kiedy witano przybyłych na inscenizację oficjeli, rozległy się gwizdy - niechciana rocznica?
Przed widowiskiem na Wzgórzu Pomnikowym odbył się apel grunwaldzki, w którym uczestniczył m.in. wicepremier Waldemar Pawlak. Odczytano też list, który do uczestników wystosował szef MON Bogdan Klich.
Podczas widowiska emocje wśród widzów dorównywały tym na polu boju. Jaką taką widoczność zapewnioną mieli jedynie widzowie lóż dla VIP. Ale nie wiadomo, dlaczego wiele miejsc zajęli w nich ludzie bez przepustek. Doszło więc do awantur i przepychanek. Policji nie było, a nieliczni ochroniarze jedynie wzruszali ramionami.
12 godzin po inscenizacji wiele osób wciąż tkwiło jeszcze pod Grunwaldem. – Byłem na mszy papieskiej w Krakowie. Myślałem, że Polacy dzięki swemu papieżowi zdobyli olbrzymie doświadczenie w organizacji imprez masowych. Chciałem przyjechać na Euro 2012. Teraz wątpię. Po prostu boję się o własne bezpieczeństwo – mówi „Rz” jeden z niemieckich widzów.
Dlaczego organizatorzy nie poradzili sobie z tym zadaniem? Urzędnicy usprawiedliwiają się enigmatycznie: – Przy tak dużym natężeniu ruchu trzy drogi pod Grunwald okazały się niedrożne – mówi Robert Szewczyk z Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie.
Sama inscenizacja przebiegła bez zarzutu. Członkowie bractw rycerskich wczuwali się w swoje role. Na jednej z trybun panowała atmosfera słowiańsko-litewskiej jedności. – Na pohybel Niemcom, bij Germańca, śmierć faszystom – krzyczeli pospołu Polacy, Rosjanie, Ukraińcy, Serbowie.
http://www.rp.pl/artykul/153227,510696.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz