Feldkurat Klich (Fredd)
Pewnie prędzej doczekamy się zrównoważonego budżetu, niż polityków honorowo biorących na siebie odpowiedzialność polityczną. Co się dziwić, lepiej przyspawać się do stołka, nawet jak w końcu wywalą to przynajmniej 3 miesięczna odprawa się należy. Tyle jest obecnie wart honor – 3 miesięczne pensje…
Jednak to co wyrabia Minister Rozbrojenia Narodowego w stopniu feldkurata woła po prostu o pomstę do nieba. W ciągu ostatnich dwóch lat doszło w Polsce do trzech spektakularnych katastrof lotniczych, już w 2008 r. pod Mirosławcem zginęła znaczna część dowództwa Sił Powietrznych. Wniosków nie wyciągnięto żadnych. Obecnie feldkurat Klich licytuje się z Niesiołowskim w obarczaniu winą za katastrofę prezydenckiego Tupolewa i za to, że zginęli wszyscy najwyżsi dowódcy poszczególnych rodzajów sił zbrojnych „Kancelarii Prezydenta”. Fakty są takie, że rozbił się WOJSKOWY samolot (kolejny…) pilotowany przez WOJSKOWEGO pilota. W cywilizowanym państwie minister obrony dawno podałby się do dymisji. No, ale wtedy nie otrzymałby 3 miesięcznej odprawy.
Kto ma cierpliwość niech poszuka w odmętach archiwum, jak wzywano Dorna do „wzięcia politycznej odpowiedzialności” za śmierć dwóch policjantów odwożących prominenta. Jak wtedy drżącym głosem Stokrotka przesłuchiwała Dorna. Jak pięknie mówiła o honorze.
Problemem naszej, pożal się Boże, „armii” jest chroniczne niedofinansowanie. Mówiąc po ludzku pieniędzy ni ma. Ale zaraz, zaraz ileś tam miliardów co roku Sejm na naszą „armię” uchwala. Gdzie te pieniądze się podziewają? Są po prostu marnotrawione. Obowiązujące rozporządzenie z października 2007 r. określa liczbę stanowisk służbowych w poszczególnych korpusach kadry zawodowej Sił Zbrojnych na poziomie 93 tysięcy: 27 tys. oficerów, 49 tys. podoficerów i 17 tys. szeregowych zawodowych. Jak zwykle w przypadku „rządu miłości” plan jest genialny, do 2012 roku ma być na odwrót, jeżeli chodzi o stosunek oficerów do szeregowców.
Co tam będzie w 2012 r. to zobaczymy, może będzie w „armii” tak jak to zapowiada feldkurat Klich, a może będzie koniec świata według kalendarza Majów. Na razie jest tak, że dowódców mamy licznych, tyle, że nie mają kim dowodzić. Radośnie zlikwidowano pobór, zastępując go planem stworzenia czegoś na kształt obrony terytorialnej. Rok 1939 r. pokazał, że plany nie sprawdzają się jako środki obrony przed atakującym przeciwnikiem. Teraz mamy „najlepszą koniunkturę geopolityczną od 400 lat”. Koniunktura, nawet najlepsza kiedyś się skończy. Ma też paskudny zwyczaj, że kończy się w dosyć nagły i niespodziewany sposób.
Wracając do ministra Klicha, jest on wyjątkowo dobrze przygotowany do pełnienia funkcji. Nie, nie, nie chodzi o to, że jako psychiatra jest w stanie bezbłędnie wykryć wariatów wśród podległych sobie generałów („jak prezes NBP Skrzypek być absolwentem studiów w zakresie inżynierii lądowej na Wydziale Budownictwa to być niekompetentny, jak minister Klich być psychiatra to on być kompetentna minister obrony”). Jego kompetencje wynikają z faktu, że był klientem niemieckich fundacji: Konrada Adenauera, Friedricha Naumanna, Friedricha Eberta. Wymienione fundacje stanowią jawną ekspozyturę niemieckich interesów, a środki otrzymują wprost z budżetu federalnego. Skoro nasi sojusznicy mają do Bogdana Klicha zaufanie, to oczywistym jest, że posiada on kwalifikacje do pełnienia urzędu. Tylko, wyjątkowy złośliwiec zacytował by radę chińskiego generała Sun Cy, by popierać u wroga wszystko to, co u siebie się zwalcza.
Jak fundacja ministra i jego żony otrzymała wsparcie od Niemców, to oczywistym jest, że nie pogardziła i Polskim. Jastrzębska Spółka Węglowa, Katowicki Holding Węglowy, PKN Orlen - kontrolowane przez Skarb Państwa firmy - dofinansowały działalność fundacji Instytut Studiów Strategicznych, której jednym z założycieli jest Bogdan Klich. Sponsorowane przez te spółki imprezy, odbyły się już po objęciu przez Klicha stanowiska szefa resortu obrony narodowej - pisze "Rzeczpospolita". Klich szefem resortu obrony został 15 listopada 2007 r., następnego dnia zrezygnował z funkcji prezesa ISS, ale formalnie został z niej odwołany dopiero na początku stycznia 2008 r. Na stanowisku prezesa fundacji zastąpiła go żona - Anna Szymańska-Klich.
Skoro to wszystko uszło ministrowi Najjaśniejszej na sucho, to kto by się czepiał, że kumpli poustawiał w podległych mu instytucjach (a co własnych pacjentów miał na stanowisko mianować?) Marcin Dulian (prezes spółki Grupa Hoteli WAM; dobry znajomy ministra obrony Bogdana Klicha, były dyrektor jego biura europarlamentarnego), Grzegorz Lipiec (dyrektor krakowskiego oddziału WAM; mąż posłanki PO Katarzyny Matusik-Lipiec, sekretarz małopolskiej PO i – według Onet.pl - wieloletni współpracownik Bogdana Klicha), Grzegorz Stawowy (dyrektora oddziału AMW w Krakowie, radny PO), Katarzyna Góralczyk (członkini rady nadzorczej WAM, dzielnicowa radna w Krakowie), Kajetan d'Obyrn (wiceszef klubu PO miejskiej rady w Krakowie).To tylko część listy członków Platformy, którzy pracują (niemal wyłącznie na kierowniczych stanowiskach) w WAM oraz AMW. Zapytany o taki stan rzeczy rzecznik MON odpowiedział dziennikarzom w standardowy sposób: Wszystkie konkursy w agencjach przeprowadzono zgodnie z obowiązującymi przepisami, a więc osoby wyłonione w ich wyniku spełniają wszystkie niezbędne wymagania.
Niech żyje feldkurat Klich!!!
http://www.rp.pl/artykul/422341,435150_Wiecej_szeregowcow__mniej_oficerow_.html
http://www.pardon.pl/artykul/7632/niemcy_placili_fundacji_klicha_za_to_wyleci_z_rzadu
http://www.wprost.pl/ar/151642/Chlebowski-sprawa-Klicha-powinna-byc-wyjasniona/
http://www.pardon.pl/artykul/7400/koledzy_ministra_zagarniaja_stolki_zgodnie_z_przepisami
http://teoriaspisku.salon24.pl/177117,feldkurat-klich
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz