Pokolenie JP2 - czy istnieje? (Sed3ak)

avatar użytkownika Maryla

Ma taką manierę Tomasz Lis, zapraszania do swojego parapublicystycznego programu największy żyjący autorytet dla Polaków – Jurka Owsiaka. Badania wskazują, że w tym rankingu wysoką lokatę zajmuje również Kuba Wojewódzki. Tak wygląda ciemna strona mocy. Można powiedzieć, jaki program i prowadzący takie wyniki badań.

O Wojewódzkim wspominam nieprzypadkowo. W jednym ze swoich programów, w którym gościem był Szymon Hołownia, stwierdził on, ku wyraźnej aprobacie zaproszonego gościa, że „nie wierzy w pokolenie JP2”. Abstrahując od tego, czy ma rację, czy też jej nie ma Wojewódzki Jakub – zadaję sobie w myślach pytanie – to co się w takim razie wydarzyło pięć lat temu? 2 kwietnia 2005r.

Kiedyś mój znajomy, z ciągotkami do agnostycyzmu, wygłosił frazę podobną, do tej powyżej. Że coś takiego jak JP2 jest tylko bytem chwilowym, zresztą – szybko się komercjalizującym. Odpowiedziałem mu wtenczas, być może przy użyciu niezgrabnych słów, że coś takiego jak „pokolenie JP2” istnieje, tylko „zeszło do podziemia”.

Co miałem na myśli? Powoływałem się na swoje osobiste doświadczenia w kontaktach z młodymi ludźmi, poznanymi na pieszej pielgrzymce w 2006r. Jedna z takich osób – Ania, wraz z koleżanką ze studiów – Martą, rok wcześniej zgłosiły się jako wolontariuszki do stowarzyszenia pomocy niepełnosprawnym. Na samej pielgrzymce, pomagały osobom na wózkach, przemierzać dziennie po kilkanaście, kilkadziesiąt kilometrów trasy. Uświadomiłem sobie wtedy, że w mediach twór pn. „pokolenie JP2” nie ostanie się. Jego „przedmiot działalności” jest bowiem tak niemedialny, że rychło zostanie ogłoszony jego koniec. Nie pomyliłem się za wiele.

Wracając do Lisa Tomasza, w jednym z jego programów z serii „Co z tą Polską?”, wyemitowanych po śmierci papieża, padło takie stwierdzenie, że Polacy są świetnym narodem, ale beznadziejnym społeczeństwem. W domyśle: potrafimy się wznieść na jednorazowy heroizm, ale wykazujemy się słomianym zapałem, jeśli chodzi o sumienną pracę u podstaw. Wydaje mi się, że żadne społeczeństwo nie jest w stanie jechać na takich obrotach, na jakie wspięliśmy się w tamtych kwietniowych dniach. Warto docenić jednak to, że apatyczni na co dzień Polacy, mający we krwi półwieczne gnojenie komunizmem i postkomunizmem, wyraźnie przebudzili się… wtedy, 2 kwietnia 2005r.

Tego dnia bowiem, nastąpił przełom na miarę pokolenia! Dokonało się coś, co w życiu narodu odciska piętno i określa jego wartość. Dla naszych pradziadków był to rok 1918r. i odzyskanie niepodległości. Z kolei, los ich potomków trwale uwarunkowała II Wojna Światowa. Nasi rodzice, jako wydarzenie rzutujące na ich los w społeczeństwie, z pewnością wskażą strajki sierpniowe, a dalej Solidarność i wprowadzanie przez Jaruzelskiego stanu wojennego, które zdławiło w nich wybudzone ze snu poczucie wspólnoty.

Ludzie nowej generacji, pokolenie dzisiejszych dwudziesto i trzydziestolatków, natrafiło na próżnię historii oraz moment wyzucia życia społecznego z wszelkich wartości. Pieniądz, karierowiczostwo oraz polaczkowate cwaniactwo. Kościół i religia - jako pośmiewisko tzw. ludzi rozumnych oraz „Nie!” Urbana, jako najpoczytniejszy tygodnik w Polsce. Galopujący antyklerykalizm i „prawo do własnego brzucha”. Na deser, dwie kadencje prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego – człowieka, będącego uosobienie przytoczonych antywartości.

I w pewnym momencie – bach! Umiera papież, ludzie wychodzą na ulicę. Polacy, ponownie – tak samo jak w 1918r. i później – w sierpniu 1980r. zdali sobie sprawę, że są czymś więcej niż tylko bezmózgim tłumem. Większość, która publicznie żegnała Jana Pawła II, miała w sobie na tyle odwagi, aby zademonstrować przed otoczeniem, że religia katolicka jest czymś, do czego są przywiązani i co stanowi dla nich istotną wartość. To wtedy, wśród polskiej młodzieży, modnym stało się zawołanie 4xR (Religia, Rodzina, Rynek, Rozsądek). W ten czas, powstało coś, co później zakwalifikowano jako „pokolenie JP2”. Pokolenie ludzi, żyjących na co dzień w bagnie postpeerelu, spragnieni wartości i prawdziwych autorytetów, a przede wszystkim – spragnieni prawdy. Ci młodzi ludzie wyszli z cienia i złożyli publiczne świadectwo swojej wiary.

Właśnie dzisiaj, w pięć lat po tych wydarzeniach, przypada Wielki Piątek. Pamiątka męczeńskiej śmierci Jezusa. Dla chrześcijanina – najważniejszy dzień w roku liturgicznym, poprzedzający Święta Wielkanocy. Chyba nie można wybrać lepszego dnia na obchodzenie rocznicy umierania papieża. Umierania, podczas którego Jan Paweł II wzniósł na piedestał wartość cierpienia i chociaż na chwilę sprawił, że chory na duchowego raka świat zatrzymał się.

Dzisiejsza rocznica nie jest dla mnie rozpamiętywaniem przeszłości, czy – jak chciałby Tomasz Lis, pogrążaniem się w cierpiętnictwie. 2 kwietnia 2010r. to dzień nadziei na to, że dziedzictwo zostawione przez papieża nie rozpierzchnie się w cztery wiatry. A mówiąc mniej wzniośle – było nam dane żyć w czasach Największego Polaka – nie spieprzmy tego!

http://sed3ak.salon24.pl/167188,pokolenie-jp2-czy-istnieje

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz