Ludzie szli cały czas, w małych grupkach, w dużych grupach, pojedynczo. Nieustannie przychodziły kolejne osoby.

Sukcesywnie Błonia zapełniały się. Niektórzy kursowali pomiędzy Rynkiem a Błoniami pieszo, na rowerach. Inni dotarłszy pozostawali razem patrząc w stronę, z której dobiegało bicie dzwonu, na kopuły nad którymi krążył helikopter, na niebo, które początkowo błękitnosine z wąskim jasny pasmem nad ziemią, stopniowo przejaśniało się w trakcie odprawianego tam nabożeństwa aby rozjaśnić się całkowicie podczas mszy w Kościele Mariackim pozostawiając wysokie cirrusy. Oczywiście były telebimy, policja i służby ratunkowe z całego kraju. Słońce świeciło cały czas, więc wreszcie było gorąco jak w lecie. Dopiero kiedy kolumna dotarła do Wawelu, przesłoniły je chmury. Dziś Kraków zamienił się w jedną wielką pielgrzymkę.

Potem trasami na wschód i południe odjeżdżały na sygnałach kolejne kolumny dyplomatyczne z zagranicznymi rejestracjami.

 

http://opinie.nienachalne.salon24.pl/172441,krakowskie-blonia-18-04-2010