Las widzicie a drzew nie dostrzegacie.
Dzisiaj, „the Day After”, tj. po rezygnacji przez Tuska z ubiegania się o prezydenturę, prawicowa blogosfera bezproduktywnie podnieca się bądź to analizowaniem jego „zmienników” bądź wnikaniem w powody rezygnacji bądź też reakcją platfusianych lemmingów bądź masą innych bzdetów z tym związanych. A ja mówię, las widzicie lecz drzew nie dostrzegacie. Parę słów o tym, co to jest strategia i taktyka.
Strategią nazywamy „dział sztuki wojennej obejmujący przygotowanie i prowadzenie wojny jako całości oraz jej poszczególnych kampanii i bitew.” (/red./ M. Szymczak, Słownik języka polskiego, 1996) Z kolei taktyka, to „1. sposób, metoda postępowania, mająca doprowadzić do osiągnięcia określonego celu; działanie według obmyślonego planu. (…) 2. część sztuki wojennej, obejmująca teorię i praktykę prowadzenia walki przez jednostki różnych rodzajów wojsk.” (tamże) Strategia, to las, zaś każde w nim drzewo i każdy krzak, to taktyka. Chcąc np. utrzymać zdrowy las, robi się wycinki, nasadzenia itp. Operując więc w zakresie poszczególnych, składających się na las, elementów bądź ich grupach, kształtuje się w ten sposób las jako całość. Można zauważyć, że Salon, Układ, neopeerel, jak zwał to zwał, realizując strategię przydaje prymat taktyce. Z kolei, tzw. „obóz IV RP” na pierwszym miejscu stawia właśnie strategię, zaś taktykę traktuje jako element uzupełniający. Moim zdaniem jest to błędne podejście.
„No dobra” – powiecie. „Co to ma wspólnego z tematem wpisu?” – dodacie. To ja powiem tak. Dla Salonu, Układu, neopeerelu itp. strategią jest, by prowadząc wojnę z, tzw. „obozem IV RP” – określanym inaczej jako „kaczyzm” – nie dopuścić do restauracji tego ostatniego. By to osiągnąć, Salon dysponuje niezbędnymi zasobami kadrowymi, finansowymi, organizacyjnymi oraz wiedzy, czego byliśmy świadkami podczas „Kampanii 21 października” lub ostatnich euro-wyborów. Zasoby te, ma się rozumieć, są racjonalnie i optymalnie wykorzystywane, tzn. ledwo co zużywane w trakcie „względnego” spokoju, natomiast błyskawicznie i intensywnie uruchamiane w momentach mających istotne znaczenie (kampania wyborcza, sytuacje konfliktowe, kryzysogenne itp.). Z czego bierze się błyskawiczne i intensywne uruchamianie tych zasobów? Myślę, że wynika to z planowania uwzględniającego różne warianty rozwiązań, skalibrowanego pod kątem nakładów kosztów i spodziewanych korzyści, obejmującego różne przedziały czasu, zakładającego pewną elastyczność, „obudowanego” procedurami awaryjnymi, ustrukturalizowanego według pośrednich i bezpośrednich związków pomiędzy poszczególnymi elementami bądź ich grupami. Planowanie takie podlega ciągłemu modyfikowaniu, testowaniu, okresowemu i wyrywkowemu weryfikowaniu, wreszcie analizowaniu pod kątem każdego zawartego w nim elementu, ich grupie (bądź grup) a także całości. Położenie nacisku w jednym miejscu ma czymś skutkować w innym, podobnie jest w przypadku poluzowania. Ułożenie poszczególnych elementów ma strukturę hierarchiczną, funkcjonalnie i logicznie powiązaną oraz zakładającą relacje pionowe i poziome. Właściwie można powiedzieć, że wyczerpuje to całość wiedzy z zakresu organizacji, zarządzania, projektowania i w pewnej części zagadnień logistycznych. Korzysta to także z dorobku nauki o organizacji i przetwarzaniu danych, informatyki i programowania, a także socjologii, psychologii społecznej, politologii i historii. Wszystko to jest podporządkowane formowaniu, organizowaniu, realizowaniu, weryfikowaniu i analizowaniu celów taktycznych. Ponadto, zawiera to relacje bez- i pośrednie wewnątrzśrodowiskowe (wewnątrzgrupowe) oraz międzyśrodowiskowe (międzygrupowe). Osią główną jest tutaj taktyka. To z niej mają brać się działania uwzględniające krótką, średnią i długą perspektywę czasową. Każdy przejaw przypadkowości jest minimalizowany, względnie neutralizowany. Zresztą jego pojawienie się jest również wnikliwie badane. Tyle można by rzec teorii.
Jak to wygląda w praktyce? I tutaj wróćmy do rezygnacji Tuska z ubiegania się o fotel prezydenta. Z perspektywy PiS’u decyzja taka jawić się może jako niedorzeczna, więcej, jako szaleństwo. A jak to mówią, „W tym szaleństwie jest metoda.” Zaś to ostatnie, to, jak widzieliśmy w przytoczonych definicjach, jest emanacją taktyki. Niedorzeczność, rejterada, błąd daje się już usłyszeć i przeczytać. Błąd, ma się rozumieć, Platformy Obywatelskiej lub neopeerelu jako całości. Co w związku z tym myśli o tym Mistrz? Zobaczmy. Wódz winien zachować najdalej idącą ostrożność wobec oczywistych błędów, niby przypadkiem popełnianych przez wroga. Za błędami takimi kryje się zawsze podstęp, gdyż jasne jest, że ludzie nie mogą być tak bardzo nierozważni. Jednakże często się zdarza, iż żądza zwycięstwa zaślepia dowódców, którzy dostrzegają to, co wydaje się im korzystne. (N. Machiavelli, Rozważania, ks. III, rozdz. XLVIII). „Las widzicie, a drzew nie dostrzegacie.”, zda się więc mówić Florentczyk. Dlaczego? Otóż sądzę, że Salon, Układ, neopeerel postanowił przeprowadzić pewne przegrupowanie. Wycofując Tuska z tej rozgrywki na osiem miesięcy przed pierwszą turą zyskuje w ten sposób miejsce do precyzyjnego plasowania „zmiennika”. Jednocześnie „zdejmując” w ten sposób z pierwszej linii głównodowodzącego niejako „oślepia” wojska przeciwne, gdyż te, nie wiedząc kto w rozstrzygającym momencie stać będzie na czele wrogiej armii, mają utrudnione zadanie wywnioskowania jej planów. Do czasu, kiedy Tusk był kandydatem w wyścigu o prezydenturę, możliwe było w miarę precyzyjne wnioskowanie o sposobach realizowania przez niego planu głównego. Teraz jest to utrudnione, gdyż jego „zmiennik” może bądź to realizować plan swojego poprzednika bądź wprowadzić swój własny, którego przeciwnik nie mógł się wcześniej domyślić. Można oczywiście przypuszczać, że „zmiennik” został już przygotowany, wyposażony w plan realizacyjny oraz przeznaczony do wejścia „w bloki startowe” w momencie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość nie będzie już miało czasu na przygotowanie i wdrożenie kontr-planu. Nie można również nie zakładać, że przeciwny PiS’owi obóz nie przeprowadzi zmasowanej kampanii promocyjnej na rzecz „zmiennika”, która przytłoczy kontr-kampanię PiS’u.
„Zmiennik” będzie traktowany jako coś wyjątkowego, nadzwyczajnego, z misją i wizją. Jako coś nowego, świeżego, mimo że realnie tak wcale być nie musi. W zasadzie można by się spodziewać tego całego arsenału tricków, gagów, technik, metod, scenariuszy itp., które zostały użyte w dwóch kampaniach Kwaśniewskiego. Według sztampy, „Dla każdego coś miłego” (oferta dla feministek, kochających „inaczej”, budżetówki, biznesmenów, gospodyń domowych, różnych grup zawodowych, pracowników najemnych). Jest nieomal oczywiste, że będzie to zmodyfikowane i przykrojone do dzisiejszych realiów. Odwoływać się to będzie do dzisiejszych obaw, pragnień i dążeń Polaków. Dystansować się to będzie od skompromitowanych rządów Platformy, , by w ten sposób propagandowo zapewnić „neutralność” nowemu projektowi przy jednoczesnym zwalczaniu „kaczyzmu”. Sądzę, że Salon, Układ, neopeerel będzie chciał „zmiennikowi” zapewnić kampanię będącą pewną syntezą kwaśniewskomanii, obamomani i tuskomanii z czasów wcześniejszych. Ma się rozumieć, że będzie rąbana melodia na nowoczesność, „europejskość”, demokratyzm, wybierania przyszłości, reformizm i ogólnie „kochajmy się”. Kampania na „zmiennika” dostanie całą masę czasu antenowego (w telewizjach i radio), szpalt w gazetach, promocji na portalach internetowych, wsparcia bezliku grup wolontariuszy etc. etc. Właściwie, to wszystko jest znane.
Cóż zatem powinno robić PiS i jego sympatycy? Moim zdaniem powinni przebudować proporcje zainteresowania tym, jaki obecnie jest stan po stronie Salonu, Układu, neopeerelu etc. etc., w kierunku zwiększenia obecności na własnym polu. Nie mówię, rzecz jasna, by tamten obszar porzucić i przestać się nim zajmować. Oczywiście dalej należy go „monitorować”, jednak roztrząsanie tego, kto będzie „zmiennikiem”, dlaczego Tusk zrezygnował, jaka była reakcja platfusowych lemmingów itp., oznacza pozostawanie cały czas na polu przeciwnika. A nie jest to dogodna pozycja do rozwijania własnej taktyki, planowania uderzeń, kontruderzeń, kamuflażu itp. Tamtych to mniej interesuje to, kto będzie „zmiennikiem”, mimo że bezustannie w mediach ten temat jest eksploatowany, byleby ochronił salonowe „zdobycze”. Zajmowanie się zaś tym ze strony PiS’u i jego sympatyków jest mimowolnie robienie Salonowi kampanii i pośrednim wspieraniem któregokolwiek z hipotetycznych „zmienników”. PiS oraz jego sympatycy powinni więc więcej czasu, którego coraz mniej, poświęcać na promowaniu naturalnego kandydata tego ugrupowania i/lub jego ewentualnego „zmiennika”. Najistotniejsze jest w związku z tym jak najintensywniejsze uprawianie własnego „ogródka”, gdzie i jak się da go powiększanie, by prowadząc kampanię pozytywną nie dać się wciągnąć w kampanię negatywną, w prowadzeniu której obóz przeciwny jest znacznie lepszy. Jest to bowiem narzucenie sobie stylu dyktowanego przez przeciwnika. Skutkiem tego może być zamotanie się we własne nogi i potknięcie się, co bezlitośnie będzie przez niego wykorzystane. PiS oraz jego sympatycy powinni przyjąć postawę, „Problemy tamtych, to ich problemy. My mamy własne sprawy.” i te ostatnie konsekwentnie, metodycznie, systematycznie, logicznie i w sposób zorganizowany rozwiązywać. To moim zdaniem oznacza to „przebudowanie proporcji”. Reasumując, PiS oraz jego sympatycy, czy też ogólnie szeroko rozumiana prawica, powinni myśleć kategoriami operacyjno-taktycznymi, tzn. zejść z poziomu ogólnie pojętej strategii, by zacząć dostrzegać właśnie pojedyncze drzewa i krzaki. W przeciwnym razie, po raz kolejny prawica da się wpuścić w – nomen omen – maliny.
- MoherowyFighter - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Patrząc z punktu widzenia
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
2. Unicornie,
3. To klasyczna zasada
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'