Rządzący dzisiaj Polską wiele mówią o doganianiu bogatych członków starej unii, braniu przykładu ze sprawdzonych na zachodzie Europy wzorców i pomysłów. Europa przedstawiana jest idealistycznie, jako wielka rodzina, która łączą wspólne interesy.
Rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej, a „narodowe egoizmy” i sprzeczność interesów w UE jest oczywista, czego najwymowniejszym symbolem jest Gazociąg Północny.
Najbardziej dziwna i nie ukrywam dla mnie podejrzana jest polityka energetyczna polskiego rządu.
Jego poczynania idą w zupełnie odwrotnym kierunku niż strategie energetyczne takich krajów jak Niemcy czy Wielka Brytania.
W strategii energetycznej Niemiec, bowiem, jednym z głównych zamierzeń jest całkowita rezygnacja do 2030 roku z wykorzystywania energii atomowej i przejście na alternatywne źródła energii z geotermalną włącznie. W samej Bawarii przy wsparciu państwa wiercone jest 400 otworów dla geotermii, a bierze w tym udział również polska firma.
W Wielkiej Brytanii zaś podobna strategia zakłada zmniejszenie do 2020 roku udziału energetyki jądrowej w całej produkcji energii elektrycznej z 24% do 4%. Zauważono, bowiem (lepiej późno niż wcale), że koszty likwidacji po 30-40 latach eksploatacji elektrowni atomowej, znacznie przewyższają koszt jej budowy. I tak reaktory Magnox ( o mocy 2x138 MW) będą likwidowane w trzyetapowym, skomplikowanym cyklu, którego całkowite zakończenia ma nastąpić po 120 latach.
My po uzależnieniu się od dostaw rosyjskiego gazu do 2037 roku, planujemy budowę dwóch elektrowni atomowych i uzależnienie się od technologii francuskiej i dostawców uranu, którego zasoby światowe topnieją, a surowiec drożeje.
Dzięki benedyktyńskiej pracy nieodżałowanego profesora Sokołowskiego, światowej sławy geologa i odkrywcy polskich złóż gazu na Niżu Polskim, wiemy dzisiaj ponad wszelka wątpliwość, że Polska pod względem zasobów wód geotermalnych jest prawdziwym światowym Eldorado, a możliwość ich wykorzystania występuje w 2000 polskich gmin. I kiedy Niemcy nie mając tego bogactwa tyle, co my wiercą na potęgę i współfinansują z budżetu te prace, rząd Tuska z wielką determinacją zwalczał jeden odwiert eksploatacyjno-badawczy niesfornego redemptorysty z Torunia. Chodziło o to, aby wraży Rydzyk nie zaraził innych podobnymi pomysłami.
Podobna sprawa ma się z gazem łupkowym. Sączenie do opinii publicznej przekazu typu „to pieśń dalekiej przyszłości”, „nie wiadomo czy ten gaz jest”, „odkrywkowe wydobycie degraduje środowisko naturalne”, „może za 15 lat”, wygląda na występowanie przeciwko polskiej racji stanu.
Firma Marathon Oil,która posiada siedem licencji na poszukiwania i wydobycie gazu łupkowego w Polsce już stwierdziła w każdym z siedmiu obszarów obecność gazu i na wydobycie bynajmniej nie trzeba będzie czekać 15 lat. Ponadto istnieje szansa na to, że Polska dzięki tym zasobom może zapewnić bezpieczeństwo energetyczne nie tylko sobie, ale i zachodniej Europie.
Polski gaz łupkowy to nie tylko kłopot dla Gazpromu, ale jak widać problem dla UE, która coraz bardziej uzależnia się od tej rosyjskiej maszynki korumpowania polityków. No, bo jak zrozumieć niedawne słowa Jose Baroso współbrzmiące dziwnie z opiniami Bronisława Komorowskiego?
W Brukseli stwierdził on ni mniej ni więcej:
„Na razie jest za wcześnie na wydobywanie gazu z łupków. Komisja bada wszystkie możliwe skutki, w tym środowiskowe, zastosowania technologii do jego wydobywania.”
Jesteśmy w takiej oto sytuacji, że mamy potężne złoża węgla kamiennego, największe w Europie złoża geotermalne i wszystko na to wskazuje, wielkie zasoby gazu łupkowego.
Niech każdy odpowie sobie sam na pytanie: Czy Polski rząd i kandydat partii rządzącej na prezydenta działają, aby na pewno zgodnie z polską racją stanu?
napisz pierwszy komentarz