"Królowa Bona umarła" - czyli durnie otwierają oczy... (Liberwig)
Ostatnio cała Polska zbulwersowana jest historią zasztyletowanego na warszawskim przystanku tramwajowym policjanta po cywilnemu, który zwrócił uwagę nieletnim huliganom. Ponieważ wskutek decyzji głupiego - a zarozumiałego - motłochu, Polską rządzą na zmianę różne frakcje okrągłostołowej mafii, nasze prawo tworzone jest głownie na potrzeby rządzących nami złodziei i Dyzmów, którzy sami doskonale wiedzą, że za całokształt swojej działalności powinni odpowiadać z górnych półek kodeksu karnego, stąd też tak ochoczo - i przy okazji w sposób czysto mafijny - znieśli karę śmierci. Dlaczego w sposób czysto mafijny? Otóż pierwszym etapem zniesienia w Polsce kary śmierci, było wprowadzenie tajemniczego "moratorium". Wypadało by zatem przypomnieć, na czym polega owa tajemnica. Otóż, kiedy kilka lat temu Janusz Korwin - Mikke zwrócił się do urzędującego uwcześnie ministra sprawiedliwości Jerzego Jaskierni, kto i w jakim trybie podjął decyzję o wprowadzeniu tegoż moratorium, to otrzymał na piśmie odpowiedź - wisi u niego w domu na ścianie, oprawiona w ramki, jako dowód mafijnej struktury naszego "państwa prawa" - że, "nie da się ustalić autora tej decyzji, ani podać nazwy organu państwowego (a tym samym nazwisk osób, które w nim zasiadały), który podjął taką decyzję ". Czy dzisiaj, kiedy mamy już za sobą doświadczenia z różnymi tajemniczymi "grupami trzymającymi władzę" z czasów Rywina, oraz "Mirami", "Grzechami", lub "Rychami" można miećjakieś wątpliwości, że i w owo zniesienie kary śmierci dla morderców zaangażowane były środowiska przestępcze, które wskutek głupoty motłochu weszły (niestety jak widać na stałe) do sejmu?
Kiedy "oszołomy" ostrzegały, że zniesienie kary śmierci dla morderców zaowocuje lawinowym wzrostem bandytyzmu i zwyrodnienia (w dodatku tego najgorszego gatunku - dla "zabawy") - to hordy rozmaitych przygłupów lub przekupionych przez rozmaite mafie "ałtorytetów" - vide Filar lub Piesiewicz (można tych kretynów wymienić jeszcze kilkunastu) wyśmiewały te ostrzeżenia. To, co dla każdego myślącego w miarę racjonalnie człowieka było oczywiste, że bezkarność musi doprowadzić do skrajnej demoralizacji i eskalacji przemocy stosowanej przez rozrastająco się lawinowo gangi, do których wstępować będą coraz częściej również nieletni, to - za sprawą tychże skretyniałych lub sprostytuowanych "ałtorytetów", przy wydatnym wsparciu dziennikoorw, ze szczególnym uwzględnieniem szmatławca zwanego "Gazetą Wyborczą", stało się "kontrowersyjną teorią". I na odwrót - debilizmy w rodzaju, że zniesienia kary śmierci i złagodzenie kar nie doprowadzi do lawinowego wzrostu przestępczości (w tym, trudnego do wyobrażenia zwyrodnienia uprawianego niemal beż żadnego racjonalnego motywu) awansowały do rangi "mądrości".
Wyliczanie wszystkich bulwersujących zbrodni ostatnich klikunastu lat zajęłoby kilka stron - więc sobie daruję, widać jednak coraz wyraźniej, że sytuacja zmierza powoli do stanu krytycznego, co powoli zaczynają dostrzegać niektórzy z naszych Dyzmów, dokonując odkryć z gatunku "królowa Bona umarła":
http://wiadomosci.onet.pl/2128177,11,ryzyk...posla,item.html
Zamykam oczy i wyobrażam sobie całą tę scenę - policjant rozpaczliwie próbujący się obronić przed wyrostkami z nożem i gapiów obserwujących rozgrywający się na ich oczach dramat - wśród których było pewnie kilku rosłych mężczyzn w sile wieku - trzymających się na bezpieczny dystans. Bo tak na zdrowy rozum - po co mieli się wtrącać? Już nawet pewnie nie chodziło o ryzyko zarobienia nożem, bo gdyby zebrali się w 3-4+ten policjant, to wdeptaliby tych huliganów między płyty chodnikowe jeszcze zanim zdążyliby kogoś "dziabnąć", tylko po co? Żeby potem być ciąganym po "niezawisłych sądach" wypełnionych debialmi w rodzaju Filara, Piesiewicza et consortes, którzy potem zatruliby im życie na kilka lat i może nawet wrobili w odpowiedzialność za "brak humanitaryzmu"? Albo wskutek korupcji w naszym wymierze sprawiedliwości ich dane personalne "wyciekłyby" do bandytów, którzy potem skrzywdziliby ich rodziny? Bez sensu.
A teraz zamykam oczy i wracam wspomnieniami do Singapuru - państwa/miasta - na końcu półwyspu malajskiego, jednego z najbogatszych i najbardziej cywilizacyjnie rozwiniętych i państw w całej Azji, i jednocześnie najbezpieczniejszego na świecie. Bardzo surowe prawo - nawet za zaśmiecanie ulicy grozi kilkaset dolarów grzywny. Za cięższe wykroczenia nie tylko ogromne kary pieniężne, ale i kara chłosty, zaś za morderstwo stryczek. Nikogo nie obchodzi los przestępcy, ze to prawo murem stoi za porzadnymi obywatelami. Sytuacja, w której singapurscy przechodnie bezczynnie przyglądaliby się mordowaniu policjanta przez bandę wyrostków jest tam nie do pomyślenia - to oczywiście tylko przykład skrajnie hipotetyczny, bo tam nie ma chętnych nawet na kandydatów na drobnych wanadali, nie wspominając o popełnianiu poważniejszych wykroczeń - ostatnie morderstwo miało tam miejsce kilka - jeżeli nie kilkanaście lat temu.
I znów zamykamy oczy i wracamy do polskiego Dyzmolandu. Cóż, jak się głosuje na przygłupów i mafiozów w garniturkach, to trudno się później dziwić, że i skutki muszą być odpowiednie i strach będzie wyjść na ulicę, a stojące pod klatkami schodowymi lub pod sklepami grupki coraz bezczelniejszych i agresywniejszych gówniarzy omijać trzeba będzie kilometrami - o ile się da, bo do swojego domu trzeba jednak jakość wejść - trzeba będzie pewnie w końcu przemykać kanałami.
Ale za to będziemy się mogli cieszyć, że jesteśmy "europejsami" i jakiś brukselski kretyn pochwali nas za "tolerancję" i wzorowe stosowanie "standardów". Zbrodniczego debilizmu.
Swoją drogą, coraz bardziej fascynuje mnie ta motłochokracja - według sondaży, ponad 3/4 "elektoratu" chciałoby przywrócenia kary śmierci, ale jednocześnie głosuje na tych, którzy odpowiadają za wyhodowanie tej plagi bandytyzmu i na których - przy innych już okazjach, krzyczy na rozmaitych demonstracjach "złodzieje, złodzieje". To, że "złodzieje" znieśli karę śmierci i poobniżali kary, to oczywiste - robili to między innymi też dla siebie - ale jak wytłumaczyć tę ciągnącą się już od kilkunastu lat zabawy w "demokrację" bezmyślność motłochu? Odpowiedzi na to pytanie próbował udzielić Gustaw Le Bon w swojej "Psychologii tłumu" już 100 lat temu, ale wydaje mi się, że jego skądinąd słuszne tezy (uzupełnione później w "Psychologii socjalizmu") nie wyczerpują tematu.
Czy motłoch - jako całość - jest w stanie kiedyś zmądrzeć, podobnie jak patologiczne, odporne na wymowę faktów jednostki, które tworzą spory jego procent? Jakiego wstrząsu do tego potrzeba i czy taka granica w ogóle istnieje?
http://liberwig.salon24.pl/156953,krolowa-bona-umarla-czyli-durnie-otwieraja-oczy- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Bomba !!!!
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/