podstawy ekonomii tuskomorry
nissan, sob., 01/05/2010 - 19:55
MOTTO:
+++++++++++++++++++
Jesli mialbym oceniac stan naszej gospodarki i jej elity na przestrzeni rzadow tzw "Wolnej Polski" to uwazam, ze trudno o dobitniejszy wyraz niekompetencji elity politycznej i intelektualnej kraju niz ten, ktory wylania sie z analizy powyzszych wykresow.
Polska jest na drodze do katastrofy gospodarczej i politycznej przy ktorej zblednie kryzys "poznego Gierka" oraz stan wojenny nie mowiac juz o wczesniejszych zapasciac gospodarczych PRL
+++++++++++++++++++
Jak zazwyczaj bywa po powaznej katastrofie narodowej warto dokonac przegladu zasobow i funkcjonowania dotknietej wrazym ciosem jednostki gospodarczej. Nasza Umeczona Ojczyzna od pewnego juz czasu znajduje sie na ekonomicznej i politycznej rowni pochylej a Nasi Szanowni Zmarli rownie z Pozostajacymi Jeszcze Przy Zyciu Ojcami Narodu w niemalym stopniu przylozyli sie do dalszego pogarszania sytuacji. Jednym z najwazniejszych wskaznikow gospodarczych kraju jest wartosc nabywcza waluty. Determinuje ona bowiem dwie rzeczy podstawowe dla funkcjonowania gospodarki: sensownosc oszczedzania oraz uczciwosc rzadu w jego relacji z obywatelem. Jesli waluta ma stala wartosc nabywcza (mierzona w zlocie) to obywatele sklonni sa oszczedzac swoje dochody planujac w perspektywie czasu wieksze nabytki bez obawy, ze ich ciezko zarobione pieniadze pochlonie dewaluacja. Oszczedzanie zas gromadzi w bankach kapital, ktory moze byc uzyty dla utworzenia nowych przedsiebiorstw. To zas oznacza powstawanie nowych miejsc pracy i wzrost dochodow z podatkow dla budzetu panstwa. Tak wiec brak dewaluacji waluty pelni bardzo wazna funkcje w rozwoju i stabilnosci kraju. Dewaluacja waluty, ktora jest calkowicie sterowana przez bank centralny i rzad, powoduje tez wprowadzenie automatycznego podatku liniowego na zasoby pieniezne wszystkich bez wyjatku obywateli. Jest to podatek nie zatwierdzony przez parlament co powoduje, ze Nasi Odpowiedzialni Przedstawiciele moga udawac, ze nie sa niczemu winni. Nie mniej nie jest to nic innego jak zwykla kradziez jakiej dopuszcza sie elita na ludnosci, o ktorej interesy powinn dbac. Przy dewaluacji polaczonej z oprocentowaniem wkladow mniejszym niz stopien dewaluacji oszczednosci "wyparowuja" z rachunkow w tym sensie, ze z biegiem czasu wartosc nabywcza tych oszczednosci maleje. Naturalnym wnioskiem w takiej sytuacji jest wydawanie niemal natychmistowe wszystkich zarobionych zasobow oraz zycie na kredyt. To ostatnie jest szczegolnie pociagajace jesli oprocentowanie kredytu jest nizsze od stopnia dewaluacji.Ta wlasnie sytuacja przyczynila sie do obecnego kryzysu w USA. Na rysunku 1 przedstawiona jest wartosc nabywcza PLN , EC i USD w okresie 1995-2010.
Jak wynika z danych w okresie tym srednia dewaluacja roczna dla PLN wynosila 6.05% rocznie czyli kazda zlotowka wlozona na rachunek oszczednosciowy ( np w PKO) w roku 1995 stracila na wartosci 60.5 gr do roku aktualnego. Oprocentowanie wkladow a'vista jest niskie ale zapewne nieco zlagodzilo ten cios. Zauwazmy, ze oficjalne dane o inflacji sa zanizone i mowia o spadku wartosci wynoszacym okolo 4% rocznie. Spadek wartosci PLN nie jest monotoniczny ale trend historyczny jest "w dol" co oznacza, ze podstawowy warunek zdrowej ekonomii nie jest spelniony. Waluta polska, ta krew ekonomii, cierpi na anemie. Podobnie i nawet nieco gorzej wyglada sytuacja euro (EC) i USD. W okresie 2000-1995 (w roku 2000 byl poczatek obecnej depresji) USD dewaluowalo sie przecietnie z szybkoscia 7.43%/rok a EC z szybkoscia 6.44%/rok. Z tej perspektywy PLN nie wypada najgorzej. Najwyrazniej NBP staral sie dewaluowac zlotowke wolniej niz to robily banki Federalnej Rezerwy i Europejski Bank Centralny aby ulatwic obsluge dlugu zagranicznego. Oznaczalo to jednak takze pogorszenie warunkow eksportu polskich towarow, a co z tym sie wiaze, upadek zakladow produkcyjnych w kraju. Osobiscie uwazam, ze polityka dewaluacji waluty krajowej jest bledna i szkodliwa dla rozwoju Polski. Przypomina ona bowiem taktyke jednoczesnego naciskania na pedal przyspieszenia i pedal hamulca w samochodzie. Wszystko co z tego wyniknie to nadmierne zuzycie jednostki napedowej i klockow hamulcowych. Niestety taka wroga interesom kraju polityka pieniezna jest z nami od poczatku istnienia III Rzeczpospolitej. Jest ona zreszta w zasadzie kontynuacja polityki pienieznej PRLu. Spojrzmy teraz na wykres PKB Polski w latach 1980-2009. Jak widzimy na rysunku 2, PKB wykazywal trend wzrostowy w latach 1980-2000 wzrastajac z poziomu 100 mln uncji zlota do apogeum 700 mln uncji zlota. Nastepnie mielismy do czynienia z "oscylacjami krytycznymi" o trendzie horyzontalnym na poziomie okolo 650 mln uncji zlota po czym, po objeciu stanowiska premiera przez mgr Tuska PKB spadl gwaltownie do poziomu 450 mln uncji zlota odpowiadajacemu PKB z roku 1997. Byl to wiec spadek o 36% - prawdziwa katastrofa, ze ktora tylko czesciowo jest odpowiedziala swiatowa depresja gospodarcza. O tym jak dobrze prowadzone sa interesy kraju (czy przedsiebiorstwa lub rodziny) mowi nam bowiem budzet jednostki. Jesli wydatki bilansuja sie z przychodami to uklad utrzymuje sie o wlasnych silach nie wymagajac datkow czy pozyczek. Jak to wyglada lo w latach 1994-2009 pokazuje rysunek 3. Jak widac przez caly okres istnienia III RP czyli przez prawie 20 lat (tyle ile wynosil caly okres trwania "Polski Miedzywojennej") budzet panstwa nigdy nie byl zbilansowany i utrzymywal sie z dotacji oraz pozyczek zagranicznych i wewnetrznych. Dowodzi to niebywalej nieudolnosci elity rzadzacej. Jakiekolwiek przedsiebiorstwo dzialajace w podobny sposob dawno by juz upadlo. Polacy jako Narod zyja od poczatku III RP na kredyt wysprzedajac jak babcia nedzarka resztki majatku narodowego i bedac na laskawym chlebie Unii. Ta zas nie robi tego bezinteresownie! Na rysunku 4 pokazany jest polski dlug zagraniczny w latach 1995-2009 wyrazony w uncjach zlota i USD. Dlug wyrazony w USD rosnie monotonicznie przez caly czas. Dlug wyrazony w zlocie ustabilizowal sie w roku 2000 po gwaltownej dewluacji USD i teraz ma trend horyzontalny z duzymi oscylacjami . Nie widac natomiast zadnej tendencji znizkowej. Polska najwyrazniej nie wytwarza dostatecznego kapitalu aby wyjsc z pulapki zadluzenia w ktora wpedzily ja kolejne rzady III RP. Jest to zrozumiale jesli zauwazymy, ze kolejne polskie rzady niszcza systematycznie istotne galezie przemyslu narodowego niekiedy wyprzedajac je za grosze obcym inwestorom. Polska jest jak ten szewc, ktory na wodke sprzedal dratwe i kopyto po czym usiadl na stopniach kosciola i zebrze o jalmuzne. Kazde panstwo jest takze przedsiebiorstwem narodowym, ktore dokonuje wymiany towarowej z panstwami sasiednimi a nawet odleglymi. Jesli wymiana twarowa ma bilans dodatni to oznacza to, ze nasze towary lub uslugi sa tak potrzebne naszym kontrahentom, ze mozemy z uzyskanego zarobku kupic sobie wszystko czego sami nie mozemy lub nie chcemy wyprodukowac. Zyski w handlu zagranicznym pozwalaja tez splacic zadluzenie panstwa. Czy jest to mozliwe w III RP? Na rysunku 5 pokazane sa wyniki handlu zagranicznego i jego bilans w latach 1995-2009. Przez caly ten czas ani razu Polska nie miala dodatniego bilansu w handlu zagranicznym. Pewny trend wzrostowy zanotowano w latach 1999-2006 ale od czasu przejecia wladzy przez administracje Tuska sytuacja sie pogarsza. Jest oczywistym, ze artykuly pierwszej potrzeby moga nam zawsze dostarczyc kontrahenci zagraniczni. W tej chwili malo jest towarow, ktorych ktos poza krajem nie moglby wykonac i nam sprzedac. Ale na takie zakupy potrzebne sa srodki. Jesli kraj ich nie zarabia to musi rozwijac wytworstwo rodzime. Malo jest bowiem towarow niezastapionych a obowiazkiem rzadu jest zapewnic takie warunki do produkcji na terenie wlasnym, zeby tylko niezbedne minimum musialo byc sprowadzane z zagranicy. Wreszcie spojrzmy na to jak dobrze sie maja w kraju jego obywatele. To bowiem, ze wiekszosc ladnych nieruchomosci jest pomalowana za unijne datki czy tez nalezy do inwestorow zagranicznych nie oznacza jeszcze, ze obywatele kraja maja zatrudnienie i bogaca sie ze swojej pracy. Rysunek 6 pokazuje realne (w zlocie) wynagrodzenia roczne w latach 1995-2009. Jak widac wzrost sredniej placy realnej nastepowal w okresie 1995-2001. Nastepnie widzimy oscylacje przy horyzontalnym trendzie na poziomie okolo 20 uncji zlota rocznie w latach 2001-2007. Po tym nastepuje gwaltowny spadek placy realnej do poziomu z roku 1995 wynoszacego okolo 9.5 uncji na rok. Oznacza to, ze wzrost bezrobocia oraz zamykanie zakladow wytworczych wywolalo nadmierna podaz pracy, ktora przy malejacym zapotrzebowaniu na emigranto-pracownikow sezonowych w Europie Zachodniej spowodowala gwaltowne zubozenie populacji dzieki malejacymu wynagrodzeniu realnemu.
Jak wynika z danych w okresie tym srednia dewaluacja roczna dla PLN wynosila 6.05% rocznie czyli kazda zlotowka wlozona na rachunek oszczednosciowy ( np w PKO) w roku 1995 stracila na wartosci 60.5 gr do roku aktualnego. Oprocentowanie wkladow a'vista jest niskie ale zapewne nieco zlagodzilo ten cios. Zauwazmy, ze oficjalne dane o inflacji sa zanizone i mowia o spadku wartosci wynoszacym okolo 4% rocznie. Spadek wartosci PLN nie jest monotoniczny ale trend historyczny jest "w dol" co oznacza, ze podstawowy warunek zdrowej ekonomii nie jest spelniony. Waluta polska, ta krew ekonomii, cierpi na anemie. Podobnie i nawet nieco gorzej wyglada sytuacja euro (EC) i USD. W okresie 2000-1995 (w roku 2000 byl poczatek obecnej depresji) USD dewaluowalo sie przecietnie z szybkoscia 7.43%/rok a EC z szybkoscia 6.44%/rok. Z tej perspektywy PLN nie wypada najgorzej. Najwyrazniej NBP staral sie dewaluowac zlotowke wolniej niz to robily banki Federalnej Rezerwy i Europejski Bank Centralny aby ulatwic obsluge dlugu zagranicznego. Oznaczalo to jednak takze pogorszenie warunkow eksportu polskich towarow, a co z tym sie wiaze, upadek zakladow produkcyjnych w kraju. Osobiscie uwazam, ze polityka dewaluacji waluty krajowej jest bledna i szkodliwa dla rozwoju Polski. Przypomina ona bowiem taktyke jednoczesnego naciskania na pedal przyspieszenia i pedal hamulca w samochodzie. Wszystko co z tego wyniknie to nadmierne zuzycie jednostki napedowej i klockow hamulcowych. Niestety taka wroga interesom kraju polityka pieniezna jest z nami od poczatku istnienia III Rzeczpospolitej. Jest ona zreszta w zasadzie kontynuacja polityki pienieznej PRLu. Spojrzmy teraz na wykres PKB Polski w latach 1980-2009. Jak widzimy na rysunku 2, PKB wykazywal trend wzrostowy w latach 1980-2000 wzrastajac z poziomu 100 mln uncji zlota do apogeum 700 mln uncji zlota. Nastepnie mielismy do czynienia z "oscylacjami krytycznymi" o trendzie horyzontalnym na poziomie okolo 650 mln uncji zlota po czym, po objeciu stanowiska premiera przez mgr Tuska PKB spadl gwaltownie do poziomu 450 mln uncji zlota odpowiadajacemu PKB z roku 1997. Byl to wiec spadek o 36% - prawdziwa katastrofa, ze ktora tylko czesciowo jest odpowiedziala swiatowa depresja gospodarcza. O tym jak dobrze prowadzone sa interesy kraju (czy przedsiebiorstwa lub rodziny) mowi nam bowiem budzet jednostki. Jesli wydatki bilansuja sie z przychodami to uklad utrzymuje sie o wlasnych silach nie wymagajac datkow czy pozyczek. Jak to wyglada lo w latach 1994-2009 pokazuje rysunek 3. Jak widac przez caly okres istnienia III RP czyli przez prawie 20 lat (tyle ile wynosil caly okres trwania "Polski Miedzywojennej") budzet panstwa nigdy nie byl zbilansowany i utrzymywal sie z dotacji oraz pozyczek zagranicznych i wewnetrznych. Dowodzi to niebywalej nieudolnosci elity rzadzacej. Jakiekolwiek przedsiebiorstwo dzialajace w podobny sposob dawno by juz upadlo. Polacy jako Narod zyja od poczatku III RP na kredyt wysprzedajac jak babcia nedzarka resztki majatku narodowego i bedac na laskawym chlebie Unii. Ta zas nie robi tego bezinteresownie! Na rysunku 4 pokazany jest polski dlug zagraniczny w latach 1995-2009 wyrazony w uncjach zlota i USD. Dlug wyrazony w USD rosnie monotonicznie przez caly czas. Dlug wyrazony w zlocie ustabilizowal sie w roku 2000 po gwaltownej dewluacji USD i teraz ma trend horyzontalny z duzymi oscylacjami . Nie widac natomiast zadnej tendencji znizkowej. Polska najwyrazniej nie wytwarza dostatecznego kapitalu aby wyjsc z pulapki zadluzenia w ktora wpedzily ja kolejne rzady III RP. Jest to zrozumiale jesli zauwazymy, ze kolejne polskie rzady niszcza systematycznie istotne galezie przemyslu narodowego niekiedy wyprzedajac je za grosze obcym inwestorom. Polska jest jak ten szewc, ktory na wodke sprzedal dratwe i kopyto po czym usiadl na stopniach kosciola i zebrze o jalmuzne. Kazde panstwo jest takze przedsiebiorstwem narodowym, ktore dokonuje wymiany towarowej z panstwami sasiednimi a nawet odleglymi. Jesli wymiana twarowa ma bilans dodatni to oznacza to, ze nasze towary lub uslugi sa tak potrzebne naszym kontrahentom, ze mozemy z uzyskanego zarobku kupic sobie wszystko czego sami nie mozemy lub nie chcemy wyprodukowac. Zyski w handlu zagranicznym pozwalaja tez splacic zadluzenie panstwa. Czy jest to mozliwe w III RP? Na rysunku 5 pokazane sa wyniki handlu zagranicznego i jego bilans w latach 1995-2009. Przez caly ten czas ani razu Polska nie miala dodatniego bilansu w handlu zagranicznym. Pewny trend wzrostowy zanotowano w latach 1999-2006 ale od czasu przejecia wladzy przez administracje Tuska sytuacja sie pogarsza. Jest oczywistym, ze artykuly pierwszej potrzeby moga nam zawsze dostarczyc kontrahenci zagraniczni. W tej chwili malo jest towarow, ktorych ktos poza krajem nie moglby wykonac i nam sprzedac. Ale na takie zakupy potrzebne sa srodki. Jesli kraj ich nie zarabia to musi rozwijac wytworstwo rodzime. Malo jest bowiem towarow niezastapionych a obowiazkiem rzadu jest zapewnic takie warunki do produkcji na terenie wlasnym, zeby tylko niezbedne minimum musialo byc sprowadzane z zagranicy. Wreszcie spojrzmy na to jak dobrze sie maja w kraju jego obywatele. To bowiem, ze wiekszosc ladnych nieruchomosci jest pomalowana za unijne datki czy tez nalezy do inwestorow zagranicznych nie oznacza jeszcze, ze obywatele kraja maja zatrudnienie i bogaca sie ze swojej pracy. Rysunek 6 pokazuje realne (w zlocie) wynagrodzenia roczne w latach 1995-2009. Jak widac wzrost sredniej placy realnej nastepowal w okresie 1995-2001. Nastepnie widzimy oscylacje przy horyzontalnym trendzie na poziomie okolo 20 uncji zlota rocznie w latach 2001-2007. Po tym nastepuje gwaltowny spadek placy realnej do poziomu z roku 1995 wynoszacego okolo 9.5 uncji na rok. Oznacza to, ze wzrost bezrobocia oraz zamykanie zakladow wytworczych wywolalo nadmierna podaz pracy, ktora przy malejacym zapotrzebowaniu na emigranto-pracownikow sezonowych w Europie Zachodniej spowodowala gwaltowne zubozenie populacji dzieki malejacymu wynagrodzeniu realnemu.
Jesli mialbym oceniac stan naszej gospodarki i jej elity na przestrzeni rzadow tzw "Wolnej Polski" to uwazam, ze trudno o dobitniejszy wyraz niekompetencji elity politycznej i intelektualnej kraju niz ten, ktory wylania sie z analizy powyzszych wykresow.
Polska jest na drodze do katastrofy gospodarczej i politycznej przy ktorej zblednie kryzys "poznego Gierka" oraz stan wojenny nie mowiac juz o wczesniejszych zapasciac gospodarczych PRL.
Posted by Bobola at
http://bobolowisko.blogspot.com/2010_04_01_archive.html Posted by Bobola at
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz