Powalić Balcerowicza Gomułką … BEZCENNE :-) (Robi)

avatar użytkownika Maryla
Z wywiadu w Gównianej Witolda Gadomskiego z Prof. Leszkiem Balcerowiczem:
 
"Jak jest na tle Europy postrzegana stabilność Polski?
 
Robi wrażenie to, że Polska jako jedyny kraj Europy uniknęła recesji, ale nie można na tym budować strategii na dalszą przyszłość. Zmarnowaliśmy bardzo dobry okres 2005-07, gdy można było stosunkowo łatwo reformować finanse publiczne. Przez ostatnie dwa lata trwał paraliż decyzyjny wywołany wetem prezydenta. Problemy narastały, choć nie przybrały katastrofalnego rozmiaru. Jeżeli jednak na szczytach państwa utrzyma się paraliż, który utrudni podejmowanie niezbędnych działań, Polska będzie postrzegana jako kraj o rosnącym ryzyku politycznym. Bardziej uważni analitycy już się wpatrują w sondaże wyborcze i zastanawiają, czy po wyborach będziemy mieli scenariusz politycznego paraliżu i wrogości na szczytach państwa, czy scenariusz, który stworzy szansę, choć nie gwarancję na działania, które oddalą od Polski ryzyko kryzysu."
 
Całość tu:
 
I z dzisiejszego wywiadu Olczykowej i Goćka w Rzeczpospolitej z J. Kaczyńskim:
 
"Premier Donald Tusk uważa, że jeżeli Komorowski przegra wybory prezydenckie, to możemy się stać kolejnym zdestabilizowanym krajem w Europie, podobnym do Grecji. Choć – jak zaznaczył – dziś jeszcze nam to nie grozi.
 
Przypomnę, że kiedy prezydentem był mój świętej pamięci brat, a ja premierem, to Polska biła rekordy, jeśli chodzi o napływ inwestycji zagranicznych. Deficyt budżetowy szybko spadał, powstało grubo ponad milion nowych miejsc pracy, obniżyliśmy podatki, a płace szybko rosły. Te wskaźniki świadczą nie o destabilizacji, lecz o znakomitym rozwoju. Używanie takich argumentów jest więc niepoważnym traktowaniem wyborców. Jest w Polsce wielka potrzeba prawdy, mówmy więc prawdę także o sukcesach gospodarczych rządów Prawa i Sprawiedliwości.
A jeżeli chodzi o Grecję, to jej kłopoty wyniknęły z przyjęcia euro w sytuacji, gdy nie była na to przygotowana. Zwracam tu uwagę, że Grecja jest półtora raza bogatsza niż Polska. Więc jeżeli ktoś miałby nas doprowadzić do sytuacji takiej jak w Grecji, to prędzej monopol jednej partii, która chciała dla nas euro już w 2011 roku.
 
Czy to oznacza, że pana zdaniem nie powinniśmy się spieszyć z wejściem do strefy euro?
 
Uważam, że Polska powinna przyjąć euro w momencie dla nas najbardziej bezpiecznym i korzystnym.
Niektóre środowiska ekonomiczne uważały jednak Lecha Kaczyńskiego za hamulcowego reform finansów publicznych. Lech Kaczyński przeciwstawił się jednej zasadniczej sprawie, czyli prywatyzacji szpitali. I ja uważam, że ta reforma powinna być przedmiotem poważnej dyskusji, być może nawet referendum, bo to przecież dotyczy dostępności obywateli do służby zdrowia oraz majątku wartego miliardy złotych."
 
Całość tu:
 
Kto ma rację? Czy Balcerowicz, czy Kaczyński? Czy Polska straciła lata 2005-2007, a potem była paraliżowana wetem ŚP Prezydenta Kaczyńskiego, czy jednak bardzo dużo zyskała?
 
Chciałbym przeprowadzić pewien dowód, taki zabieg „utłuczenia” Balcerowicza Gomułką. Bo czasami tak się zdarza, że cały czas dane środowisko zwyczajowo MANIPULUJĄCE społeczeństwo, lecące ciągle PROPAGANDĄ, musi coś zrobić rzetelnie, bo za … pieniądze. Czasami posiądzie się taką funkcję, z którą jest związana konieczność stworzenia jakiegoś raportu, za który bierze się pieniądze i w którym trzeba przedstawić FAKTY, a nie PROPAGANDĘ. W biznesie nie płaci się za bzdety, które można swobodnie wypowiedzieć w wywiadzie w gazecie, która jest w stanie puści KAŻDY SYF. A która to gazeta i który to polityk (bo obaj panowie to politycy, jeden były szef partii UW, a drugi to obecny szef partii PiS i kandydat na Prezydenta), to chyba KAŻDY się zorientuje, po lekturze fragmentu raportu Monitorującego Komitetu BCC, opracowanego przez Prof. Stanisława Gomułkę, byłego Wiceministra Finansów w rządzie Premiera Tuska:
 
"Punkt wyjściowy: rok 2009 w sferze realnej.
 
„Dokumenty oficjalne i wypowiedzi przedstawicieli władz publicznych (rząd, opozycja parlamentarna, prezydent, NBP) wskazywałyby na duże zrozumienie zagrożeń w dziedzinie finansów publicznych i mogłyby sugerować akceptację potrzeby sformułowania sensownych celów jakiegoś programu naprawy. Ale z drugiej strony często mamy błędną diagnozę przyczyn tego, że w 2009 r. w skali całej gospodarki zamiast znacznej recesji mieliśmy tylko silne spowolnienie wzrostu (syndrom zielonej wyspy), a w przemyśle tylko umiarkowaną recesję. Co może ważniejsze, nie mamy propozycji zmian ustawowych potrzebnych do realizacji celów w obszarze stabilizacji i poprawy stanu finansów publicznych.
 
Program Konwergencji. Aktualizacja 2009 podaje pięć bardzo sensownych celów polityki makroekonomicznej na lata 2009-2012. Ale z braku innych inicjatyw ustawodawczych, dokument z konieczności określa znowelizowaną ustawę o finansach publicznych, wprowadzoną 1 stycznia 2010 r. jako „najważniejszą zmianę legislacyjną” w dziedzinie finansów publicznych. To ważna ustawa, sam mam znaczący wkład do tej ustawy, ale jest to ustawa przede wszystkim o charakterze porządkującym i dyscyplinującym, niż zmieniającym w sposób znaczący poziom lub strukturę wydatków publicznych.
 
Według Programu deficyt sektora ma się utrzymać na stabilnym, ale wysokim poziomie ok. 6-7 proc. PKB przez 3 lata, 2009-2011. W odniesieniu do r. 2009 dokument nie zauważa, że popyt krajowy spadł o 1 proc. i że główną przyczyną wzrostu PKB był duży wzrost eksportu netto, głównie za sprawą silnego spadku importu. W rezultacie miał miejsce duży spadek deficytu handlowego i deficytu na rachunku bieżącym. Wkład tego czynnika do wzrostu PKB to aż 2,7 pp. Silniejszy spadek importu niż eksportu nie zależał od polityki gospodarczej rządu, ale był wynikiem głównie silnej deprecjacji rynkowej wyceny złotego, a więc wynikiem ograniczonego zaufania do Polski (i innych tzw. krajów wschodzących) w warunkach ogólnego wzrostu ryzyka inwestycyjnego na świecie.
 
Wysoka złotówkowa cena euro podtrzymała wysoką zyskowność polskich przedsiębiorstw (w latach 2000-2002 było pod tym względem całkiem inaczej). W rezultacie w przedsiębiorstwach była na ogół mniejsza presja na to, aby redukować zatrudnienie i inwestycje. Oczywiście spadek popytu krajowego mógł być większy niż 1 proc. i de facto w wielu krajach UE był większy.
 
W tym kontekście Program mówi słusznie o pozytywnym wpływie impulsu fiskalnego, ale mówi w ten sposób: „Rząd Polski w ciągu minionego roku (r. 2009) wdrażał impuls fiskalny, szczególnie po stronie inwestycji publicznych, który przyczynił się do tego, że polska gospodarka w 2009 r. odnotowała wzrost gospodarczy”. Tymczasem wg tabeli nr 13 inwestycje publiczne wzrosły w r. 2009 nieznacznie, bo o 0,3 pp. PKB (z poziomu 4,6 proc. do 4,9 proc.). Natomiast w dokumencie nie mówi się nic o roli polityki fiskalnej w stymulowaniu konsumpcji. W szczególności pomija się fakt, że wzrosły transfery socjalne o 1 pp. PKB (automatyczny skutek istniejących ustaw) oraz spadły podatki typu PIT o 0,6 pp. PKB (realizacja ustawy przyjętej przez poprzedni parlament). Obniżona składka rentowa w latach 2007-2008 w skali ok 2 pp. PKB oraz wzrost wydatków becikowych zaczęły działać tuż przed kryzysem i wobec tego miały też duże znaczenie w podtrzymaniu konsumpcji. W sumie konsumpcja prywatna wzrosła w r. 2009 aż o 2,3 proc., czyli w mld zł około 5 razy więcej niż inwestycje publiczne.”
 
