J. Miller: Brak współpracy z Moskwą to efekt nastrojów w Polsce
. (
źródło)
Słowem, gorzej być nie może. Współpraca polsko-rosyjska de facto nie istnieje. Nasi eksperci wysyłają kolejne wnioski o pomoc prawną, o przekazywanie dokumentów, o możliwość wywozu szczątek tupolewa. Wszystko na nic, Rosjanie są głusi na błagania strony polskiej. S. Iwanow już raz zakomunikował, że na kolejne "podarunki" Warszawa liczyć nie może, to co mięli nam przekazać- już wysłali.
W efekcie, jak z rozbrajającą szczerością mówi J. Miller, nasi "eksperci" mogą się jedynie "domyślać pewnych rzeczy", dywagować, snuć hipotezy...W związku z powyższym nie powinny budzić oburzenia wszelkie domysły, także te na temat domniemanego zamachu. Zgodnie bowiem z elementarnymi prawidłami prowadzenia śledztw/dochodzeń, w sytuacji szczątkowej wiedzy o zdarzeniu- należy brać pod uwagę wszelkie jego wersje. Są one w późniejszym okresie- w procesie zdobywania nowych informacji- eliminowane, wyklucza się te z nich, za którymi nie stoją ustalone fakty.
Jak musi być źle na linii współpracy Warszawa-Moskwa, skoro minister Miller decyduje się na powyższe żale w gazecie mającej szczególnego rodzaju relacje z Kremlem (To w "Wyborczej" Putin zdecydował się opublikować swój słynny list do Polaków)???
Znamienne są także próby wyjaśnienia przez ministra Millera powodów tego kuriozalnego, kompromitującego stronę rządową stanu rzeczy. Szef MSWiA mówi:
"Albo jest to kwestia wewnętrzna rosyjska,albo reakcja na nastroje w Polsce, bo za dużo się u nas źle mówi o postawie Rosjan w badaniu katastrofy smoleńskiej, dodał szef MSWiA i komisji badania wypadków lotniczych."
A więc postawa Moskwy to najpewniej nasza wina. Zwłaszcza wina tych, którzy mają czelność "źle mówić o postawie Rosjan (a ściśle rosyjskich władz) w badaniu katastrofy smoleńskiej".
Gdybyśmy siedzieli cicho, kadzili Putinowi za każdym razem, wznosili peany z okazji budowy nowego wymiaru strategicznych kontaktów polsko-rosyjskich, Moskale okazaliby nam (być może) odrobinę dobrej woli...
Nie wiem tak naprawdę kogo Miller ma na myśli? Przecież J. Kaczyński źle o postawie Rosjan nie mówił (wręcz przeciwnie, wystosował do nich bardzo wyważone orędzie- które spotkało się z resztą z pozytywną reakcją opinii publicznej- razówno polskiej, jak i rosyjskiej). Pozostają internauci, bohaterowie filmu E. Stankiewicz. Faktycznie są osoby, które święcie wierzą w wersję z zamachem na rządowego Tupolewa. Jak wskazałem wyżej, wobec zupełnego chaosu informacyjnego polskich służb, braku efektywnej współpracy polsko-rosyjskiej, tego rodzaju wypowiedzi dziwić nie mogą.
Tylko czy opinie głoszone przez garstkę internautów mogą skutecznie wpływać na postawę Kremla wobec próśb rządu polskiego, polskich służb, prokuratury? Wiemy, że zdaniem Millera tak. Trudno jednak uznać słuszność takich opinii.
W pewnym sensie rozumiem Millera. Na stronie rządowej ciąży poważny grzech zaniechania. Szereg błędów polskiej dyplomacji doprowadziło do sytuacji, w której w kontaktach z Moskwą jesteśmy petentami, trudno mówić tutaj o relacjach partnerskich. Kuriozalne są jednak próby zrzucenia winy za efekty swej nieudolność na najsłabszych i bezbronnych- szarych, zwykłych ludzi- polskich obywateli, anonimowych internautów.
- chinaski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz