Wczorajszy dzień, w Łazienkach Królewskich upłynął pod sztandarem platformowej „kampanii miłości”, w której to znany reżyser – Andrzej Wajda – porównuje wybory prezydenckie do „wojny domowej”. Człowiek ten, nieodparcie dąży do podzielenia losu Kazimierza Kutza, który swego czasu też był reżyserem i też robił filmy tzw. „ambitne”. Chociaż zarówno w przypadku Wajdy, jak i Kutza „film ambitny” był jedynie nazwą umowną, pod którym kryje się ni mniej ni więcej jak kino nudne i koturnowe. Na Kutzu swego czasu się poznali i od tamtej pory reżyser przeszedł swoistą restrukturyzację – stał się senatorem. Dzisiaj do tego samego dąży Andrzej Wajda, z tym, że jego styl jest o wiele bardziej obrzydliwy i obelżywy w stosunku do Polaków, którzy nie popierają jego poglądów. Swój udział w kampanii Komorowskiego zaczął od listu otwartego, w którym to wyraził swój sprzeciw wobec pochowaniu Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. To był pierwszy krok, wtedy myślałem, że już nic gorszego Wajda nie może wymyślić, jednak w minioną niedzielę, poszedł o krok dalej wygłaszając kontrowersyjną mowę propagandową. Podobny bełkot zafundował nam Bartoszewski, który nie wiedzieć czemu jest dla wielu autorytetem. Jego styl mowy jest daleki od profesorskiego, bliżej mu rynsztoka, Dworca Centralnego – aniżeli autorytetu inteligentów, albo ludzi, którzy za takich uchodzą. Wczoraj, po raz kolejny, PO zafundowało nam koncert obłudy i chamstwa. Ubolewam jedynie nad miejscem jaki sobie obrali, zdobywając tym samym kolejny niezależny bastion. Co będzie następne... MDM, Pałac Kultury, czy może Wilanów. Andrzej Wajda w swej anty-patriotycznej mowie użył mocnych słów, których sensu, chyba do końca, nie rozumie – „wojna domowa” może pochłonąć także jego. No cóż… Andrzej Wajda chyba doszedł do wniosku, że jako reżyser jest wypalony, dowiódł tego filmami „Pan Tadeusz”, „Zemsta” i „Katyń”. Przez całe swoje życie kręcił filmy lekturowe, drętwe w wymowie i treści, a honorowy Oscar miał być jedynie nagrodą pocieszenia podarowaną przez Stevena Spielberga – bo na nic więcej Wajda liczyć nie może. Chociaż nie do końca – teraz liczy na Komorowskiego, to przykre o tyle, gdyż Komorowski nie liczy się z nikim. I tym pozytywnym akcentem zakończę mój wpis.

 

http://pisarz-polski.salon24.pl/183179,w-lazienkach-krolewskich