Całość tu:
 
Powalić Balcerowicza Gomułką, BEZCENNE :-)
 
Rząd J. Kaczyńskiego nie wprowadzał na siłę Euro w roku 2006 lub 2007, nie ścinał maksymalnie kosztów, aby dostosować się i móc wejść do węża ERM2, tylko ścinał podatki, bo chciał, aby wybuchła w Polsce na skalę ogromną przedsiębiorczość, aby powstała „nowa fala kapitalizmu”. Jak widać dalej tak uważa. NIE ZMIENIŁ się w tym. Obniżka podatków, likwidacja barier, likwidowanie korporacji, ostra walka na forum UE o maksymalizację środków unijnych na modernizację kraju i na ułatwienie wypłacania tych środków. Plan był realizowany w latach 2006-2007. Było ciężko, bo PO wówczas odmówiło współpracy, środowiska skupione wokół Balcerowicza brały udział w histerii antykaczystowskiej, czego szczytem był udział i współfinansowanie przez FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju, fundacja stworzona przez Balcerowicza) akcji „ZMIEŃ POLSKĘ, IDŹ NA WYBORY”, gdy Polską rządził PiS. Akcja ta prowadzona szeroko przez mnóstwo środowisk nienawidzących Kaczyńskich i PiS, współgrała ze społeczną akcją dzielenia Polaków na światłych i ciemnogród, czyli akcją „ZABIERZ BABCI DOWÓD”. Miało to zmobilizować elektorat antykaczystowski i niezdecydowany, do pójścia na wybory i poparcia ZMIANY, czyli PO, zniechęcając jednocześnie do tego Polaków popierających PiS. Udało się, a efekt tej zwycięskiej PROPAGANDY, był widoczny w wyborach 2007, kiedy to PO wygrało znaczną przewagą nad PiS, tworząc później rząd Tuska. Wpływ osób typu Balcerowicz na to zwycięstwo był ogromny. Uzyskano je dzięki kłamstwom dotyczącym rządom Kaczyńskiego, Gilowskiej i PiS. Rządom które były przecież bardzo dobre dla Polski (to wynika między innymi z raportu Gomułki), choć gdyby PO współpracowało wówczas z PiS, gdyby pomagało reformować finanse, restrukturyzować służbę zdrowia, przeprowadzić zakończenie reformy emerytalnej, w połowie porzuconej kiedyś przez rząd Buzka-Balcerowicza (to ci panowie są przyczyną obecnego problemu z przedwczesnymi emeryturami, niskim wiekiem przechodzenia na emeryturę, czego zdaje się nie pamiętać były Wicepremier rządu AWS-UW, były szef partii UW, Profesor Leszek Balcerowicz), to Polska zyskałaby znacznie więcej. Mnóstwo rzeczy należało przeprowadzić, ale mimo wszystko, przy tak cholernych trudnościach, Gilowska, Kaczyński i PiS, wycisnęli jednak bardzo dużo z chorej koalicji z SO i LPR. Wszystko dla dobra Polski. Gdy PO tylko kopało, zrywało kwora, odwoływało wszystkich ministrów, organizowało konferencje o łamaniu demokracji w Polsce (super info dla potencjalnych inwestorów zagranicznych), w osobach Wałęsy, Michnika, ŚP Geremka, Olbrychskiego (ohydna wypowiedź o Kaczyńskich i Polsce w Moskwie, którą to od wielu lat ukochał nasz dzielny Kmicic, choć raczej bardziej zdradziecki Azja) wypowiadało się dla zagranicznych poczytnych gazet, niosąc czarny PR o Polsce w świat. W tym czasie Kaczyńscy, Gilowska walczyli, aby maksymalnie dużo zrobić dobrego dla gospodarki i polskich finansów, dostając potworne medialne ciosy, za wszelaki idiotyzmy wciągnięte z tyłków zaprzyjaźnionych z PO mediów (do której to przyjaźni słodko przyznał się Wajda, podczas niedzielnego "seansu nienawiści", zwanego powołaniem „Honorowego” Komitetu Komorowskiego). Wiele nie udało się zrobić. Nie przeszła na przykład reforma finansów, którą to w formie ustaw złożono do Sejmu latem 2007 roku i którą to uwaliła ówczesna sejmowa koalicja do niszczenia wszystkiego: PO-SLD-PSL-SO-LPR. Udało się jednak zbudować silne podstawy, takie fundamenty, dzięki którym przechodzimy na razie prawie suchą nogą przez kryzys finansowy. Dowodem na to jest raport Gomułki, który – gdyby go solidnie przeanalizować – wychwala niesamowicie poprzedni rząd PiS  i Prezesa NBP Skrzypka, straszliwie krytykując obecny rząd PO Tuska.
 
