"Rzeczpospolita", Piotr Jendoszczyk, 20 marca 2010, "Zbrodniarze bez kary"

"Byli żołnierze Dirlewangera mogą spać spokojnie, bo nie udało się znaleźć dowodów na to, że mordowali i rabowali.

W Niemczech żyje jeszcze 11 członków specjalnej brygady SS Oskara Dirlewangera uczestniczącej w krwawym tłumieniu powstania warszawskiego. Niczego nie muszą się obawiać. Nie ma żadnych dowodów pozwalających postawić ich przed sądem (...)"

Nie ma dowodów a świadkowie są. To mało?

"(...)Niemcy zamordowali tam (Teatr Wielki, 8 sierpnia 1944 roku - przyp. Boomcha) około 350 Polaków. – Z ekspertyzy historycznej dokonanej na potrzeby śledztwa wynika, że sprawcami tej zbrodni mogli być członkowie brygady Dirlewangera – mówi Piotr Dąbrowski, prokurator IPN. Co wydarzyło się tego dnia w Teatrze Wielkim, pamięta doskonale Marian Waldemar Świątkowski, emerytowany neurolog z Warszawy.

– Siedzieliśmy w bunkrze pod teatrem. W pewnej chwili usłyszeliśmy potężny wybuch, który wysadził stalowe drzwi schronu. Wpadli Niemcy. Rozpoczęły się gwałty i rabunki – opowiada Świątkowski. Miał wtedy 11 lat. W bunkrze był z matką i ojcem. Po jakimś czasie Niemcy wyprowadzili wszystkich na ulicę i uformowali z cywilów żywą tarczę, atakując sąsiedni budynek ratusza, w którym bronili się powstańcy.(...)"

Dla porównania polecam poczytać np. na blogu Mirosława Kraszewskiego o tym jak niemieckie sądy wydają wyroki o z góry przygotowanym brzmieniu. Wyroki skierowanie przeciw mieszkającym w RFN Polakom. To czy są świadkowie czy nie, czy sa dowody czy nie tu też nie ma żadnego znaczenia.

I żeby dzisiejsi i wczorajsi "adwokaci naszego wejścia do UE", Dirlewangerowcy czy urzędnicy Jugenamdt mogli działać i żyć bezpiecznie potrzebni sa pajace jak rządząca nami obecnie trupa. Klauny, beztalencia, burki, kundle, kolaboranci, zera, marni pijaczkowie i różnej maści szumowiny.

Andrzeju "Pięknyżyciorysie" Czumo, dlaczego nie chcecie pozwolić Polakom na posiadanie broni? Wy liberałowie?! Z obawy o bunt niewolkików?

Powstanie Warszawskie

ps:

"Niemieckie mity i uprzedzenia ", Zdzisław Krasnodębski, "Rzeczpospolita, 18 marca 2010,