Profesjonalizm czyli bajka o śledztwie (macharozet)
Niemal od pierwszego dnia po katastrofie różne tak zwane „oficjalne czynniki”, wliczając w to ministrów naszego rządu (jak p. Kopacz czy p. Sikorski pytający „po co?” na sugestię przejęcia przez Polskę choćby części śledztwa) przekonuj nas o wyjątkowym profesjonalizmie strony rosyjskiej przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy i innych spraw z nią związanych.
Pierwszym zgrzytem, jakoś niezbyt zauważonym przez media, była informacja o transporcie „niezidentyfikowanych szczątków” przesłanych z Moskwy już po ostatnich pogrzebach jako swoisty, koszmarny „bonus” przez wspomnianych „profesjonalistów”, którym wszak z takim podziwem na ręce patrzyła pani Kopacz. Może rzecz właśnie w tym podziwie, zamiast którego bardziej na miejscu byłaby dociekliwość i solidność.
Dziś usłyszałem apel pana ministra Boniewo do ludzi, którzy odw2iedzili miejsce katastrofy aby oddawali znalezione tam przedmioty i resztki maszyny. Okazuje się, że tyle czasu po tragedii, jej miejsce zasłane jest ciągle resztkami samolotu, ubrań oraz przedmiotami należącymi do ofiar.
Dla mnie to wiadomość niebywała. Dotąd sądziłem, że ten wychwalany profesjonalizm polega i na tym, że, wzorem procedur stosowanych choćby w Stanach, miejsca upadku samolotu zbiera się najdrobniejsze choćby szczątki bo tylko tak da się zbadać cała maszynę. A to jest jedyna droga do tego by móc odkryć przyczyny wypadku.
Wygląda na to, że procedury tam na wschodzie, delikatnie mówiąc, nieco odbiegają od tego, co sobie wyobrażałem. Wychodzi mi, że spory kawałek Tupolewa już wrócił do Polski w postaci poupychanych po kieszeniach suwenirów ze Smoleńska albo osobistych relikwii.
Stąd coraz mniejszy dysonans odczuwam próbując jakoś postawić obok siebie obrazy widzianych w telewizji, składanych z drobnych części potężnych maszyn i tę zwalona na płycie smoleńskiego lotniska kupę złomu
A to znaczy, że całe śledztwo i ten mityczny profesjonalizm to zwykła bajka. Jak dotąd jedyna procedur o której przy okazji cokolwiek wiemy jest opisywane szeroko ( z różnych powodów) badanie zapisów „czarnych skrzynek”. I myślę, że tak naprawdę powinniśmy się cieszyć ze choćby tyle się robi by cos tam wyjaśnić. Wszak mogło się zdarzyć tak, ze i czarną skrzynką a nawet wszystkie ktoś spośród tych, którzy bez przeszkód szwendają się po miejscu katastrofy, mógł sobie wziąć na pamiątkę.
Trudno więc dziwić się temu, że tyle wokół tego śledztwa narasta mitów i plotek. Czy nie jest tak, że jeśli każe się człowiekowi domyślać to jest on w stanie wymyślić wszystko?
Uparte sprowadzanie prac ekspertów do „czytania” zapisów i ewidentny bałagan miast systematycznego gromadzenia wszystkich szczątków mogą a nawet muszą narzucać wrażenie że w tych naciąganych ‘procedurach” i tym wychwalanym na wyrost „profesjonalizmie” może chodzić o coś innego niż wszyscy (a raczej prawie wszyscy) oczekują.
Dlatego tak irytuje mnie to bezrefleksyjne żyrowanie wszystkiego co dzieje się na wschodzie w opisanej sprawie przez nasze „czynniki oficjalne”. Irytuje mnie bo cóż innego mam myśleć o tym jak nie to, że albo im ta bylejakość pasuje albo zdecydowali się być „potakiwaczami” wbrew faktom w imię jakichś istotnych celów (chciałbym je poznać jeśli tak jest) albo też mamy do czynienia z osobliwym nagromadzeniem dyletantów. Po tej i tamtej stronie. W tym wśród naszych eksponowanych „czynników oficjalnych”
http://rozaniec.salon24.pl/178243,profesjonalizm-czyli-bajka-o-sledztwie
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz