i propagandystów telewizja publiczna wróci na słuszne tory obiektywizmu. Koniec z nihilistyczną, antyrządową propagandą. Dość perspektywy, która nie ujmuje wszystkich meandrów problemu i innych zawiłości.

Oczywiście bez przechyłu w drugą stronę.

Apolityczność mediów publicznych gwarantują przecież apolityczni fachowcy z apolitycznej Platformy i apolitycznego Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Zresztą jakkolwiek by nie było, jedno jest pewne: Wszystko w tym celu, by Milionom PolakówTM oglądało się lepiej.

Pokrzepiony tą refleksją i pełen wiary w lepszą przyszłość, zmieniłem kanał na już od dawna obiektywny, niepubliczny. Tam trwała dyskusja na temat krzyża oczywiście.

Jak zwykle opinie gości w studio były głęboko mądrze, pluralistycznie podzielone: jedni chcieliby krzyż usunąć od razu, drudzy utrzymywali, że można zrobić to później.

Przyznaję, że słuchałem tylko jednym uchem i zaciekawiłem się dopiero w momencie, gdy padło stwierdzenie o debacie publicznej. Że ta jest potrzebna, ale zamieszanie pod Pałacem Prezydenckim ją uniemożliwia. Że bez niej ani rusz, będziemy ciągle podzieleni niczym rozdarte sosny.

Strojąc we własnym mniemaniu mądre miny, machinalnie przytakiwałem i aprobująco cmokałem.

W pewnym momencie dotarło jednak do mnie, że nie mam pojęcia, co to jest ta cała debata publiczna i na czym miałaby polegać. Słowo daję, próbowałem sobie przypomnieć, czy byłem kiedykolwiek świadkiem takiego dziwa i ni hu-hu. A tu w studio goście nadal biadolą, że spór wokół krzyża ją uniemożliwia. Sprawiali wrażenie, że naprawdę wiedzą o czym mówią. A ja nic.

Przyznaję, że zaniepokoiłem się trochę własną ignorancją. Przypuszczałem jednak, że przesiąknięty propisowską propagandą z telewizji publicznej nic mądrego nie wymyślę. Pomyślałem więc, że zapytam na blogu.

Tak więc bardzo proszę o odpowiedź:

Ktoś może podać mi przykłady jakichś debat publicznych z ostatnich lat oraz wskazać, jakie były ich efekty?


Filed under: dywagacje, Internet, media, polityka, Polska, społeczeństwo

napisz pierwszy komentarz