Pola herbaciane

avatar użytkownika igorczajka
Nie pojechaliśmy w końcu na Pik Adama. Nie starczyło czasu i energii. Nie było dobrego połączenia. Wszystkie znaki nam mówiły „odpuśćcie sobie”. No to sobie odpuściliśmy. Wybraliśmy się zamiast tego na okoliczne plantacje herbaty. Malownicze wzgórza porośnięte równo przystrzyżonymi krzakami, których liście zaparzamy sobie niemal codziennie. Byłem zaskoczony jak grube są to liście! Podobnie jak byłem zaskoczony paroma innymi informacjami.


Mianowicie herbata rośnie na dużych wysokościach. Im wyżej - tym lepsza. Takie z wysokości 1200-1500 m npm. to najpośledniejsze gatunki. Te rosnące i zbierane powyżej 2000 m npm. są najlepsze. Oglądane na zdjęciach we wszystkich folderach reklamowych, pięknie ubrane w kolorowe sari kobiety zbierające z uśmiechem na ustach młode listki herbaty, w rzeczywistości należą do najbiedniejszej grupy społecznej na Sri Lance. Większość z nich to Tamilki, które przyjechały z Indii kontynentalnych na przełomie XIX i XX stulecia. Do dzisiaj ich status niewiele się poprawił.


Niewątpliwie domy na plantacjach wyglądają dużo lepiej niż w środkowych Indiach, a mieszkańcy nie wyglądają na beznadziejnie zrozpaczonych, niemniej taki widok jak na powyższym zdjęciu nie należy do rzadkości, a raczej stanowi normę.


W fabryce Pedro Estate, ponoć najstarszej na całej wyspie, zaopatrzyliśmy się w herbatę w fabrycznym sklepiku. Niestety nie udało się obejrzeć ponad stuletnich, ciągle działających maszyn, bo była niedziela, ale i tak widoki wokół fabryki nie należały do brzydkich...

napisz pierwszy komentarz