Komorowski jest łącznikiem PO z ludźmi WSI

avatar użytkownika Maryla

* Środowisko byłych funkcjonariuszy WSI, szkolonych głównie w Moskwie, jest "przejrzyste" dla rosyjskich służb specjalnych i może być przez nie wykorzystywane do osiągania różnych celów
* Właśnie takie osoby mogą znaleźć się w otoczeniu Bronisława Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim, gdyby wygrał on wybory

fot. 
R. Sobkowicz


Z dr. Krzysztofem Pietrowiczem, adiunktem w Zakładzie Interesów Grupowych Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, rozmawia Mariusz Bober

Były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski zapowiedział, że uczci szampanem wygraną Bronisława Komorowskiego. Byli funkcjonariusze WSI wyraźnie upatrują w kandydacie PO na urząd prezydenta swojego opiekuna...
- Nie wiem, czy opiekuna, czy raczej osobę sympatyzującą z ludźmi służb specjalnych, która może działać na rzecz tego środowiska, sprawując urząd szefa państwa. Bronisław Komorowski nie wygląda w tym wypadku na lidera. Znaczące jest, że jest to jedyny polityk PO, wprost przyznający się do związków i deklarujący sympatię wobec środowiska oficerów WSI.

Związki ze środowiskiem służb specjalnych wypomina się także samej Platformie. Jakie to może mieć znaczenie w tych wyborach?
- Platformie do pewnego momentu było nie po drodze ze środowiskiem WSI. Przypomnę, że spośród posłów tej partii tylko Bronisław Komorowski głosował przeciwko rozwiązaniu tej formacji. Tak było mniej więcej do momentu, gdy inny generał - Gromosław Czempiński, były szef UOP, czyli cywilnej służby specjalnej, przyznał się, że przyczynił się do utworzenia PO. Można zatem założyć, że Bronisław Komorowski odgrywa szczególną rolę łącznika między Platformą a środowiskiem byłych funkcjonariuszy wojskowych służb specjalnych. Być może między innymi dlatego został wybrany na kandydata tej formacji na prezydenta.

Teza, że PO jest swoistą ekspozyturą cywilnych, jak i wojskowych służb nie jest więc political-fiction?
- Nie można tego wykluczyć. Takie hipotezy należy badać i otwarcie o nich mówić. Byli oficerowie służb specjalnych dysponują dużymi zasobami, dzięki którym mogą odgrywać istotną rolę w polityce. Powstanie PO miało związek z ludźmi służb specjalnych, nawet jeśli później ich rola była marginalna. Był to na pewno niezwykle ważny czynnik w powstaniu partii, która obecnie zdominowała życie polityczne w Polsce.

Jak silne są obecnie związki Platformy ze środowiskiem służb specjalnych? Wywiad Gromosława Czempińskiego sprzed roku, w którym uznał się za współzałożyciela PO, odebrano jako ostrzeżenie dla tej formacji, by bardziej liczyła się z interesami ludzi służb specjalnych...
- Były to pewne sygnały wysyłane może nie tyle do polityków PO, ile do odbiorców przekazów medialnych, że jest jakaś wiedza, którą ludzie służb mogą wykorzystać. Nie jest to jednak porównywalne z poprzednimi wyborami z 2005 r., gdy Konstanty Miodowicz przyczynił się do wybuchu afery z udziałem Anny Jaruckiej, w wyniku czego z kandydowania zrezygnował Włodzimierz Cimoszewicz, uważany wtedy za najpoważniejszego rywala Donalda Tuska. Wówczas ludzie służb byli bardzo widoczni w środowisku Platformy. Ale od momentu objęcia rządu przez tę partię sytuacja przestała być jasna. Z jednej strony symboliczne jest przejęcie kontroli nad Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, jedyną służbą niekontrolowaną do niedawna przez PO. Ponadto cały czas największą służbą cywilną w Polsce - ABW - zarządza Krzysztof Bondaryk [były szef delegatury UOP - red.], choć pojawiły się głosy, że działa on w sytuacji konfliktu interesów, ponieważ przez pewien czas pracował w firmach uzależnionych od Zygmunta Solorza. Z drugiej strony, wspomniany wywiad Gromosława Czempińskiego pokazał, że niektórym ludziom służb nie jest już być może po drodze z Platformą.

Czego - w zamian za poparcie - środowisko służb oczekuje od PO?
- W związku z tym, że Platforma znajduje się u władzy, odpowiedź jest prosta: chodzi o to, by nikt nie przeszkadzał w załatwianiu interesów. Wspomniany Gromosław Czempiński od lat działa w biznesie, podobnie jak wielu innych byłych wysokich funkcjonariuszy służb specjalnych. Kontakty z partią władzy niewątpliwie ułatwiają prowadzenie interesów, a środowisko to niewątpliwie umie o nie zadbać.

Czy to właśnie umocowanie ludzi służb specjalnych w biznesie decyduje o ich znaczeniu dla PO i poparciu dla tej formacji, czy może jakieś inne powody?
- W tym przypadku nakłada się na siebie kilka czynników. Znaczenie mają wszystkie zasoby byłych funkcjonariuszy służb specjalnych. Ci ludzie zostali wyszkoleni do działania w ukryciu. Dla nich "spiskowanie" nie stanowi problemu etycznego. Jeżeli dołożymy do tego powiązania ze światem biznesu w III RP, ich znaczenie jest dużo większe, i trudno te dwie sprawy oddzielić.

Jak często to "załatwianie interesów" odbywało się kosztem polskiej racji stanu, i czy realizując je politycy PO, nie dążyli świadomie do osłabienia państwa?
- Dobrym przykładem jest tu przejęcie CBA przez PO. Pojawiły się mianowicie opinie, że miało to sprawić, by nie powtórzyła się sytuacja, w której państwowa służba przeszkadza w załatwianiu prywatnych interesów, i to za pomocą prominentnych polityków partii rządzącej. Bo przecież np. Zbigniew Chlebowski nie był jakimś tam szeregowym politykiem.

Jakie konsekwencje dla naszego kraju miałaby w tym kontekście wygrana Bronisława Komorowskiego w najbliższych wyborach?
- Wygrana Komorowskiego będzie niewątpliwie oznaczała wzmocnienie środowiska byłych służb specjalnych. Warto dodać, że - jak pokazał raport z likwidacji WSI - środowisko ich byłych funkcjonariuszy, szkolone głównie w Moskwie, było "przejrzyste" dla rosyjskich służb specjalnych, i może być przez nie wykorzystywane do osiągania różnych celów. A przecież takie osoby mogą znaleźć się w Pałacu Prezydenckim w otoczeniu Bronisława Komorowskiego, gdyby wygrał on wybory.

Czy w takim razie można uznać, że te wybory prezydenckie będą miały przełomowe znaczenie dla Polski?
- Tak, ponieważ jedna partia przejęłaby praktycznie pełnię władzy nad Polską, choć - na razie - w koalicji z PSL. Dlatego można się spodziewać, że w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych PO będzie chciała wygrać znaczącą większością i całkowicie zmonopolizować polską scenę polityczną. Gdyby zaś Platforma przegrała przyszłoroczną elekcję, mając Komorowskiego w Pałacu Prezydenckim, zyskałaby zaplecze na kolejne lata, co ułatwiłoby tej partii przetrwanie.

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100616&typ=my&id=my21.txt

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz