Zmarnowane miliony na reklamę . Rządowy plan "B" Kopacz poniósł klęskę.
Gdyby Polska była firmą, której los zależy od skuteczności jej kampanii marketingowych, dawno by zbankrutowała. Mimo stosunkowo dużych wydatków na promocję naszego kraju te działania nie przynoszą widocznego rezultatu. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas kolejny zmarnowany rok.
A to powinien być rok Polski. Rok Chopinowski, 90. rocznica cudu nad Wisłą i 600. bitwy pod Grunwaldem, 30. rocznica podpisania porozumień sierpniowych powinny stać się świętami przypominającymi, jak ważną rolę odgrywaliśmy w historii Europy na przestrzeni wieków. Tymczasem najnowszą strategię promocji kraju, do której dotarła ''Polska'', opracowało... Ministerstwo Gospodarki.
W dokumencie o nazwie ''Strategia umiędzynarodowienia gospodarki polskiej'' resort proponuje, by promować za granicą polskie marki. Chce na to wydać ponad 35 mln zł. Problem w tym, że to kolejny marketingowy pomysł wymyślany w kompletnym oderwaniu od działań innych ministerstw. Nie ma jednego projektu, który przedstawiłby całościową wizję promocji kraju. Nadał Polsce twarz, na przykład wykorzystując potencjał, jaki niosą tegoroczne rocznice. - Bierze się to stąd, że w waszym kraju nie wiadomo, kto zajmuje się promocją: minister spraw zagranicznych, sportu, kultury i dziedzictwa narodowego czy może jeszcze jakaś pozarządowa organizacja - mówił ''Polsce'' Wally Olins, znany specjalista od marketingu państw.
Brak centralnego ośrodka decyzyjnego sprawia, że działania promocyjne są nieskuteczne - Wydatki na promocję kraju to największa strefa marnotrawienia publicznych funduszy w Polsce - podkreśla w rozmowie z ''Polską'' Eryk Mistewicz, specjalista od marketingu politycznego.
http://wiadomosci.onet.pl/2145989,11,gdyby_polska_byla_firma__dawno_by_zbankrutowala_marnujemy_miliony,item.html
- Program miał być wprawdzie realizowany w latach 2009-2011, przewidywał przekształcenie w spółki około 400 szpitali, na co rząd gotów był przeznaczyć 2,7 mld zł, ale po ponad roku jego wdrażania widać, że zainteresowanie nim ze strony samorządów jest, mówiąc najoględniej, nikłe - pisze
Zbigniew Kuźmiuk.
- Od momentu kiedy program ruszył, do Ministerstwa Zdrowia wpłynęło zaledwie 28 takich wniosków, a tylko na realizację zaledwie trzech ministerstwo przekazało środki finansowe,w sumie kilkadziesiąt mln zł – wylicza były poseł.
Zdaniem Kuźmiuka, przekształcanie szpitali w spółki idzie także tak wolno bo samorządowcy wiedzą,że w sytuacji kiedy Polska przeznacza na finansowanie publicznej ochrony zdrowia zaledwie około 4,5 proc. PKB, a Narodowy Fundusz Zdrowia od dwóch lat dysponuje budżetem w wysokości 55 mld zł w tym na finansowanie szpitali przeznacza około 25 mld zł w sytuacji kiedy koszty ich funkcjonowania gwałtownie wzrosły (głównie płace lekarzy ale także koszty leków, energii, paliw), może się skończyć dla nowo powołanej spółki tylko klęską.
Jak dodaje były poseł, "samorządowcy więc nie podejmują ryzyka choć resort zdrowia naciska, roztaczając przed nimi nowe miraże, że będzie nie tylko pokrywał zobowiązania publiczno-prawne, ale i zobowiązania wobec kredytodawców czy wobec dostawców szpitali".
- Dobrze więc,że ponad rok temu prezydent
Lech Kaczyńskizawetował ustawę o obligatoryjnym przekształcaniu szpitali w spółki. Gdyby się tak nie stało, to te nowo powstałe spółki padały by w roku 2010 jak muchy przy tym poziomie finansowania. Ale może koalicji rządzącej o to chodziło i pan prezydent popsuł dobrze zapowiadający się interes, o czym tak przekonująco mówiła swego czasu posłanka PO
Beata Sawicka– wnioskuje Kuźmiuk.
Przeczytaj cały wpis na blogu Zbigniewa Kuźmiuka
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz