Kalendarium zaniedbań rządu Donalda Tuska w sprawie katastrofy polskiej delegacji na uroczystości 70. rocznicy mordu na polskic
Wrzesień 2007 - Aleksander Szczygło, minister obrony narodowej w rządzie PiS, podpisał decyzję o rozpoczęciu przetargu na zakup średnich samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie.
Marzec 2008 - Bogdan Klich, minister obrony narodowej w rządzie PO - PSL, zapowiada kontynuowanie przetargu, ale z pewnymi modyfikacjami: "Dostałem od premiera jasne dyrektywy. Brzmią one: utrzymać generalnie zasady przetargu zaakceptowane przez poprzedniego ministra obrony narodowej, zmodyfikować je tylko w dwóch punktach, tzn. dopuścić możliwość pozyskania samolotów używanych oraz zmniejszyć liczbę samolotów".
Maj 2008 - odejście z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego zapowiada dowódca pułku płk Tomasz Pietrzak i wielu innych oficerów. Stwierdził wówczas m.in.: "Sprzęt, który mamy, jest przestarzały. Dla nas to coraz większe ryzyko i coraz większa odpowiedzialność za najważniejsze osoby w państwie".
Styczeń 2009 - rząd PO - PSL odstępuje od koncepcji zakupu nowych samolotów na rzecz nabycia maszyn używanych. Tłumaczy to trudną sytuacją budżetu państwa.
3 lutego 2010 r. - Dmitrij Pieskow, rzecznik szefa rosyjskiego rządu, informuje, że Władimir Putin, premier Rosji, zaprosił Donalda Tuska, premiera Polski, do odwiedzenia, w ramach uroczystości rocznicowych, Katynia, "gdzie w końcu lat 30. w rezultacie politycznych represji zginęła duża liczba radzieckich obywateli, w 1940 roku zostali rozstrzelani polscy oficerowie, a później przez nazistowskich okupantów - liczni żołnierze Armii Czerwonej".
4 lutego - prezydent Lech Kaczyński informuje, że wybiera się na kwietniowe uroczystości rocznicowe do Katynia jako najwyższy przedstawiciel RP. Wyraża zadowolenie, że premier Tusk też będzie w nich uczestniczył. - Mam nadzieję, że wizę dostanę - mówi Kaczyński.
20 lutego - Władimir Grinin, ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce, twierdzi, że do kierowanej przez niego placówki nie wpłynęło żadne pismo z kancelarii Lecha Kaczyńskiego w sprawie wyjazdu polskiego prezydenta do Katynia. Rząd RP nie reaguje na prowokacyjną wypowiedź rosyjskiego urzędnika.
21 lutego - Aleksander Szczygło, szef BBN, w Radiu Zet ocenia wypowiedź Grinina jako nieprawdziwą. - Tego samego dnia, czyli 27 stycznia, zostało wysłane pismo właściwie jednobrzmiące do pana ministra Radosława Sikorskiego, ministra Andrzeja Przewoźnika i do ambasadora Rosji. Z informacją, że prezydent pragnie wziąć udział w uroczystościach 70. rocznicy zbrodni w Katyniu. I zadziwiające jest, że ambasador Grinin tymi swoimi słowami włącza się w sprawy wewnętrzne w Polsce - mówi Szczygło. - Bardzo niedobrze się dzieje, że pan tę sprawę wyciąga. Prosiliśmy, żeby nad kwestiami uroczystości w Katyniu zachować spokój - odpowiada mu Paweł Graś, rzecznik rządu. Tego samego dnia Ambasada Rosji w Polsce wydaje komunikat, że nie otrzymała żadnych konkretnych propozycji w sprawie udziału Lecha Kaczyńskiego w uroczystościach w Katyniu. W oświadczeniu na stronach internetowych placówki napisano, że ambasador Władimir Grinin został źle zrozumiany.
15 marca - Władimir Grinin, ambasador Rosji w Polsce, oświadcza, że nadal nie można rozpocząć przygotowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, ponieważ do tej pory do Moskwy nie dotarły żadne oficjalne informacje na ten temat. Polskie MSZ odpowiada, że strona rosyjska już dawno ustnie została powiadomiona o tej wizycie, zaś w ciągu kilku dni zostaną przekazane Rosjanom oficjalne dokumenty w tej sprawie. Władysław Stasiak, szef Kancelarii Prezydenta, wyraża przekonanie, że MSZ szybko ureguluje tę sprawę. Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ, podkreśla natomiast, że strona rosyjska doskonale wie o wizycie głowy naszego państwa zaplanowanej na 10 kwietnia, zaś formalnie zostanie poinformowana w momencie ustalenia wszelkich kwestii szczegółowych.
