Pamiętam jak dziś zamach na WTC i to, jak z zapartym tchem śledziłem tamte wydarzenia w jeszcze nieopierzonej, bo istniejącej dopiero od miesiąca stacji TVN24. Przez ekran przewijały się dziesiątki twarzy ludzi, którzy w krótkich słowach wyrażali rozpacz, ból, strach, niepewność, miłość do ojczyzny, gniew, a nawet chęć odwetu. Łzy lały się z ekranu strumieniami, a każda szanująca się amerykańska stacja telewizyjna poczytywała sobie za honor nagrać i emitować niemal non stop filmy, którym można by nadać jeden wspólny tytuł: „SOLIDARNI 2001”. Ofiary tragedii w oczach zwykłych ludzi stawały się wówczas herosami, bohaterami, męczennikami.
Pamiętam jak w tamtych pamiętnych dniach władze USA poważnie traktowały własne społeczeństwo. Meldunki, relacje na żywo, briefingi, oficjalne komunikaty wychodziły naprzeciw oczekiwaniom narodu i nie było im końca. Czy byli w tamtym zdawałoby się zjednoczonym społeczeństwie ludzie, którzy by w tych reakcjach zwykłych ludzi widzieli coś złego, nieszczerego lub niepokojącego i groźnego?
Być może tak, ale nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się w tak tragicznym momencie podważać autentyczność i szczerość tych reakcji. Nikt normalny i przyzwoity nie odważyłby się z tego tłumu wyłuskiwać nieznanych aktorów by wysuwać tezę, że to wszystko jest ukartowane i robione za pieniądze. Żaden pastor, ksiądz czy rabin nie śmiałby w tych dniach przemówić do swoich wiernych znanymi nam słowami:
Męczennikami są osoby, które oddały życie za wiarę. Mówiąc o ofiarach katastrofy w Nowym Jorku należy unikać patosu
Żaden salonowy błazen czy komediant nie śmiałby w tym tragicznym dla Amerykanów czasie wykpiwać kogoś z rodziny ofiar. Dlaczego by tego nie zrobili? Z tej prostej przyczyny, że nawet, jeżeli się nie utożsamia z tym społeczeństwem czy narodem to taka reakcja byłaby ich końcem, a być może wzburzony tłum rozniósłby ich na strzępy.
Dla nas wszystkich, którzy czujemy się Polakami i patriotami wydarzenia z 10 kwietnia 2010 są tym samym, a może nawet czymś więcej niż dla mieszkańców USA była zamach na WTC. Polskie media zaś w większości zdają się stać po przeciwnej niż my stronie barykady. One zamiast nam służyć okopały się w rogatkach Warszawki i Krakówka i wysyłają, co rusz przeciwko nam różnych Kuklinowskich by rozsadzili narodową i patriotyczną kolubrynę. Oni coraz bardziej wyraźnie starają się to wydarzenie zepchnąć na boczny tor, przemilczać, zapomnieć.
Zastanawiam się, co bym zrobił gdybym w tym okresie był redaktorem naczelnym opiniotwórczej gazety i czuł się jednocześnie częścią tego narodu, Polakiem i patriotą. Być może puściłbym w tych dniach pod wpływem emocji jakiś nieprzemyślany tekst. Jaki? Na przykład przypomniałbym zabójstwo w dniu urodzin Putina, znanej dziennikarki Anny Politkowskiej. Może opisałbym umierającego na oczach świata, otrutego przez Kreml, Aleksandra Litwinienkę lub śmierć rosyjskiego prokuratora, który śmiał na serio wykryć sprawców podłożenia bomb w budynkach mieszkalnych w Moskwie, które to wybuchy zapoczątkowały ostateczne rozwiązanie kwestii czeczeńskiej i ogromną popularność obecnego premiera Rosji?
Jedno jednak na pewno nie przyszłoby mi do głowy. Nie sączyłbym insynuacji, że to mój prezydent i ofiara tej katastrofy była w jakiś sposób winna za to nieszczęście. Gdybym tak podle postąpił czułbym się jak Pawka Morozow wydający swego ojca lub zwykły nikczemnik i zdrajca własnego narodu.
Oglądałem wczoraj TVN24. Przez cały okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego do momentu jego tragicznej śmierci, nigdy ta stacja nie poświęciła mu w ciągu jednego dnia tyle czasu ile kandydatowi i marszałkowi sejmu Komorowskiemu.
Komorowski na mszy, Komorowski przemawia, Komorowski w sejmie i wreszcie wieczorem Komorowski w Pałacu Królewskim udziela wywiadu dziennikarce Anicie Werner. Wywiadu tak sztucznego i wyreżyserowanego, jak pamiętne PRL-owskie Tele-Echo z Ireną Dziedzic, TW „Marlena”.
A co w międzyczasie? W międzyczasie dobroduszny i posiadający gołębie serce Władimir Putin przybywający do Soczi by przywitać dwa kaukaskie lamparty.
To nic nowego. Przecież w TVN24 i Gazecie Wyborczej szydzących z naszego miejscowego prezydenta i odczłowieczający go przy każdej okazji nie raz dowiadywaliśmy się jak:
„Putin asystując naukowcom nałożył na głowę uśpionego niedźwiedzia obrożę z nadajnikiem satelitarnym, a następnie pomagał podnieść zwierzę do zważenia. Na koniec uścisnął mu łapę i życzył powodzenia.Wezwał również do usunięcia zalegających w regionie tysięcy zbiorników z paliwem jeszcze z czasów sowieckich, które zagrażają środowisku.
Albo
„Władimir Putin przybył nad Morze Czarne, żeby przywitać dwa lamparty przywiezione z Turkmenistanu. W skupieniu przyglądał się zwierzętom, a kiedy jedno z nich z rykiem natarło na kraty klatki, niewzruszony Putin powiedział: - Znaleźliśmy wspólny język.”
Albo
„Putin karmi bieługę na wyspie Czkałow”
Albo
„Premier Rosji Władimir Putin dokonał iście bohaterskiego czynu: w dzikich lasach na Dalekim Wschodzie ocalił ekipę telewizyjną przed atakiem rozwścieczonego tygrysa. Putin, który właśnie postanowił zrobić sobie krótką przerwę od debaty na temat Gruzji, uchronił dziennikarzy i operatorów, strzelił do zwierzęcia usypiającym pociskiem.”
Nie ma jedności nie oszukujmy się. Jesteśmy MY i ONI.
ONI nie maja za wrogów poszczególnych ludzi czy partie polityczne, ICH wrogiem jest polski naród i jego patriotyzm. Ten lęk przed patriotyzmem i walka z nim trwa nieprzerwanie od okrągłego stołu.
To wtedy właśnie były pierwsze lekceważone przez nas symptomy. To wtedy główni aktorzy tego przedstawienia zjednoczyli się wiedząc, że maja wspólnego wroga, Polski Patriotyzm.
Wraca tu znowu ten tragiczny Katyń.
W czasie obrad Okrągłego Stołu mecenas Władysław Siła-Nowicki poprosił o uczczenie zamordowanych kapłanów: Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca minutą ciszy. Telewizja Polska usunęła ten moment z transmisji na antenie ogólnopolskiej.
Zamordowany w 1989 roku ksiądz Niedzielak był niezłomnym kustoszem pamięci o Katyniu i po śmierci z rąk „nieznanych sprawców” nazwano go „Ostatnią ofiarą Katynia”. Nikt nie przypuszczał wtedy, że nie jest to koniec katyńskiej daniny krwi.
Opatrzność ma chyba do naszego narodu jakąś słabość. Wydarzenia, których byliśmy ostatnio świadkami i te, które wkrótce nastąpią, to już nie są tylko znaki. Ktoś prowadzi nas wyraźnie za rękę jak małe dziecko ukazując nam, jacy mamy być i kto jest, kim.
Ten skupiony i poważny tłum żegnający parę prezydencką wykrzyczał swoja obecnością biblijne:
Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości
6 czerwca tego roku przybędzie, jako święty do Polski ksiądz Jerzy Popiełuszko. Przybędzie do nas pohańbionych tym, że do dziś nie potrafiliśmy ukarać i napiętnować sprawców jego męczeńskiej śmierci. Przyjedzie do kraju, w którym oprawcy w ciepłych bamboszach siedzą w wygodnych fotelach pobierając wysokie emerytury, a 19% polskich dzieci żyje w biedzie i w tym rankingu Polska przewodzi w UE.
Przybędzie i każdy z nas będzie musiał sobie odpowiedzieć na pytanie ile z tych słów, które nam przekazał w październiku 1982 roku wcieliliśmy w życie:
„Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Życie w prawdzie to dawanie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą.
Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, że go nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie prostujemy go, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. Odważne świadczenie prawdy jest drogą prowadzącą bezpośrednio do wolności.
Człowiek, który daje świadectwo prawdzie, jest człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, nawet w obozie czy więzieniu.
Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapominała, co było dla niej prawdą jeszcze przed niespełna rokiem, stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie.
Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i narodu jest przezwyciężenie lęku. Lęk rodzi się przecież z zagrożenia. Lękamy się, że grozi nam cierpienie, utrata jakiegoś dobra, utrata wolności, zdrowia czy stanowiska. I wtedy działamy wbrew sumieniu, które jest przecież miernikiem prawdy. Przezwyciężamy lęk, gdy godzimy się na cierpienie lub utratę czegoś w imię wyższych wartości. Jeżeli prawda będzie dla nas taką wartością, dla której warto cierpieć, warto ponosić ryzyko, to wtedy przezwyciężymy lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypominał swoim uczniom: "Nie bójcie się. Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a nic więcej uczynić nie mogą."
P.S. Żywię nadzieję, że redakcja Gazety Wyborczej nie będzie sobie rościła wyłączności na zamieszczone zdjęcie Bolesława Bieruta z sarenką.
3 komentarze
1. O cholera. To Bierut?
A myślałem, że Hitler.
michael
2. „Aby pozostać człowiekiem
„Aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie."
Całe życie staram się tak żyć. Zobaczymy jak dalej pójdzie.
A na TVN to ja ja bym się tak bardzo nie obrażał... Swoje koszerne interesy załatwiają.
http://polacy.eu.org/
3. Łomatko, a czy ta sarenka
to żywa, czy atrapa? Ja myślę, że atrapa, żywa by się nie dała Bierutowi.
Szczerze mówiąc, wolę damę z łasiczką.:))))
Pozdrawiam
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz