Dzisiaj onet.pl publikuje wywiad z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Ten sympatyk PO, dawna ikona Lewicy, postanowił podzielić się z nami swoimi przemyśleniami na temat powyborczej sytuacji w Polsce. Przy okazji otrzymujemy kolejne, coraz ostrzejsze oceny SLD, zwłaszcza jego kierownictwa:

"Lewica jest w rękach cyników, którzy w gruncie rzeczy nie mają żadnych trwałych poglądów.(...)Wypowiedzi Grzegorza Napieralskiego były boleśnie puste lub demagogiczne.(...)Czystki (w SLD) mnie nie zaskoczą, bo to właśnie ten wspomniany przeze mnie sposób rozumienia i uprawiania polityki. Po raz pierwszy od lat nie mam dla SLD żadnej rady. Nie wierzę, że cokolwiek sensownego ma szansę na przyjęcie. (...)To, niestety, stanowisko lewicy zaprezentowane bezpośrednio po zgłoszeniu mojej kandydatury (na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy) było przeszkodą. Pan Napieralski także wtedy publicznie podejrzewał mnie o dogadywanie się z PO w celu zaszkodzenia SLD. Po jakimś czasie stanowisko to skorygowano ale mleko się rozlało. Najmniejsze poparcie w Strasburgu miałem wśród socjalistów."

Zdaje się, że Cimoszewicz prowadzi prywatna wendettę z młodym Grzegorzem Napieralskim. Nic dziwnego, poparcie udzielone przez byłego premiera Komorowskiemu jeszcze w I turze, na nie wiele się zdało. Można wręcz mniemać, że przysłużyło się właśnie znienawidzonemu szefowi SLD. To był swoistego rodzaju policzek dla senatora z Białowieży, obniżenie wartości jego dalszego poparcia dla partii Tuska. 1:0 dla szczeciniaka.

Cimoszewicz razi w dzisiejszym wywiadzie cyniczną szczerością:

-onet: Rząd powinien przez najbliższy rok przeprowadzać reformy, czy poczekać do nowych wyborów parlamentarnych?

-Cimoszewicz: Rząd powinien rządzić, a więc robić to, co najważniejsze i potrzebne. Ale nie bądźmy naiwni. Żadnych politycznie ryzykownych działań raczej nie będzie. Mimo to, nie musi to być czas stracony. W Polsce potrzebujemy jak powietrza poważnej dyskusji o przyszłości, o niezbędnych zmianach w gospodarce, o zagwarantowaniu kolejnym pokoleniom szansy na sukces w gwałtownie zmieniającym się i coraz bardziej konkurencyjnym świecie. Niech PO to zrobi, a już będzie to wiele.

Oczekiwania Cimoszewicza wobec rządu nie są wygórowane: Tusk ma skupić się na retoryce, nie na rządzeniu, zmienianiu, odważnym reformowaniu Polski. Celem PO jest stworzenie odpowiedniego przekazu- pozytywnej rozmowy o gospodarczym cudzie, szczęśliwym społeczeństwie, nowoczesnym, postępowym państwie. Nie powinno to nastręczać większych trudności, zważywszy na przyjazny stosunek do rządu wiodących mediów w Polsce.

Przez 3 lata ta taktyka przynosiła wymierne rezultaty (wysokie poparcie dla PO), dlaczego miano by ją modyfikować? Zwycięskiej drużyny się nie zmienia!
Cimoszewicz mówi to nam bardzo otwarcie, zupełnie tak, jak w 1997 r. pouczał powodzian tekstami "trzeba się było ubezpieczyć!".

To styl charakterystyczny dla Pana Włodzimierza, zwłaszcza w ostatnim czasie. Dziś Cimoszewicz woli występować w roli recenzenta, krytyka, eksperta, niż czynnego polityka, wizjonera. Jego bufonada  razi: koniunkturalny bezkrytycyzm wobec Tuska i obsesyjna wręcz dezawuacja poczynań parlamentarnej opozycji (zwłaszcza SLD), nie brzmią ani merytorycznie, ani nadzwyczajnie szczerze.

W ogóle sytuacja w jakiej znalazł się senator z Podlasia jest dwuznaczna moralnie. Wszyscy pamiętamy sposoby  pułkownika Miodowicza (,jak określał niegdyś polityka PO Sancho Pansa Cimoszewicza-prof. Nałęcz, dziś radykalny klakier B. Komorowskiego) w kampanii prezydenckiej z 2005 r. Wtedy Pan Włodzimierz został brutalnie pozbawiony (przez tuskową ekipę od zadań specjalnych) możliwości kontynuowania walki o Pałac Prezydencki. Dziś ćwierka zgodnie ze swoimi politycznymi oprawcami. Zimna kalkulacja zwyciężyła z emocjami, resentymentami, moralnością. Czysta polityka transakcyjna.

Tylko na co Cimoszewicz w zamian może liczyć? Myślę, że teka ministra spraw zagranicznych to stawka najwyższa tej gry...Muszą jeszcze tylko nastąpić odpowiednie okoliczności- trzeba będzie jakoś wytłumaczyć Polakom przetasowania w rządzie. Niewątpliwie Cimoszewicz czuje się niedowartościowany, tylko pod auspicjami Tuska, może wrócić do gry:

"Czy moja wiedza i doświadczenie są w pełni wykorzystywane? Nie, ale to nic niezwykłego." (źródło)

Sytuacja Cimoszewicza przypomina nieco sytuację UDecji, na której wartości Polacy również się nie poznali. Pokazują to dobitnie wyniki z I tury ostatnich wyborów: fakt poparcia Cimoszewicza dla kandydata PO wywołał efekt przeciwny od zamierzonego- Napieralski wyraźnie zyskał, napewno nie stracił. To niezrozumienie rodaków musi byłego premiera boleć, podobnie jak bolą Michnika ostatnie wyniki wyborcze nieboszczki Unii Wolności.

Esteta Cimoszewicz musi czuć dodatkowy dyskomfort popierając formację, która niegdyś zniszczyła mu polityczne plany, być może pozbawiła prezydentury. Głową państwa Cimoszewicz już nigdy nie zostanie. Nagrodą pocieszenia dla naszego obrażalskiego byłaby zapewne jakaś ciepła posadka w organizacjach międzynarodowych. Tylko czy umizgi do Tuska, osoby o wątpliwych wpływach na europejskich salonach, coś dadzą?

Na pewno satysfakcję odczuwa pułkownik Miodowicz; nie dość, że skutecznie wykonał misję z 2005 r., to dziś jeszcze zneutralizowane zostały jej wszelkie niewygodne następstwa. Prawdziwy majstersztyk.

*************************

P.S.

-onet: Pogratulował Pan wyborczego wyniku Grzegorzowi Napieralskiemu?

-Cimoszewicz:Nie. Podobnie jak i Komorowskiemu. Nie śpieszę się z gratulacjami, życzeniami imieninowymi etc. Nie lubię tłumu.

Teraz Pan Włodzimierz będzie się musiał do tłumu przyzwyczaić. Platforma pęka w szwach: z jednej strony radykalni prawicowcy Gowin, Sonik, Mężydło, z drugiej antyklerykał Palikot, postępowe kobiety: posłanki Mucha i Kidawa Błońska. Nie zapominajmy także o ekspresyjnym Niesiołowskim i ulubieńcu Pana Cimoszewicza- Konstantym Miodowiczu. W razie czego, ucieknie Pan do żubrów- nie pierwszy i ostatni raz. Powodzenia!