Jak wiadomo Marszałek Bronisław Komorowski, kandydat z ramienia PO na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, w dniach 7-9 maja będzie przebywał w Moskwie na obchodach Dnia Zwycięstwa.

Wbrew całej dotychczasowej formalności zapraszania przez stronę rosyjską na powyższe obchody najwyższych głów państw tzw. koalicji antyhitlerowskiej, wizyta ta stanie się niewątpliwie najważniejszym punktem kampani wyborczej PO i Marszałka. Wiadomo też już - czemu również pod żadnym pozorem, ani względem, dziwić się nie należy i chyba u nikogo z Państwa takich reakcji to nie wywoła - iż prezydent Rosji D.Miedwiediew będzie okazywał w tych dniach Marszałkowi szczególne względy (już zapowiedział m.in. chęć spotkania z nim w trakcie tychże obchodów) i będzie go niewątpliwie przed kamerami za wszelką ceną próbował nam wypromować. Z tym samym mieliśmy do czynienia w przypadku Donalda Tuska, co też zrobiło niewątpliwie wrażenie (bo musiało robić) na naszym społeczeństwie, gdyż z takimi gestami poparcia ze strony najwyższych (jakichkolwiek) władz rosyjskich dla któregoś/którychś z polskich polityków mieliśmy do czynienia dotychczas jedynie za czasów PRL i PZPR.

Nie odkryjemy również "ameryki" jeśli stwierdzimy iż jedynym tak naprawdę powodem, dla którego to właśnie czołowi politycy PO i w ogóle jacykolwiek polscy politycy spotykają się z aprobatą Kremla - jest i było od początku zmarginalizowanie poparcia polskiego społeczeństwa dla PiS-u, wówczas jeszcze dla śp Lecha Kaczyńskiego, który otwarcie przeciwstawiał się dążeniom kremlowskich polityków do zdominowania na powrót byłych republik postsowieckich poprzez szantarz gospodarczy i stopniowe uzależnianie ich od - przede wszystkim - swoich złóż surowców energetycznych, największych w Europie i jednych z największych na świecie.

W dniach 7-9 maja możemy się spodziewać szczególnie ciepłego przyjęcia Marszałka Komorowskiego w Moskwie przez Miedwiediewa i Putina, co będzie się zwyczajowo już teraz tłumaczyć w kontekście ostatniej tragedii. Być może zostaną już poczynione jakieś wstępne kroki, niedwuznaczne obietnice itp, chociaż sądzę iż póki co będzie się to raczej odbywać w kategoriach wzajemnych uścisków dłoni, robienia wrażenia na opinii iż to są właśnie POlitycy, których polskie społeczeństwo powinno poprzeć jeżeli ma być w mowa o jakimkowliek dalszym ocieplaniu wzajemnych stosunków, czy też o jakichkowliek dalszych ustępstwach czy to w sprawie Katynia, czy to w sprawach co do których jakichś ustępstw rząd polski mógłby się spodziewać.

Innymi słowy, ta wizyta Marszałka Komorowskiego zostanie przez Putina i Miedwiediewa wykorzystana do tego aby zasygnalizować polskiemu społeczeństwu iż tylko w przypadku gdy to Marszałek Komorowski zostanie wybrany na prezydenta Polski, będzie mogła być mowa o jakiejkowliek współpracy pomiędzy oboma krajami, czy też rządami.

Sugestię tę niewątpliwie podchwycą z miejsca i będą na wszelkie "dyskretne" sposoby wbijać polskiemu społeczeństwu w głowę przede wszystkim takie media jak GW, TVN, a to wystarczy aby plan powiódł się niemal w stu procentach ze względu na to iż to właśnie GW i TVN są tym najpopularniejszym nośnikiem wszelkich marginesowych (marginesowych na początku przynajmniej, bo potem dzięki nim już nie) fobii w naszym społeczeństwie i wmawiania tych fobii, jakiegoś zapóźnienia, zapieklenia politycznego itp, tym, w których działalność tychże jest z zasady wymierzona, a mowa o PiS rzecz jasna.

Po tym propagandowym sukcesie Marszałka Komorowskiego i Prezydenta Rosji Miedwiediewa(jedynie jakaś wpadka, na którą raczej bym tutaj nie liczył, gdyż obie strony tym razem zadbają o wszelkie zabezpieczenia wizyty Marszałka Komorowskiego w Rosji, o wszelką pozytywną otoczkę dla niej itd, mnogłaby pomieszać im szyki) wszelkie znamiona innego przedstawienia tej wizyty zostałyby bez wątpienia poczytane jako kolejna próba zacietrzewienia stosunków pomiędzy oboma krajami i rządami, musiałyby paść zarzuty o rosofobię, co też niewątliwie zostałoby i tak czy owak zostanie - bez względu na to czy takie znamina będą, czy nie - w tych dniach przez owe media skontrastowane z polityką wschodnią jaką uprawiał w stosunku do rządu rosyjskiego, jego ambicji podporządkowania i zdominowania wszystkiego wokół siebie, jeszcze niedawno Prezydent Lech Kaczyński. A do tej formy polityki niewątpliwie będzie nawiązywał sam Jarosław Kaczyński, dlaczego bowiem miałby tego nie robić, skoro - tak się właśnie spodziewamy, my, jego wyborcy - jest mu ona bliska pod wieloma względami i jej kontynuacją będzie się przynajmniej - tak jak już nieoficjalnie zapowiedział - zajmował.

Tak więc Putin i Miedwiediew zrobią wszystko aby po wizycie Marszałka Komorowskiego w Moskwie, a potem (14 czerwca, proszę zauważyć, na parę dni przed samymi wyborami... jak to się wszystko układa!) w Miednoje, przychylne PO media wyrobiły w społeczeństwu właśnie to ciche przekonanie iż ewentualny wybór Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta Polski zniweczy wszelkie dotychczasowe "osiągnięcia" rządu PO i Donalda Tuska, jako wręcz jawny sygnał odtrącenia wyciągniętej do nas bratniej, rosyjkiej ręki. Wszelkie ewentualne głosy próbujące wyjaśniać iż to rzekome "osiągnięcie" rządu PO i samego Donalda Tuska jest niczym więcej jak tylko zewnętrznym objawem wykorzystania przez kremlowskich polityków dla swoich celów opozycyjnego charakteru PO i Donalda Tuska do PiS-u i wspieraniem jednej strony celem zmarginalizowania roli drugiej - zostałyby wówczas przedstawione jako wręcz totalna fikcja (bez problemu zdezoriętowanemu, zlaicyzowanemu pod względem świadomości politycznej społeczeństwu da się to wmówić) i jeszcze raz jako przykład tego zapieklenia politycznego, jak i swoistej rusofobii, czy coś w tym rodzaju, oczywiście nie ich, tylko PiS-u.

W przyszłych podręcznikach historii będzie to niewątpliwie opisane po czasie jako skuteczne wykorzystanie przez kremlowskich polityków wewnętrznej struktury naszej sceny politycznej i poprzez sympatyzowanie z jedną z opozycyjnych partii doprowadzenie do marginalizacji roli drugiej z nich, tej niewygodnej dla siebie, którą to sami ostatecznie poświęcimy na ołtarzu rzekomego ocieplania stosunków pomiędzy oboma krajami, podczas gdy jesteśmy w sposób jawny cały czas jako państwo marginalizowani przez stronę rosyjską na arenie międzynarodowej. Każdy to widzi i doskonale rozumie - każdy oprócz polityków PO, którzy w tychże podręcznikach zostaną niewątpiwie "przychylnie" podsumowani jako ci, którzy swoją naiwnością, ślepotą polityczną i krótkowzrocznością doprowadzili do stopniowej wasalizacji państwa polskiego wobec Rosji poprzez uprawianie biernej polityki zagranicznej i zadowalanie się pustymi gestami, Rosji bowiem, przy takim kierunku uprawianej przezeń polityki zagranicznej, na wzmocnieniu naszej pozycji w Europie i świecie nie zależy i zależeć nie może. Co jest jasne dla każdego, ale jak widać nie dla zaślepionej coraz bliższą w perspektywie prezydencją w kraju, PO.

Póki co mamy jednak dopiero 1 maja i do wizyty Marszałka Komorowskiego w Moskwie na obchodach Dnia Zwycięstwa jeszcze kilka dni, a do samych wyborów prawie dwa miesiące. Scenariusz wyżej opisany na ten czas niewątpliwie - jak się sami przekonamy wkrótce - będzie wcielany (punkt po punkcie) w życie. Wszystko od początku do tego prowadziło i takie muszą i mają być tego konsekwencje. Czy polskie społeczeństwo się na to nabierze? Jak dotąd się nabierało. 10 kwietnia z pewnością powiększył grono ludzi którzy zaczęli dostrzegać co się tak naprawdę przez ten czas wokół nich działo, jakie były tego przyczyny i jakie mogą być skutki.  Ilu ich jednak jest i ilu ich przetrwa w swoim przeświadczeniu, okaże się po tym jak zostaną podane ostateczne wyniki głosowania.

Wbrew temu co będą nam przede wszystkim wymnienione już media starać się wbić do głowy przez najbliższe tygodnie, kiedy to Marszałek Komorowski będzie bratał się w naszym imieniu z narodem rosyjskim - nie ma i nie było żadnej wrogości pomiędzy polskim a rosyjskim narodem, a rzekome ocieplanie stosunków pomiędzy "naszym" rządem a rządem rosyjskim to tylko zewnętrzny objaw tymczasowej koalicji PO z tymże, a którego to celem (rządu rosyjskiego) jest i było osłabienie wpływów polskiego państwa na arenie międzynarodowej. Nie sądzę aby i to było również celem polityków PO, Donalda Tuska, czy Bronisława Komorowskiego. Oni po prostu w swoim zaślepieniu, dążeniu do władzy za wszelką cenę, nie zauważają iż ich działalność ośmiesza i osłabia nasze państwo. Zachowują się jak dzieci, które w obliczu osiągnięcia upragnionego celu, totalnie zlekceważyli dotychczasowe intencje rządu rosyjskiego, jego dytychczasową politykę zagraniczną, której - tak jak było od początku i jest nadal - celem jest zmarginalizowanie naszej roli i pozycji w Europie i na świecie, gdyż tylko w ten sposób będzie wstanie osiągnąć to , do czego dąży, a czego daje świadectwo na każdym kroku, i dał również świadectwo ostatnio na Ukrainie.

 

http://glosobywatela.salon24.pl/176995,po-co-tak-naprawde-marszalek-komorowski-leci-do-moskwy