Kiedy doszło do strzelaniny w Smoleńsku? (Synteza)
Pamiętamy jaka dezinformacja wiązała się z ustaleniem faktycznego czasu katastrofy i przez 18 dni podawano błędny czas. Musiało to być celowe, aby „nie drażnić ludzi” lub próbując ukryć zacieranie śladów po zamachu przez FSB, bo trudno sobie teraz wyobrazić, aby coś tak oczywistego, w świetle obecnych faktów, mogło tak długo być podawane w mediach jako pewnik. Podobnie istotne jest wyjaśnienia kiedy faktycznie nakręcono film „Patrz mu w oczy”, bo jeżeli został on nakręcony zaraz po katastrofie, a nie kilkanaście minut później, to uwiarygodnia to eksterminację polskiej elity patriotyczno-wojskowej na skalę niewiarygodną w historii świata! Kluczowy wydaje się końcowy fragment wywiadu z pilotem Jaka, który lądował na lotnisku Smoleńskim przed rządowym Tupolewem z delegacją prezydencką i dowódcami wszystkich rodzajów wojsk, szefem sztabu, znienawidzonym przez Tuska i Putina prezydentem, kluczowymi postaciami opozycji w Polsce i szefami najważniejszych instytucji w kraju niezależnymi jeszcze od rządu:
„GW: Jak się pan dowiedział, że Tu-154 nie wylądował?
- To było słychać. Siedziałem w jaku jakieś 700-800 m od miejsca katastrofy. Samolot podchodził do lądowania na ustalonym zakresie pracy silnika. I nagle usłyszałem, że dodał obrotów, potem dźwięk jednego milknącego silnika, potem jakieś trzaski, huki. Pomyślałem: "no, chyba chłopaki się rozbili".
Akurat wtedy z wieży wyszedł jakiś człowiek. Zapytaliśmy, gdzie jest tupolew. – Odleciał – odpowiedział. Byliśmy w szoku. Jak to?! Nie słyszeliśmy silników odlatującego tupolewa!
GW: Nie wiedział, że samolot prezydencki się rozbił?
- Nie wiem. Dosłownie kilka sekund potem zawyły syreny alarmowe.” http://wyborcza.pl/1,75478,7913721,Tupolew_wcale_nie_ladowal.html?as=3&startsz=x#ixzz0uDGi2dxA
Pilot Jaka twierdzi, że syreny alarmowe zabrzmiały o 8:42, a MAK, że o 8:56, bo na lotnisku chyba myśleli, że Tu "odleciał w siną dal"… Jeżeli przyjmiemy wersję pilota Jaka, to bardzo uwiarygadnia to filmik "Koli" ze strzelaniny, która była by zbyt ryzykowana kilkanaście minut później kiedy zaczęły się już tam pojawiać ekipy ratunkowe i policja, a te 14 minut było bardzo potrzebne do zacierania śladów i opracowania dokładnego logicznego uzasadnienia "wypadku" dostosowując go do ostatecznych wyników zamachu.
Tak aktualnie wygląda moja hipoteza na podstawie różnych analiz blogerów (głównie http://www.salon24.pl/tag/761,katastrofa):
- Fałszywe naprowadzanie samolotu przez kontrolerów lotniska podających przesuniętą o kilometr odległość do początku pasa startowego, dodatkowe radiolatarnie i wyłączone te normalne, przesunięte o kilometr oświetlenie potężnych reflektorów APM na samochodach ZIŁ, prawdopodobnie też błędny sygnał GPS w celu rozbicia samolotu rządowego z MON w wąwozie.
- Gdy samolot próbował jednak uciec z pułapki spowodowano awarię układu sterownia i jednego z silników przygotowaną podczas remontu w Rosji, aby samolot się "przekręcił". Potem ścięto małą detonacją brzozę, aby uwiarygodnić, że samolot był sprawny i pozostawiono przy nim fałszywy kawałek skrzydła. Kolejny „przypadek”.
- Przy kontakcie z ziemią (raczej bokiem niż na grzbiecie) dokonano detonacji ładunku wybuchowego w przedziale dla gości dla uzasadnienia tego, że nikt nie przeżył lądowania "na plecach". Podczas detonacji oderwał się kabina pilotów i ogon. Kabina musiała zostać jakoś ukryta lub wywieziona, aby uwiarygodnić „dachowanie”.
- Niektórzy generałowie mogli jednak przeżyć będąc w przedziale dla VIP’ów i bronić się ostrzeliwując się, co słychać na wiadomym filmie. Część mogła zostać zabita lub pojmana, a dla zatarcia śladów walki lub przesłuchania zmasakrowano ich ciała po ich egzekucji. Jest to przerażające, ale doświadczenia Czeczenii i zabitych dziennikarzy w Rosji nie są bajką!
- Należy też wspomnieć o możliwościach manipulacji pogodą, jakie Rosjanie dobrze opanowali, np. rozpędzanie chmur deszczowych przed defiladami, nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby takie „chmury” tzn. mgły na niskich wysokościach tworzyć, do czego przystosowano nawet samolot IŁ-76 w wersji „pogodowej” IŁ-76MDP na bazie samolotu przeciwpożarowego .
Oczywiście udowodnienie takiej hipotezy oznaczało by koniec P.O. i zerwanie stosunków dyplomatycznych z Rosją do czasu zmiany władzy na Kremlu, na co wspólnymi siłami i za wszelką cenę nie pozwoli Putin i Tuska, a oddanie głównego śledztwa FSB i paraliż polskiej prokuratury tylko tą całą hipotezę uwiarygodnia. Co można zrobić w tej sytuacji? Organizować się oddolnie w ruchy wspólnej samoobrony przed putynizacją Polski przez przyjaciół WSI/GRU i mądrze głosować kierując się interesem kraju, a nie obietnicami polityków, trzeba głosować na tych, którym zależy na wyjaśnieniu „katastrofy” i nie wykluczają „zamachu”. Podstawa to zachować honor i rozwagę, a nie w lęku i chciwości pieniędzy głosować na tych, którzy pozwolili na to, że śledztwo musi być prowadzone społecznie w Internecie, bo np. komisją wypadkową kieruje główny winny za zaniedbania BOR minister MSWiA Miller, a minister Klich cieszy się jedynym osiągnięciem na stanowisku w MON polegającym na doprowadzeniu do eksterminacji polskiej opozycyjnej elity polityczno-wojskowej, minister Sikorski z MSZ wszystko „zamiata pod dywan”, bo przecież „państwo zdało egzamin” i „zgoda buduje” bez względu na to dlaczego najlepsi ludzie ponieśli śmierć dla kraju w 70 rocznicę zbrodni Katyńskiej.
Ps. Dla chętnych pogłębienia tematu polecam też http://sites.google.com/site/katynii/
http://fronda.pl/synteza/blog/kiedy_doszlo_do_strzelaniny_w_smolensku
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. @BM24
Większość wiadomych publikatorów koncentruje się nad pochylonym nad pilotami generałem, z którego to ust ma wypaść oczekiwany zwrot „ląduj dziadu”.
Nikt Natomiast nie interesuje się pochylonym nad kontrolerami z wieży jegomościu.
W wieży kontroli lotów w czasie katastrofy Tu-154 był wysoki rangą oficer FSB
Badamy ten wątek – potwierdza wojskowa prokuratura okręgowa w Warszawie. Nasi śledczy nie wykluczają, że oficer ten był w stałym telefonicznym kontakcie ze zwierzchnikami w Moskwie i decydował o poczynaniach kontrolerów. Śledczy przypuszczają, że to był wojskowy zwierzchnik kontrolerów albo, – co jest bardziej prawdopodobne – oficer rosyjskich służb specjalnych FSB.
Bez odpowiedzi pozostają pytania, czy a jeśli tak, to, w jakim stopniu „ten trzeci” w wieży wpływał na decyzję kontrolerów.
Taka wizyta na pewno nie była sytuacją codzienną.
Proszę uzmysłowić sobie kontrolerów, nad, którymi stoi osoba zawiadująca, kontrolująca, obserwująca, proces lądowania.
W tym wypadku jestem zupełnie przekonany, że zachowanie kontrolerów powinno być jak z książki procedur.
Jeżeli kontrolerzy nie zachowywali się zgodnie z procedurami to musiało to być na wyraźne życzenie lub żądanie wizytującej trzeciej osoby. Pytanie czy kontrolerzy zachowali procedury? Stanowczo NIE.
Do zniszczenia samolotu nie jest potrzebna aż tak zorganizowana grupa.
Wystarczy jeden, kto wie, co i jak zrobić i nikt mu nie przeszkadza.
Ponieważ każdy wyraża swój wniosek to ja spróbuję również. Strona rosyjska nie chciała dopuścić do wizyty na uroczystości katyńskie, ale równocześnie nie chciała być oskarżona o utrudnianie lądowania. Samolot miał podjąć próbę lądowania, lecz samolot miał być tak naprowadzany by było to niemożliwe. Zdarzył się wypadek przy pracy IŁ przeleciał tutka nie.
Wszystkie pozostałe fakty łącznie ze strzałami to tylko następstwa ukrycia tej okropnej zmowy.
Pozdrawiam