Zwycięzców nikt nie sądzi

avatar użytkownika tatarstan1
Był mroźny 30 stycznia 1945 roku. Tysiące Niemców, uciekinierów z Prus i Pomorza, usiłowało przedostać się dalej na Zachód w panicznej ucieczce przed Armią Czerwoną. Krasnoarmiejcy potrafili faszystom urządzić takie piekło, jakiego oni nie mogli sobie wyobrazić. Potężny MS Wilhelm Gustloff nie dopłynął tego dnia do portu.
W lodowatym Bałtyku zamarzło bądź utonęło 9600 ludzi. Fakt. Byli wśród nich żołnierze Wehrmachtu, członkowie Todta, policjanci, gestapowcy, członkowie NSDAP, dziewczyny z korpusu pomocniczego Kregsmarine, marynarze U-Bootów. Paskudni, okropni faszyści. Byli też cywile, którzy pewnie kopali rowy przeciwlotnicze, były też dzieci. Faszystowskie dzieci.

Niedawno w gdyńskim kościele pojawiła się tablica upamiętniająca ofiary z Gustloffa. Nie mogło się to spodobać - dwóch posłów wystosowało protest i zażądało zdjęcia tablicy.

Ci okropni, wstrętni faszyści byli sami sobie winni. Po co wybrali sobie Hitlera, po co ochotniczo szli do Waffen SS, ha - zachciało się marzeń o podboju świata, to mają!
Chyba taka właśnie logika przyświeca protestowi. Ergo - zgodnie z tą logiką - Armia Czerwona słusznie przepędzała wrednych faszystów i do nich strzelała, gwałciła faszystowskie kobiety i rozdzierała faszystowskie dzieci.

Nie wiem, czy protestujący posłowie zapomnieli, ale chyba powinni pamiętać, że faszystowskim dzieckiem był niejaki Joseph Alois Ratzinger, który w wieku 17 lat został żołnierzem Wehrmachtu, choć nigdy nie został wysłany na front, ale jakby nie patrzeć potem siedział w obozie jenieckim (chwała Najwyższemu, że u Amerykanów). Ilu jeszcze było takich żołnierzy?
W zeszłym roku norweska prasa pisała o norweskich żołnierzach Waffen SS, którzy wylądowali w 1944 roku w Warszawie. Wiadomo, że zginęło czterech: 18-letni "gutt" (norw. chłopiec) z Lier, 17-latek i 19-latek z Oslo, i jeden 25-latek z Bergen. Czy ten nieznany nam z imienia 17-letni Norweg miał jakiekolwiek pojęcie o Hitlerze? Zapewne mgliste. Był w Waffen SS, zapewne miał walczyć lub walczył na froncie wschodnim, jak zresztą niemal wszyscy Norwegowie czy Belgowie z Waffen SS "Wallonie". Dlaczego? Kiedyś mi wyjaśniała to wiekowa Norweżka, która z dumą opowiadała o swoim bracie, który zaciągnął się do SS, by walczyć z Rosjanami. "Baliśmy się, że przyjdą". Jeśli się wspomni Finlandię, to przestaje to dziwić.

Jeśli żądamy zdjęcia tablicy, to dlaczego nie zażądamy statusu persona non grata dla np. Valdisa Zatlersa? W końcu to na Łotwie odbywa się słynny zjazd weteranów Waffen SS, atakowany co roku przez mieszkających na Łotwie Rosjan.

Ja się boję jednego: że przez umniejszanie tragedii Gustloffa zbagatelizujemy to, co wyprawiała Armia Czerwona. Zapraszam panów posłów na Śląsk. Niech babcie opowiedzą, jak to wyglądało.

3 komentarze

avatar użytkownika Lancelot

1. Kurde Przestało mnie dziwić

Że w niektórych "Uniwersytetach" w USA na wykładach historii opowiadają ba, za pewnik zapodają że armia USA w II wojnie światowej razem z Niemcami walczyła z armią czerwoną. Po przeczytaniu tego posta zaczynam w to wierzyć cholerne czerwonoarmiejcy! Jak to historię próbowali przekręcić, patrz pani. Ale mamy czujnych blogerów którzy każdy taki fakt wyłapią i opublikują i od razu historia wydaje się prostsza i prawdziwsza. Ciekawe zdjęli tą tablicę czy nie? Jak nie to jutro z rodziną ( Część niestety zginęła w ruskim KL Mauthausen - to gdzieś pod Moskwą pewnie) pójdziemy kwiatki położyć nieszczęsnym "fokstrotom", SSmanom i gestapowcom z Koenigsberga i okolic. Zwycięzców nie sądzą - podobno.Pzdr http://blogmedia24.pl/node/24627
Ostatnio zmieniony przez Lancelot o ndz., 07/02/2010 - 16:08.

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika szuan

2. Pozwolę się nie zgodzić z

Pozwolę się nie zgodzić z takim stanowiskiem. Nie miałbym nic przeciwko Tablicy mającej stanowić upamiętnienie niewinnych ofiar, jednak utożsamianie zatopionego okrętu wojennego ( wg prawa "Gustloff" takim był ) wrogiej Polsce III Rzeszy , w jednak polskim kościele i to w mieście stanowiącym pewnego rodzaju symbol (Gdynia - miasto czysto polskie, w okresie 1939-45 wysiedlone z Polaków i wcielone do Rzeszy jako Gotenhaffe), jest albo głupotą , albo naiwnością. Niech sobie ta Tablica zawiśnie w stoczni budującej Gustloffa, niech spocznie obok wraku na dnie morza, albo niech przynajmniej WYRAŹNIE wyjaśni skąd się wzięli i kim byli ci którym jest poświęcona to zmienię zdanie. Naprawdę nie widzi Pani różnicy ? W mieście w którym się urodziłem i mieszkałem , na miejscach dawnych niemieckich cmentarzy są tablice je upamiętniające.I nic w tym złego. Tym bardziej, że każdy wie jaki los dotknął dawnych mieszkańców w 1945 r. Ale upamiętnianie mimo wszystko "moich" wrogów , na własne życzenie, w "moim" kościele" to już lekka przesada. Pozdrawiam.
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..
avatar użytkownika wicenigga

3. Pilnie oczekuję na rozwinięcie wątku

"Gdyby Joseph Alois Ratzinger zginął w 1945, zgwałcony przez krasnoarmiejca, to dziś świat byłby zupełnie inny". Jaki ? Gdybologia zna odpowiedź na każde pytanie :( A do Niemców, zamiast torped i bomb, należało zapewne kierować jeno strumienie błagalnych łez. Bo a nuż w ich szeregach czaił się jakiś geniusz. Może nawet mesjasz ??? Finlandii nie wspominać !!! Polskę wspominać !!! Można Nią kłuć w oczy nawet, usilnie zaleca się !!! W przypadku Gustloffa, to nie było "wyprawianie", to był czysty strzał do hitlerowskiego okrętu. Bez zmiłuj się. Niezrozumiałe jest, że wygarnianie rozpanoszonych po całej Europie Niemców, to dziś "rzeź niewiniątek". Może by tak upamiętnić, choćby tablicą, ok. 250.000 polskich dzieci zrabowanych celowo, świadomie, perfidnie a pedantycznie, rodzicom. Bo o "Faszystowskie dzieci" chyba najlepiej zadbali sami faszyści... czy może jednak nie zadbali... (?) Przypomnę tylko, że w ostatnich dniach Berlina, bez litości zalano tunele metra, w których schroniło się przed ostrzałem kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nadludzie nadludziom zgotowali ten los... !