Wydaje mi się, że katastrofa
smoleńska zmusiła na chwilę wielkiego rekina do pokazania się w całej
postaci, choć na codzień widzimy tylko mało efektywnie wyglądającą
płetwę. Tym rekinem są wpływy rosyjskie w Polsce.
 Na codzień
wiemy, że rekin ten cały czas gdzieś pływa, ale widzimy tylko jego
drobny fragment. Nie potrafię inaczej, jak przez niezwykłą nadaktywność
współpracowników Rosji, wyjaśnić tego co można zaobserwować w polskich
mediach po 10 kwietnia. Przez ostatni miesiąc większość środków
masowego przekazu serwuje zwykłym zjadaczom chleba multum informacji,
które tworzą pewną logiczną całość tylko przy bezrefleksyjnym
przyjmowaniu ich do świadomości. Celem są właśnie zwykli,
niezaangażowani ludzie. Jednak występuję też skutki uboczne. Jeśli
jesteś bardziej aktywny więcej ugrasz, ale wnikliwy
obserwatorzy łatwiej zobaczą ciebie i twój sposób działania. 

W obecnym krytycznym momencie walki o pamięć o katastrofie wysuwają się dwie opcje, o których ludzie będą pamiętać latami:

1). Wina Rosjan, nieumyślna, bo
spowodowana niedbalstwem obsługi lotniska (niedziałające
lampy), kontrolerów itp. bądź umyślna czyli zamach.

2). Wina pilotów, którzy zdecydowali
się lądować pod presją dowódcy lotnictwa z polecenia Prezydenta (bardzo
popularne w internecie hasełko "Ląduj dziadu").

Stawka jest niebagatelna dlatego, moim
zdaniem, Rosjanie uruchomili swoje siły w Polsce, jeśli nie na 100% to
na pewno ich większą część. I niekoniecznie dlatego, że to był zamach,
a teraz to tuszują. Mogą to być zwykłe niedopatrzenia strony
rosyjskiej, które doprowadziły do katastrofy. Musimy pamiętać, że
Rosjanie już od pewnego czasu doskonale wiedzą, co było faktyczną
przyczyną katastrofy i podług tego prowadzą swoją grę. Fakt, że przekaz
jest tak niejasny, chaotyczny a polska opinia publiczna jest karmiona
informacją w tak dziwny sposób tym bardziej musi zastanawiać. Gdyby
faktycznie nagrało się, że Prezydent czy gen. Błasik nakazał lądować to
podaliby to od razu - siła takiego niusa byłaby ogromna. Tak nie
mają nic konkretnego, więc bawią się w insynuacje. W każdym bądź razie
władze w Moskwie muszą od siebie odsunąć jakąkolwiek odpowiedzialność.
Same względy wizerunkowe za tym przemawiają. W końcu jak można
traktować poważnie kraj, w którym z powodu zaniedbań gospodarza rozbija
się samolot z obcą głową państwa i wieloma oficjelami. Druga sprawa to
co o czym pisał Ziemkiewicz czyli karta śledztwa w grze o polską
prezydenturę.

Większość mieszkańców Polski nie
analizuje codziennie wszelkich przekazów dotyczących katastrofy.
Wychwytują tylko co nośniejsze tytuły. Te ochoczo dostarczają różne
podejrzane osobniki. Ostatnim egzemplum jest Edmund Klich, który wymyka
się mojemu pojmowaniu profesjonalnego urzędnika na tak istotnym
stanowisku. Rano powie, że nie powie, po południu może powie a może
nie, a wieczorem jednak się namyśli i powie. Być może mam zbyt małą
wyobraźnię, ale po prostu nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć jego
działalności w ostatnich dniach i nasuwają się dwie interpretacje. Gra,
albo w drużynie Tuska, albo Putina - obydwa teamy mają interes w tym,
by okazało się, że to Kaczyński doprowadził do katastrofy. A może to
jednak taki jeden wielki dream team... Albo inaczej, nightmare team...


http://wojtekbk.salon24.pl/186606,polska-agentem-stoi