Eks-antysemitka z PO a rozbiór sensologiczny w wykonaniu Milewicz

avatar użytkownika chinaski

Ostatni film G. Brauna na temat gen. W. Jaruzelskiego (a raczej wszystko to, co towarzyszyło jego emisji i co nastąpiło zaraz po nie...

Ostatni film G. Brauna na temat gen. W. Jaruzelskiego (a raczej wszystko to, co towarzyszyło jego emisji i co nastąpiło zaraz po niej) pokazał po raz kolejny, tym razem niezwykle sugestywnie, czym jest relatywizm moralny w wykonaniu "Michnikowszczyzny".
To zjawisko na wskroś nietuzinkowe, mdłe, moralnie niszczące.

Michał Cichy, były dziennikarz "Gazety Wyborczej" (, a obecnie uznany przez jej kierownictwo za szaleńca), w słynnym wywiadzie oświadczył:

"Misja Heleny (Łuczywo- przp. chinaski), która jest stuprocentową Żydówką, polegała zawsze na chronieniu polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem. To zadanie wykonała w stu procentach. Była komendantką ŻOB w latach 90. Nie można się dziwić, że ona ze swoim zapleczem kulturowym i genetycznym nie była specjalnie wrażliwa na to, że mordowano księży po 1981, czy że generał Fieldorf był ofiarą mordu sądowego, w którym brała udział sędzia Wolińska. Misją Łuczywo było ratowanie sędzi Wolińskiej i wszystkich, obojętnie jak zapisanych w historii Polaków żydowskiego pochodzenia przed jakimkolwiek nieszczęściem. Także przed naprawdę istniejącym tutaj antysemityzmem."
http://www.dziennik.pl/dziennik/europa/article325207/Wojna_pokolen_przy_uzyciu_cyngli.html

Ja nawet jestem w stanie zrozumieć tą swoiście pojmowaną (przez Łuczywo i całą "Wyborczą") misję ochrony "swoich", a więc Polaków pochodzenia żydowskiego. Żydzi (zwłaszcza ci polscy) zaraz po wojnie czuli, że nie mogą nigdy dopuścić do historycznej powtórki, że muszą się wzajemnie wspierać, działać razem.
Jakiś czas temu przeczytałem książkę Richa Cohen'a pt. "Twardzi Żydzi". Jest to luźno opisana historia żydowskiej mafii działającej najpierw w Nowym Jorku, a potem całych Stanach Zjednoczonych. Tzw. syndykaty zbrodni, bezlitośni zabójcy rodem z słynnego opowiadania Hemingwaya. Autor w pewnym momencie dochodzi do kontrowersyjnych wniosków, mianowicie uważa, że część Żydów garnęła się do mafii, gdyż nie chciała być postrzegana jako posłuszne owieczki idące na rzeź fundowaną przez nazistów w Auschwitz i Majdanku (tak postrzegano Żydów europejskich). Coś w tym jest, chcieli trzymać się razem, współpracować, bronić się wzajemnie za wszelką cenę.

Nie chcę porównywać tych dwóch zupełnie innych sytuacji, chcę tylko zrozumieć pewne myślenie, stan towarzyszący ludziom po traumie holocaustu.

Niestety, okazuje się, że ta obrona "swoich" (o której wspomina red. Cuchy) nie była wcale kategoryczna. G. Braun udowodnił, że gen. Jaruzelski nie przeciwstawiał się czystkom antysemickim w polskim wojsku ludowym. Helena Łuczywo, Adam Michnik, etc...nie mają mu tego za złe. Dlaczego?
Czyżby przyjaźń z oprawcą (powstała podczas wspólnych toastów w Magdalence) stała się silniejsza od tej niezwykle wyraźnej skłonności "do chronienia polskich Żydów przed jakimkolwiek złym losem"?

Najwidoczniej tak.
Kolejny przykład otrzymaliśmy dzisiaj:

"W Sejmie sprawozdanie komisji kultury nt. uchwały ws. uczczenia pamięci Ireny Sendlerowej przedstawiła Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO).(...)W 1968 roku Śledzińska-Katarasińska pracowała w "Głosie Robotniczym". Gdy trwały marcowe nagonki antysemickie opublikowała kilka artykułów, które to w swej wymowie popierały antysyjonistyczną politykę PRL. Po latach komentowała te zaszłości: – 30 lat temu ukazywały się artykuły, przyznaję, podłe i głupie, sygnowane moim nazwiskiem."
http://wiadomosci.onet.pl/2130856,11,skandal_w_100_rocznice_urodzin_bohaterki_platforma_moglaby_byc_bardziej_zreczna,item.html

Czy ktokolwiek z "Gazety" robi jakieś wyrzuty p. poseł z PO???
Nikt. W tej sytuacji układ priorytetów ulega głębokiej modyfikacji. Dziś inna, naczelna tropicielka polskiego antysemityzmu woli "na łamach" dokonywać "rozbioru sensologicznego poglądu prezesa PIS":

Powiada prezes: Włodzimierz Cimoszewicz mówi, że wystartuje w wyborach prezydenckich tylko wtedy, gdy "pojawi się realne zagrożenie ponownego wyboru Lecha Kaczyńskiego". Gdzie tu insynuacja? A w dalszym ciągu, proszę państwa: "Są powody, dla których [Cimoszewicz] w innych okolicznościach nie może kandydować".(...)My, czytelnicy, zostajemy więc sami z koniecznością rozbioru sensologicznego poglądu prezesa. Klucz do zrozumienia, a raczej klucz do wyczucia prezesa, tkwi w kilku słowach: "są powody" i "nie może kandydować". To są kamulce milowe myśli prezesa. Jeśli mówi "są powody", a ich nie wylicza, to każdy rozumie: powody są liczne (przecież prezes mówi "powody", a nie "powód") i wielkie jak armata, bo błahymi powodami by się nie zajmował. Charakterystyczne są też słowa "nie może kandydować". One sugerują, że decyzja w sprawie kandydowania lub niekandydowania Cimoszewicza nie należy do niego. Lecz do kogoś innego. Kogo? I jakie są podstawy myśli prezesa? A, tego nie wiemy. I się nie dowiemy, bo na tym polegają insynuacje. Ich wartość polega na tym, że u niektórych konsumentów politycznych wywołują wrażenie: coś tam na tego Cimoszewicza mają."
http://wyborcza.pl/1,75968,7579518,Z_politycznego_warsztatu_prezesa_Kaczynskiego.html

A ja powiem, że robi mi się niedobrze. Niech nasza tropicielka dokona słusznej wykładni.

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika triarius

1. a może byśmy się tak zaczęli...

... zastanawiać nad innymi sprawami - równie, jak sądzę, istotnymi? Na przykład taką, dlaczego my jednak jesteśmy tymi posłusznymi owieczkami i wcale to nam nie przeszkadza? Wpływ JP2? No to marnie z nami i wcale mi się ten wpływ nie podoba...


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów