10 lutego uczestniczyłem w obchodach rocznicy zaślubin Polski z morzem. Konkretniej - rocznicy uzyskania przez Polskę dostępu doi Bałtyku w 1920 roku. "Oficjałka" obejmowała m.in. wystąpienia Prezydenta, Marszałka Sejmu oraz "kontekst".

Kontekst składał się z dwóch elementów. Po pierwsze - wybory prezydenckie. Reakcja mediów z uroczystości w zasadzie sprowadzała się do pokazania na wspólnym obrazku obu potencjalnych kandydatów do prezydentury oraz kilkusekundowego fragmentu wypowiedzi obu (w TVN - jednego). W ten sposób zawody sportowe (trudno inaczej traktować relacje telewizyjne) przysłoniły sens uroczystości.

Drugim elementem kontekstu była uchwała Sejmu, podjęta 9 lutego (tekst uchwały wraz z komentarzem można zobaczyć w S24 w artykule "Bronisław Komorowski w Pucku. Blamaż Sejmu"). Uchwała jeszcze marniejsza, niż oklaski, które na oficjałce musiał dostać każdy występujący - czyli Marszałęk też.

Józef HalleDo tego doszło przedziwne wydarzenie: piłsudczycy postanowili właśnie 10 lutego udekorować prezydenta swoim medalem. Wyjątkowa niezręczność zauważona przez część publiczności - a i Prezydenta i Marszałka również. W kuluarach dało się słyszeć, że dostęp domorza został przez Polskę uzyskany przy całkowitym braku zainteresowania Piłsudskiego tematem, że Paderewski, Dmowski i Grabski wykazali się dużo większą wyobraźnią, zaś J.Piłsudski do końca swojego żywota nie rozumiał, że kluczem do sukcesu Polski były w II RP ziemie zachodnie w ogólności, a skromniutki kawałek wybrzeża połączony koleją ze Śląskiem - w szczególności.

Lech Kaczyński w swoim wystąpieniu podkreślił, że władzy nie obejmuje się przemocą. Wyraźnie nie poradził sobie z sytuacją - jak uhonorować piłsudczyków i nie zganić Piłsudskiego. Bronisław Komorowski (występujący po Prezydencie i nie odznaczany z tej okazji) głośno zauważył paradoks sytuacji i cytował ministra (późniejszego prezydenta) Wojciechowskiego. Ale również Komorowski starał się przemawiać w tonie pojednawczym. To dobrze - zabrakło może ikry w obu wystąpieniach, ale morze nie stało się przedmiotem awantury. Bo morze nie jest z natury polem Platformy, PiSu czy innych partii. 

Donald Tusk, mimo zapowiedzianego przyjazdu, odpuścił sobie uroczystości. Stchórzył? Miał "ważniejsze" sprawy? Może. Bronisław Komorowski zresztą też nie zabawił dlugo.

W dalszej części uroczystości, w porcie rybackim, odbyła się właściwa część uroczystości. Śmigłowiec zrzucił wieniec na Zatokę (biorąc pod uwagę temperaturę, trudno mówić, że był to zrzut do zatoki). A przede wszystkim Preyzdent wygłosił mowę, w której jasno powiedział, że złotymi czasami dla wykorzystania Bałtyku dla potrzeb Polski była II RP oraz - "nie nasza, ale jednak Polska" - PRL. A potem przyszła III RP. Może i nasza, ale dla spraw morskich - nieudana. Bardzo nieudana.  


W trakcie uroczystości (w oficjalnych mowach) w zasadzie nie było mowy o gen. Hallerze, nie wspomniano Dmowskiego, Paderewskiego, Grabskiego, Kwiatkowskiego. Żal.