Kampania wyborcza idzie ścieżką która była do pewnego stopnia do przewidzenia. Niestety okazało się że miałem rację pisząc, że jedyna strategia jaka pozostała Platformie Obywatelskiej to agresywne ataki na PiS i jego kandydata Jarosława Kaczyńskiego. Przez chwilę, po 10 kwietnia, miałem nadzieję na jakieś opanowanie, jeśli nie z przyzwoitości to choćby z wyrachowania. Niestety bardzo szybko okazało się, że byłem naiwny niczym dziecko we mgle. Chwila wytchnienia była jedynie czasem w którym nabrzmiał jad który szybko wysączył się w podwójnej ilości. Do ataku ruszyły dyżurne autorytety, a PO jak wiadomo ma autorytety dla każdego wg. upodobań jego. Dla młodych-zabawowych wyprodukowano klip duetu autorytetów (WF), dla dojrzałych-salonowych zaapelowali certyfikowani autorytety-artyści.
Potem autorytety ruszyły za granicę, strasząc zachód strasznym Kaczorem i podsuwając winnego katastrofy smoleńskiej. Teraz tylko czekać aż pod wpływem tych wywiadów pojawią się “właściwe” artykuły w zachodniej prasie (może nawet na Jamajce) które triumfalnie będzie można zaprezentować “niezakompleksionemu” elektoratowi z komentarzem “znów się z nas śmieją, co za wstyd”.
W szczwanym planie pojawiły się jednak dwie rysy.
W kraju autorytety powtarzały jak mantrę, że oto Jarosław Kaczyński już zaraz, za chwilę, zacznie agresywnie atakować. Przypominało to autorytetowe przepowiednie w czasie “prawyborów” w PO, jakoby na pewno mohery zaatakują Sikorskiego z tego powodu, że jego żona jest Żydówką.
A tu... NIC. Nie atakuje? Pierwsze reakcje były nerwowe i automatyczne. Oskarżenia o agresywne milczenie, porównywanie do pedofilii i nekrofilii przelały czarę. To był taki szczyt głupiej bezczelności, który chyba tylko beton był w stanie przełknąć. Słupki panu marszałkowi spadają. Niestety, planu B Platforma nie ma. Limit obietnic cudów i gruszek na wierzbie został już wyczerpany w poprzedniej kampanii. Nowe obietnice tysięcy km autostrad i podwyżek płac mogłyby wywołać tylko śmiech i złość. Ewentualnie można by przedstawić jakiś realny, profesjonalny program. Ale przecież tego od populistycznej partii koryta nie można się spodziewać.
Drugi problem to sam kandydat. Komorowski co się odezwie to strzela coś takiego, że gdyby to się zdarzyło Kaczyńskiemu to dawno zostałby przerobiony na papkę przez dziennikarzy. Już w czasie żałoby, wyjątkowo irytujący był ten jego charakterystyczny sposób mówienia który sprawia wrażenie, że opowiada o tym jak po pijaku z kumplami polował na zająca i wlazł przy tym w kozie łajno. Niestety, nie w każdej sytuacji taki ton jest odpowiedni. Później padały wypowiedzi o tym jak to Lech Kaczyński mógł zawetować ustawę gdyby chciał, jak to mało ważne są szczątki które walają się na miejscu katastrofy, czy jak to zazdrości Jarosławowi Kaczyńskiego jego sytuacji. Choć media, nawet te rzekomo “pisowskie” traktują te wpadki z wyjątkową pobłażliwością, jednak marszałkowi zbiera się. Jeśli PO nie uciszy w jakiś sposób Komorowskiego, to w końcu sam się wykończy.
Z punktu widzenia PiS wystarczy teraz tylko czekać i jak najczęściej cytować marszałka. Ciekawe jednak jest pytanie o przyczynę takiego zachowania Komorowskiego. Albo jest tak pewny siebie, że sądzi, że może mówić co chce a wpadki i tak zostaną przemilczane przez media, albo jest głupi i nie wie co mówi, albo... nie chce wygrać wyborów. Możliwe, że PO postanowiła odpuścić sobie te wybory aby nie osłabiać swoich szans w wyborach parlamentarnych a przy okazji mieć uniwersalną wymówkę na nicnierobienie. Jeśli jednak chce wygrać te wybory to chyba już politycy platformy zdali sobie sprawę, że wystawienie Komorowskiego było fatalnym błędem.
napisz pierwszy komentarz