Kto ma rację? Balcerowicz, czyli Rostowski, czyli Tusk i PO, czy rację miał i ma J. Kaczyński, ŚP L. Kaczyński, ŚP Skrzypek, Gilowska i PiS? Gomułka daje odpowiedź na to pytanie. Obniżki podatków, własna elastyczna waluta (a nie dopychanie od roku 2005 Polski do Euro), która dzięki fantastycznemu działaniu NBP, dała spokój przedsiębiorstwom w szczycie kryzysu, zachowując export, na krótko „raniąc” niewielką liczbę gospodarstw domowych mających kredyty w walutach obcych. Dzięki obniżkom podatków zaplanowanych i przeprowadzonych w Sejmie w latach 2006-2007 zwiększyła się znacznie konsumpcja, dzięki czemu w ogóle zostaliśmy „zieloną wyspą” i to mimo braku jakichkolwiek właściwie działań rządu, co też delikatnie, właściwie sprytnie delikatnie, skrytykował Gomułka. Chwalili się tą wyspą Tusk i Rostowski. Wszędzie gdzie się pojawia, podtrzymuje tą bajkę Balcerowicz. HIPOKRYCI i MANIPULANCI, powaleni przez … Gomułkę …
 
Piszę ten tekst w kontekście obecnych wyborów prezydenckich, bo hipokryci mają swego pupila Komorowskiego, a J. Kaczyński startuje w wyborach zamiast swego brata, który zginął w Katastrofie Smoleńskiej prawdopodobnie dlatego, że rząd Tuska nie zdecydował się na zakup nowych nowoczesnych samolotów, tylko podjął decyzję o remoncie drogich i konstrukcyjnie historycznych TU-154. Podobno pilotom zabrakło 5 sekund do podniesienia samolotu, gdy zorientowali się, że są za nisko. Gdyby mieli nowoczesne Boeingi, Embraery, to możliwe, żeby im się udało. I to jest taka NOWOCZESNOŚĆ a’la PO, którą się chwalą na lewo i prawo. Oni mówią, że są za NOWOCZESNOŚCIĄ, tyle że dla nich nowoczesnością jest stara myśl radziecka. Natomiast J. Kaczyński BYŁ i JEST za NOWOCZESNOŚCIĄ, bo chciał na przykład zakupu nowych samolotów i tak samo starał się czynić z gospodarką. W końcu PO MÓWI, że obniży podatki i ułatwi życie przedsiębiorcom, działając zupełnie na odwrót, a PiS nie tylko mówi, ale i działa w tym kierunku, będąc jednak wtłaczanym PROPAGANDĄ medialną, partyjną i taką za pomocą autorytetów (patrz powyższy wywiad z Balcerowiczem), w stereotyp partii skupionej na przeszłości, zaściankowej, antymodernizacyjnej, przeciwnej niskim podatkom i przedsiębiorczości. Absolutny fałsz, co udowadniam powyżej.
 
c.b.d.u.
 
PS 1. Te na końcu oznacza: co było do udowodnienia :-)
PS 2. Rząd już ma Embraery wydzierżawione z LOT. Czy jakiś dziennikarz będzie miał odwagę zapytać się, dlaczego Tusk zgodził się ponad 2 lata temu na rezygnację z przetargu na nowe samoloty dla VIP?
 
http://robi.salon24.pl/183710,powalic-balcerowicza-gomulka-bezcenne
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz