Ofiara z Blidy na ołtarzu Antypisa

avatar użytkownika seaman

Gruboskórna niekonsekwencja marszałka Komorowskiego jest tak oryginalna, że aż rozbrajająca. W jednym zdaniu stwierdza, że jego rywal jest współodpowiedzialny za atmosferę rządów PiS, która sprzyjała śmierci Barbary Blidy, a zaraz potem oznajmia, że zaostrzanie podziałów społecznych jest sprzeczne z jego naturą.  Gdy upiera się przed dziennikarzami, że nazywanie kobiet kaszalotami dobrze świadczy o jego poczuciu humoru, to wydaje się, że nawet wywiadowcy z Gazety Wyborczej sapnęli bezradnie.

Do tej pory rytualne odnawianie ślubów antypisowskich na łamach Gazety było atrybutem Donalda Tuska, ale prawdopodobnie potrzeba etapu jest taka, żeby pokazać samodzielność kandydata Platformy. Zatem marszałek pofatygował się na Czerską i złożył ofiarę środowisku Antypisa. Ofiara nie była oryginalna, Komorowski podjął grę trumną Barbary Blidy, czyli włączył się w akcję, którą już ze trzy lata prowadzą wspólnie postkomuniści wraz z postsolidarnościowymi apostatami opozycji antykomunistycznej.

Gra jest bezpardonowa i nie liczy się ani z faktami, ani z przyzwoitością, a kandydat Platformy świetnie się w tym bagnie znajduje. Generalnie linia marszałka oraz stojących za nim środowisk sprowadza się do prostej tezy, że Jarosław Kaczyński  był współodpowiedzialny za klimat w Polsce, który zaowocował śmiercią Barbary Blidy.  Jeśli to nie jest ze strony Komorowskiego wyborcza gra trumną, to już nie wiem, co nią może być.

Prymitywizm tego przekazu wskazuje też grupę docelową, do której jest skierowany. To ci sami ludzie, czytelnicy Wyborczej, którzy słali listy pełne oburzenia do Adama Michnika, gdy ten ogłosił, że podpisał się na liście poparcia kandydatury Kaczyńskiego.

Komorowskiemu nikt tego nie powiedział, więc nie wie, że uniwersalne tezy fabrykowane w doraźnych celach, są bronią obosieczną.  Bo każdy z odrobiną oleju w głowie, wykorzystując ich uniwersalność, może naprędce przytoczyć analogie, które ośmieszają i uderzają w delikwenta głoszącego podobne nonsensy.

Można choćby zapytać, kto wytworzył taki klimat polityczny w Polsce, że polski premier Tusk mógł wbrew polskiemu prezydentowi podjąć grę z premierem rosyjskim, która doprowadziła do tego, że rocznicowe uroczystości w Katyniu zostały rozbite na dwie części ?  A to jest przecież bezpośrednia przyczyna, za którą prezydencki samolot znalazł się 10 kwietnia o godzinie 10.41 w smoleńskiej mgle.

Albo jaka atmosfera panowała w kancelarii premiera Tuska, że dyrektor tej instytucji rządowej nie widział innego wyjścia, jak tylko odebranie sobie życia ? Można by mnożyć kłopotliwe analogie dla różnych grup i środowisk – za czyjej prezydentury i kto rej wodził w mediach wtedy, gdy powstał taki klimat w Polsce, że Rywin uznał, iż z Michnikiem można załatwić ustawę za łapówkę ?

Samego marszałka można by zapytać, jak się czuje w klimatach eksponowanych przez jego przyjaciela Palikota, czy się dobrze bawi, gdy mowa o strzelaniu i patroszeniu politycznych rywali.

Jest pewien moment w tym wywiadzie, w którym spotykają się wybiórcza pamięć Komorowskiego oraz taktowna życzliwość Gazety Wyborczej. To jest w tym zdaniu, gdy kandydat Platformy szczyci się poparciem postkomunistów Kwaśniewskiego, Cimoszewicza, Olejniczaka. Natomiast z premedytacją przemilcza o wiele bardziej spektakularne nazwiska osób z tej półki, które się równie chętnie za nim opowiedziały.  A przecież w społecznym odbiorze waga nazwisk Urbana, Jaruzelskiego czy Dukaczewskiego jest nie mniejsza niż tych wymienionych powyżej.

Ale z jakiegoś powodu ani Komorowski ich nie wspomina, ani Gazeta Wybiorcza go na ten temat nie indaguje. Bardzo znamienne jest to przemilczenie obojga wysokich, umawiających się stron. No, być może to jest jedna i ta sama strona, wtedy to przemilczenie nie jest znamienne.

Dogrywki są najtrudniejsze” , Gazeta Wyborcza, 26-27. 06.2010.

napisz pierwszy komentarz