6 kwietnia - Janusz Kurtyka, prezes IPN, ogłasza podczas zorganizowanej konferencji, że do tej pory na wniosek polskich prokuratorów Rosjanie udostępnili zaledwie ok. 30 proc. akt prowadzonego przez nich śledztwa katyńskiego. - Śledztwo katyńskie trwa i będzie trwało, dlatego że jest to korzystne dla naszego państwa, ale przełom będzie możliwy wtedy, kiedy strona rosyjska odtajni dokumenty ze swojego śledztwa - zaznacza Kurtyka. Media spekulują, czy w trakcie uroczystości w Katyniu Putin przekaże szefowi polskiego rządu tzw. białoruską listę katyńską z nazwiskami 3870 Polaków zamordowanych w 1940 roku. Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy premiera Rosji, nie pozostawia złudzeń: premier Rosji nie przywiezie tej listy do Katynia.
10 kwietnia 2010 - tragedia prezydenckiego samolotu Tu-154M w Smoleńsku. Jako jedni z pierwszych na miejscu wypadku pojawiają się dwaj oficerowie Biura Ochrony Rządu, którzy ochraniają ciało prezydenta. Teren zabezpiecza następnie 180 funkcjonariuszy departamentu spraw wewnętrznych obwodu smoleńskiego i rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Tego samego dnia rząd RP wyraża kontrowersyjną zgodę na badanie katastrofy przez stronę rosyjską na podstawie konwencji chicagowskiej z 1944 r. o lotnictwie cywilnym.
19 kwietnia - rząd RP nie reaguje na apel prof. Jacka Trznadla, by powołać międzynarodową komisję techniczną do zbadania przyczyn katastrofy.
24 kwietnia - Edmund Klich, przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego powołanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej, będący jednocześnie przedstawicielem Polski akredytowanym przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), krytykuje dotychczasowy przebieg śledztwa, zwracając uwagę m.in. na to, że śledczy chcą całą winą obarczyć pilotów maszyny.
Początek maja - pierwsze informacje o nieodpowiednim zabezpieczeniu terenu katastrofy przez stronę rosyjską.
5 maja - Michał Boni, minister Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, zapowiada wydelegowanie ekipy archeologów do Smoleńska. Ta decyzja wzbudza zdziwienie w środowisku prokuratorów.
6 maja - Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu, p.o. prezydenta RP, informuje, że premier Donald Tusk wystąpił do władz rosyjskich o ponowne zabezpieczenie terenu katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Tego samego dnia posłowie PiS w projekcie rezolucji apelują do rządu RP, by natychmiast wystąpił "do władz Federacji Rosyjskiej w oparciu o wskazane wyżej przepisy prawa międzynarodowego o przekazanie stronie polskiej prowadzenia postępowania w sprawie tragicznej katastrofy samolotu Tu-154". Premier tłumaczy, że ewentualne przekazanie części lub całości śledztwa przez komisję rosyjską komisji polskiej byłoby możliwe dopiero po podpisaniu wzajemnego porozumienia czy umowy dotyczącej takich przypadków.
11 maja - dziennikarze znajdują radiokompas z kokpitu samolotu, dzięki któremu nawigator określał położenie samolotu względem radiolatarni umieszczonej przy lotnisku.
14 maja - do Moskwy udał się polski psycholog, by przesłuchać czarne skrzynki i ocenić, czy wylot z Warszawy z 27-minutowym opóźnieniem samolotu prezydenckiego mógł mieć wpływ na decyzje pilotów. Zapisy czarnych skrzynek nie wskazywały jednak na naciski wywierane na załogę.
25 maja - Edmund Klich, akredytowany przez władze RP przy rosyjskim MAK, obarcza pilotów odpowiedzialnością za spowodowanie katastrofy. Jego wypowiedzi wzbudzają sprzeciw prokuratorów polskich, którzy twierdzą, że za wcześnie jest wyrokować o winie na obecnym etapie śledztwa.
1 czerwca - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji publikuje część zapisów z czarnych skrzynek prezydenckiego samolotu. Decyzję o tym podjął marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, p.o. prezydenta, po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zdaniem prawników, o upublicznieniu zapisów powinna zadecydować prokuratura.
6 czerwca - Paweł Graś, rzecznik rządu, ujawnia, że funkcjonariusze rosyjskiego OMON, którzy zabezpieczali teren katastrofy, ukradli karty kredytowe jednej z ofiar - Andrzeja Przewoźnika, sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
7 czerwca - ministerstwo spraw wewnętrznych Rosji stanowczo zaprzecza, by smoleńscy milicjanci okradli zmarłego. Przyznano natomiast, że zatrzymano czterech żołnierzy podejrzanych o ten czyn. Graś tłumaczy rozbieżności w podanej przez siebie informacji niedoskonałością komunikacji pomiędzy urzędami administracji państwowej.
oprac. JAC
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100609&typ=po&id=po02.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz