Zanim urodziła się Zuzia, Iza miała przygotowaną całą listę chorób, na które może zapaść lub z którymi może się urodzić córka amatorów chodzenia po torach kolejowych i zamkowych piwnicach. Chciałam powiedzieć "niestety", no, bo niestety nie przewidziała, że będzie to choroba, która najmocniej dotyka potencjalnych turystów, zwłaszcza tak maleńkich. Biedna Zuzia, wisi od tygodnia na wyciągu ortopedycznym. Następny ma być gips, a potem jak nie szyna, to jakaś operacja...
- Wieszaj obciążnik - zakomenderowała Iza, i z półkilowym woreczkiem w ręku, uczepionym do jakiejś paraalpinistycznej liny, poczułam się, jakbym kopnęła stołek pod nogami skazańca. Bo niespełna dwumiesięczny Zuzik ma słabe jedno biodro, zwichnięte drugie biodro i w związku z tym jedną nóżkę o 2 cm krótszą. I mimo stosowania drugiego już rodzaju 24-godzinnej tortury nic się nie poprawia. Zabandażowana od biodra po kostkę, katuje się w szpitalnej sali, a Iza nawet nie może wyjść z nią na spacer. Zuzia jest jednak sprytna i włącza syrenę tak, że pozostaje wybór: albo wisi i wrzeszczy, albo Iza ją nosi na rękach i wszyscy wokół, z wyjątkiem lekarza prowadzącego, mogą spać spokojnie. Więc słonecznym czerwcowym popołudniem stoją tak obie przy oknie, wpatrując się tęsknie w zieleń miejską, dachy domów, wieżyce kościołów i na tę pierwszą górę śmieci (koło wiaduktu kolejowego!), którą dane było zdobyć Zuzi, w wózku. Nie muszę dodawać, jak przykro robi się Izie na samą myśl o tych szlakach. A przede wszystkim to Zuzia pozbawiona dopływu świeżego powietrza zaczyna się powoli, lecz konsekwentnie wściekać. Już dzisiaj Iza opracowywała plan wycieczki za druty, prześligzując się mało używanym, służbowym przejściem oraz opustoszałym o tej porze korytarzem wielkiego gmaszyska, jakim jest tak zwana nowa Akademia Medyczna. Iza, jak w filmie wojennym, zrozpaczona matka, tuląc niemowlę, umyka strażom i szczęśliwie daje porwać się... no, nie samolotowi, ale windzie ...Albo "Gang Olsena!", w którym ja ubezpieczam tyły. - Oj, kino... wszędzie, gdziekolwiek sie znajdę w towarzystwie Izy. Zapiszczał alarm! - Ciii... - uspokoiła mnie Iza, która po pięciu minutach beszelestnie przyfrunęła windą z dołu - Nikt nie pilnuje. No, tak. Kino, czyli wszystko gra. Bo przecież oni z Adamem już zaczęli wdrażać Zuzię w rytm wycieczek "sklep - cmentarz - pałac: "Wiesz - opowiadała Iza - jak tak szliśmy wzdłuż płotu, w wózku coś zapiszczało. - Głodna jest - ocenił Adam. - To co? - pokazałam na cmentarz - idziemy coś przekąsić między grobami? - Coś ty - odpowiedział ostrożnie młody tata - przecież ona na to za mała!"
napisz pierwszy komentarz