Konkluzja doświadczonego pilota: Silnik samolotu prezydenckiego oderwał się jeszcze w powietrzu

avatar użytkownika Redakcja BM24

Wtorek 1 czerwca br., godzina 17.15, stacja TVN 24. Od ponad godziny trwa demonstracja stenogramów z rozmów zarejestrowanych przez czarne skrzynki nieszczęsnego prezydenckiego samolotu. Prowadzący audycję redaktor dyżurny, nie mający zielonego pojęcia o stronie technicznej pilotażu, nieopatrznie zaprasza do studia i odbywa rozmowę z emerytowanym pilotem lotnictwa cywilnego Więckowskim (imienia nie zapamiętałem), który na Tupolewie wylatał około 2000 godzin.

Analizując – słowo po słowie – zapisy z ostatnich minut, pilot Więckowski, człowiek wielce doświadczony, kompetentny i potrafiący dokładnie wczuć się w sytuację jaka miała miejsce na pokładzie samolotu, stwierdza w sposób nie budzący wątpliwości, że przyczyną katastrofy była awaria jednego z silników. Zdaniem eksperta silnik ten oderwał się od samolotu jeszcze w powietrzu, na co wskazuje jego wygląd zewnętrzny po znalezieniu na miejscu katastrofy. Awaria silnika uniemożliwiła pilotom poderwanie samolotu i nabranie wysokości. Samolot nie zniżał się ku ziemi, a po prostu spadał, z czego piloci prawdopodobnie nie zdawali sobie sprawy. Dla potwierdzenia swoich wywodów pilot opisał doświadczenia własne, między innymi z lądowania Tupolewem w trudnych warunkach intensywnej burzy, na lotnisku w Paryżu. Relacja ta wprowadziła dziennikarza prowadzącego program w stan wyraźnej irytacji, a nawet osłupienia. Starał się więc jak najszybciej rozmowę zakończyć. Najwyraźniej hipoteza pana Więckowskiego zaskoczyła go i była wysoce niepożądana.

Kolejnym rozmówcą, przychodzącym jakby na odsiecz prowadzącemu, jest ekspert-teoretyk Hypki, który już dawno temu nie miał najmniejszych wątpliwości, że winnymi katastrofy są piloci. Zignorowali oni sygnały alarmowe i wszystkie obowiązujące procedury. Słowem, to ewidentni samobójcy. Ten superekspert ani słowem nie ustosunkował się do logicznej i zrozumiałej dla laików, wypowiedzi pilota Więckowskiego. Ponownie, tonem nie budzącym sprzeciwu, wydaje wyrok ostateczny.

Z programów telewizyjnych dotyczących katastrof lotniczych emitowanych w kanałach Discovery lub National Geographic laicy wiedzą, że w skrupulatnych dociekaniach przyczyn tragicznych zdarzeń elementem nieodzownym są szczegółowe badania (w tym badania laboratoryjne) nawet najdrobniejszych części, na jakie rozpadł się samolot. W śledztwie smoleńskim badających nie interesuje stan szczątków Tupolewa (co wynika z braku jakichkolwiek informacji na ten temat). Leżą odłogiem na płycie lotniska i nikt się nimi nie zajmuje.

Przekonywująca analiza stenogramów ze skrzynek dokonana przez p. Więckowskiego wskazuje, jak nieuprawnione jest twierdzenie, że samolot do końca lotu był sprawny technicznie. Ale czy wśród prowadzących śledztwo znajdą się odważni ludzie, którzy zdobędą się na zweryfikowanie diagnozy tego doświadczonego na Tupolewach człowieka? Bardzo wątpliwe, raczej wszystko wskazuje, że niemożliwe.

Jedyna nadzieja w pełnomocnikach rodzin ofiar smoleńskiej tragedii, którzy wymuszą to na drodze sądowej.

Jerzy Zerbe

 

 

http://www.bibula.com/?p=22433

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz