Dzisiaj rano w radio Zet usłyszałem, że koszty naszej prezydencji w UE w drugiej połowie 2011 roku zaplanowano na 110 mln euro. Na tę kwotę składają się wydatki m.in. na różne szkolenia i promocję. Koszty prezydencji francuskiej wyniosły 150 mln, a szweckiej - 100 mln euro. O kosztach czeskich nic nie mówiono. Jesteśmy więc w stanie średnim.

Intrygują mnie wydatki na szkolenia - co to za nowie obowiązki dojdą naszym urzędnikom, że muszą się tak wiele się uczyć? Przeżyłem już kilka różnych prezydencji i nigdy nie zauważyłem też jakiejś szczegółnej promocji danego kraju. Zapewne jest to promocja wewnętrzna, na użytek własnych obywateli, żeby podkreślić ważność państwa- prezydenta w UE przez dane 6 miesięcy.

No więc - cieszmy się za te głupie 110 mln euro.

http://prowincjusz.salon24.pl/167946,zaplanowali-koszty-polskiej-prezydencji-w-ue