Śpiewali "Jeszcze Polska nie zginęła" Dr Adam Cyra
Maryla, śr., 27/01/2010 - 19:15
KL Auschwitz w początkowym okresie istnienia stanowił miejsce kaźni przede wszystkim Polaków. Wśród ofiar znaleźli się: przedstawiciele polskiej inteligencji, członkowie podziemia niepodległościowego, Polacy schwytani w łapankach i - w niewielkiej liczbie - polscy Żydzi, przywożeni w transportach wraz z Polakami. Symbolem ich zagłady w KL Auschwitz jest blok nr 11 (początkowo nr 13), zwany Blokiem Śmierci, i znajdująca się na jego dziedzińcu Ściana Straceń, pod którą rozstrzelano co najmniej kilka tysięcy naszych obywateli.
Masowa zagłada ludności żydowskiej z różnych krajów europejskich podbitych przez hitlerowców rozpoczęta została w komorach gazowych Birkenau wiosną 1942 roku. Równocześnie transporty Polaków kierowane były nadal do KL Auschwitz aż do końca istnienia obozu. Przywożono tu m.in. mieszkańców wysiedlonych wiosek z Zamojszczyzny oraz ludność powstańczej Warszawy. Spośród więzionych w obozie oświęcimskim blisko 150 tys. Polaków zginęła połowa.
Męczeństwo ojca Maksymiliana Kolbego
Na parterze tego bloku do maja 1942 r. przebywali więźniowie karnej kompanii, natomiast jego piwnice zamieniono na centralny areszt obozowy, w którym były cele zwane bunkrami. Umieszczano w nich głównie więźniów podejrzewanych o działalność konspiracyjną w obozie, sabotaż w pracy czy przekazywanie grypsów, a także tych, którzy podejmowali próby ucieczki oraz ujętych uciekinierów. Przebywali w nim również aresztowani za pomoc niesioną więźniom. Brutalne śledztwo najczęściej kończyło się dla osadzonych wyrokiem śmierci przez rozstrzelanie.
W 1941 r. w bunkrach ginęli również śmiercią głodową więźniowie, których komendant lub kierownik obozu skazał na taką śmierć w odwecie za udane ucieczki więźniów. W celi nr 18 zginął 14 sierpnia 1941 r. ojciec Maksymilian Maria Kolbe.
Niektórzy więźniowie przybywali do obozu z zapisem na kartach personalnych: "powrót niepożądany" lub z zaznaczonym czerwonym krzyżykiem. Esesmani z obozowego gestapo co pewien czas przeglądali akta więźniów z podobnymi adnotacjami i sporządzali wykazy ich nazwisk. Takich więźniów wzywano do kancelarii obozu w celu sprawdzenia danych personalnych i w tym samym dniu rozstrzeliwano.
Osoby skazane na śmierć były umieszczane na parterze w bloku
nr 11, gdzie po rozebraniu się do naga w umywalni oczekiwały na egzekucję. Jeśli wśród skazańców znajdowały się więźniarki, wprowadzano je do drugiej, małej umywalni, gdzie przed wykonaniem wyroku musiały się rozebrać. Skazańcy byli wyprowadzani na śmierć nago - bez względu na porę roku.
W pierwszej kolejności rozstrzeliwane były kobiety, później dopiero mężczyźni. Zdarzało się także, że więźniów zabijano w umywalni pojedynczo. Do końca 1942 r. przeważnie przed egzekucją krępowano ręce drutem kolczastym, później tego zaniechano ze względu na niestawianie oporu i spokojne zachowywanie się skazańców. Należy również zaznaczyć, że zanim w 1943 r. wprowadzono tatuowanie, oczekujących na śmierć znaczono kopiowym ołówkiem, wypisując im na piersi numer obozowy.
Gdy miała odbyć się egzekucja, przeprowadzano więźniów z pomieszczeń, których okna wychodziły na dziedziniec, gdzie była Ściana Straceń, na przeciwną stronę.
Esesman z wydziału politycznego (obozowe gestapo), sądzony w latach 60. we Frankfurcie nad Menem, tak opisał przebieg tych egzekucji: "Pod kamiennym murem na podwórzu bloku nr 11 ustawiona jest czarna ściana. Ściana ta, składająca się z czarnych płyt izolacyjnych, stała się końcowym kamieniem milowym istnienia tysięcy niewinnych ludzi: patriotów, którzy nie chcieli w zamian za korzyści materialne zdradzić ojczyzny; więźniów, którym udało się zbiec z oświęcimskiego piekła, lecz gorzki los chciał, że zostali ujęci; świadomych narodowo mężczyzn i kobiet z wszystkich krajów okupowanych przez Niemców. Rozstrzeliwuje Rapportführer lub dozorca aresztu. By nie zwracać uwagi przechodniów na szosie biegnącej nieopodal muru, używają małokalibrowego karabinku (...), stoją rozparci, upojeni świadomością władzy. W głębi kilku zastraszonych grabarzy czeka z noszami, by spełnić smutny obowiązek. Nie potrafią ukryć przerażenia, które maluje się na ich twarzach. (...) Inny więzień-siłacz, wybrany spośród sprzątaczy, sprowadza biegiem dwie ofiary. Trzyma je za ramiona i przyciska twarzami do ściany. 'Preste' (prosto) - ktoś rzuca rozkaz, gdy odwracają głowy. Mimo że to chwiejące szkielety - niejeden z nich miesiącami wegetował w cuchnącej piwnicznej celi, w jakiej nie wytrzymałoby nawet zwierzę - ledwo trzymają się na nogach, wielu z nich woła jeszcze w ostatniej sekundzie: 'Niech żyje Polska!' lub 'Niech żyje wolność!'. W takich wypadkach katowski pachołek spieszy się ze strzałem w potylicę bądź też usiłuje ich zmusić do milczenia brutalnymi ciosami. (...) Nosiciele zwłok pędzą tam i z powrotem, ładują trupy na nosze i rzucają je na kupę w drugim końcu podwórza".
Strzał w tył głowy
Z najbardziej znanych egzekucji należałoby wymienić:
11 listopada 1941 r., w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r., odbyła się pierwsza egzekucja pod Ścianą Straceń. Jej przebieg obserwował komendant obozu Rudolf Höss oraz kierownik obozu i lekarz obozowy. Rozstrzeliwał podoficer raportowy Gerhard Palitzsch, każdorazowo ładując do karabinka nowy nabój. W tym dniu rozstrzelał 151 więźniów, prawie samych Polaków. W wielu późniejszych egzekucjach ten obozowy kat również najczęściej rozstrzeliwał więźniów.
27 maja 1942 r. zabito pod Ścianą Straceń 168 więźniów przywiezionych z Krakowa. Wśród zamordowanych byli aktorzy, malarze, rzeźbiarze i oficerowie rezerwy. Jedną z ofiar tej egzekucji był znany rzeźbiarz i malarz Ludwik Puget.
18 sierpnia 1942 r. odprowadzono pod Ścianę Straceń 56 więźniów pochodzących z rejencji katowickiej. Skazani na rozstrzelanie w bloku nr 11 śpiewali "Jeszcze Polska nie zginęła".
28 października 1942 r. pod Ścianą Straceń rozstrzelano blisko 280 Polaków więzionych w KL Auschwitz. Była to największa egzekucja w historii tego obozu, która miała charakter odwetu na więźniach za sabotaż i akcje partyzanckie prowadzone na terenie Lubelszczyzny; ofiarami jej byli głównie więźniowie przywiezieni w latach 1941 i 1942 z więzień w Lublinie oraz Radomiu. Wśród rozstrzelanych był legionista i nauczyciel Mikołaj Siemion - ojciec znanego powojennego aktora Wojciecha Siemiona.
25 stycznia 1943 r. pod Ścianą Straceń zamorodowano 53 więźniów podejrzanych o działalność w obozowym ruchu oporu. Wśród nich byli podchorążowie i oficerowie WP oraz przedstawiciele inteligencji polskiej. Zginął wówczas płk Jan Karcz, dowódca Mazowieckiej Brygady Kawalerii.
15 lutego 1943 r. został rozstrzelany na dziedzińcu bloku nr 11 słynny polski biegacz Józef Noji, który uzyskał piąte miejsce w biegu na 5 km na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku. Obecnie w Oświęcimiu na terenie Osiedla Chemików jego imieniem nazwana jest jedna z ulic.
11 października 1943 r. pod Ścianą Straceń rozstrzelano 54 więźniów. W grupie zamordowanych byli Polacy, wybitni wojskowi, działacze społeczni i polityczni. Zginęło wówczas wielu członków konspiracji wojskowej w obozie, utworzonej pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej przez rtm. Witolda Pileckiego. Znajdowali się wśród nich: mjr Zygmunt Bończa-Bohdanowski, kpt. Tadeusz Paolone (w obozie Lisowski), płk lotnictwa Juliusz Gilewicz i jego brat mjr Kazimierz Gilewicz, ppłk lotnictwa Teofil Dziama, znani adwokaci Wacław Szumański z Warszawy i dr Józef Woźniakowski z Krakowa, znany przed wojną z narodowo-radykalnych poglądów Jan Mosdorf, który w obozie pomagał żydowskim współwięźniom.
Były więzień KL Auschwitz Ludwik Rajewski, tak opisał przebieg tej egzekucji: "Jako pierwsi poszli pod 'ekran' pułkownik Dziama i kapitan Lisowski-Paolone. Szli jak przystało na żołnierzy. Gdy podeszli pod 'ekran', Dziama zwrócił się do katów (...) z prośbą o niestrzelanie w tył głowy, lecz jak do żołnierzy - z pistoletów i prosto w twarz. Widać, że docenili odwagę tych żołnierzy, bo uwzględnili ich prośbę. Lisowski jeszcze krzyknął: 'Niech żyje Wolna i Niep...' - to było jego ostatnie słowo".
Dwie minuty i wyrok
W pierwszych miesiącach 1943 r. pomieszczenia na parterze bloku
nr 11 przeznaczono dla tzw. więźniów policyjnych (Polizeihäftlinge), których już od 1942 r. przywożono do KL Auschwitz na stracenie. Pochodzili oni z rejencji katowickiej i opolskiej. Więźniami policyjnymi byli prawie wyłącznie Polacy, których podejrzewano o działalność w podziemiu niepodległościowym. Pozostawali oni do dyspozycji gestapo katowickiego, oczekując na wyrok "sądu doraźnego" (Polizeistandgericht), którego posiedzenia odbywały się co kilka tygodni w bloku nr 11. "Sądowi doraźnemu" przewodniczył każdorazowo szef katowickiego gestapo - od czerwca 1942 r. do września 1943 r. był to dr Rudolf Mildner, a potem jego następca dr Johannes Thümmler pełniący tę funkcję do stycznia 1945 roku. Oskarżonych, z małymi wyjątkami, obydwaj wspomniani szefowie katowickiego gestapo skazywali na śmierć. Liczba ich ofiar jest szacowana na ponad 3 tysiące. Byli wśród nich mężczyźni, kobiety i dzieci.
Warto dodać, że bezpośrednio przed rozpoczęciem posiedzenia "sądu doraźnego" otwierano sale na parterze w bloku nr 11, w których przebywali więźniowie policyjni, i wyczytywano nazwiska. Wywołani wychodzili i ustawiali się w korytarzu w dwóch lub więcej szeregach. Następnie, wchodzili na salę rozpraw wzywani pojedynczo. Każdemu z oskarżonych poświęcano od jednej do dwóch minut. Policyjny "sąd doraźny" skazywał więźniów przeważnie na rozstrzelanie, a egzekucję przeprowadzano po jego zakończeniu na dziedzińcu bloku nr 11.
Ściana Straceń, pod którą rozstrzeliwano więźniów do listopada 1943 r., została rozebrana w ostatnich dniach lutego 1944 roku. Od tego czasu skazańców wywożono do KL Auschwitz II-Birkenau, gdzie zabijano ich w komorach gazowych lub rozstrzeliwano na terenie krematoriów.
Dzisiaj na dziedzińcu bloku nr 11 znajduje się rekonstrukcja Ściany Straceń, pod którą setki tysięcy osób odwiedzających rokrocznie tereny byłego obozu Auschwitz-Birkenau składa kwiaty, zapala znicze i się modli. Hołd pomordowanym oddali w tym miejscu także Jan Paweł II w czerwcu 1979 r. i Benedykt XVI w maju 2006 roku.
Dr Adam Cyra
Masowa zagłada ludności żydowskiej z różnych krajów europejskich podbitych przez hitlerowców rozpoczęta została w komorach gazowych Birkenau wiosną 1942 roku. Równocześnie transporty Polaków kierowane były nadal do KL Auschwitz aż do końca istnienia obozu. Przywożono tu m.in. mieszkańców wysiedlonych wiosek z Zamojszczyzny oraz ludność powstańczej Warszawy. Spośród więzionych w obozie oświęcimskim blisko 150 tys. Polaków zginęła połowa.
Męczeństwo ojca Maksymiliana Kolbego
Na parterze tego bloku do maja 1942 r. przebywali więźniowie karnej kompanii, natomiast jego piwnice zamieniono na centralny areszt obozowy, w którym były cele zwane bunkrami. Umieszczano w nich głównie więźniów podejrzewanych o działalność konspiracyjną w obozie, sabotaż w pracy czy przekazywanie grypsów, a także tych, którzy podejmowali próby ucieczki oraz ujętych uciekinierów. Przebywali w nim również aresztowani za pomoc niesioną więźniom. Brutalne śledztwo najczęściej kończyło się dla osadzonych wyrokiem śmierci przez rozstrzelanie.
W 1941 r. w bunkrach ginęli również śmiercią głodową więźniowie, których komendant lub kierownik obozu skazał na taką śmierć w odwecie za udane ucieczki więźniów. W celi nr 18 zginął 14 sierpnia 1941 r. ojciec Maksymilian Maria Kolbe.
Niektórzy więźniowie przybywali do obozu z zapisem na kartach personalnych: "powrót niepożądany" lub z zaznaczonym czerwonym krzyżykiem. Esesmani z obozowego gestapo co pewien czas przeglądali akta więźniów z podobnymi adnotacjami i sporządzali wykazy ich nazwisk. Takich więźniów wzywano do kancelarii obozu w celu sprawdzenia danych personalnych i w tym samym dniu rozstrzeliwano.
Osoby skazane na śmierć były umieszczane na parterze w bloku
nr 11, gdzie po rozebraniu się do naga w umywalni oczekiwały na egzekucję. Jeśli wśród skazańców znajdowały się więźniarki, wprowadzano je do drugiej, małej umywalni, gdzie przed wykonaniem wyroku musiały się rozebrać. Skazańcy byli wyprowadzani na śmierć nago - bez względu na porę roku.
W pierwszej kolejności rozstrzeliwane były kobiety, później dopiero mężczyźni. Zdarzało się także, że więźniów zabijano w umywalni pojedynczo. Do końca 1942 r. przeważnie przed egzekucją krępowano ręce drutem kolczastym, później tego zaniechano ze względu na niestawianie oporu i spokojne zachowywanie się skazańców. Należy również zaznaczyć, że zanim w 1943 r. wprowadzono tatuowanie, oczekujących na śmierć znaczono kopiowym ołówkiem, wypisując im na piersi numer obozowy.
Gdy miała odbyć się egzekucja, przeprowadzano więźniów z pomieszczeń, których okna wychodziły na dziedziniec, gdzie była Ściana Straceń, na przeciwną stronę.
Esesman z wydziału politycznego (obozowe gestapo), sądzony w latach 60. we Frankfurcie nad Menem, tak opisał przebieg tych egzekucji: "Pod kamiennym murem na podwórzu bloku nr 11 ustawiona jest czarna ściana. Ściana ta, składająca się z czarnych płyt izolacyjnych, stała się końcowym kamieniem milowym istnienia tysięcy niewinnych ludzi: patriotów, którzy nie chcieli w zamian za korzyści materialne zdradzić ojczyzny; więźniów, którym udało się zbiec z oświęcimskiego piekła, lecz gorzki los chciał, że zostali ujęci; świadomych narodowo mężczyzn i kobiet z wszystkich krajów okupowanych przez Niemców. Rozstrzeliwuje Rapportführer lub dozorca aresztu. By nie zwracać uwagi przechodniów na szosie biegnącej nieopodal muru, używają małokalibrowego karabinku (...), stoją rozparci, upojeni świadomością władzy. W głębi kilku zastraszonych grabarzy czeka z noszami, by spełnić smutny obowiązek. Nie potrafią ukryć przerażenia, które maluje się na ich twarzach. (...) Inny więzień-siłacz, wybrany spośród sprzątaczy, sprowadza biegiem dwie ofiary. Trzyma je za ramiona i przyciska twarzami do ściany. 'Preste' (prosto) - ktoś rzuca rozkaz, gdy odwracają głowy. Mimo że to chwiejące szkielety - niejeden z nich miesiącami wegetował w cuchnącej piwnicznej celi, w jakiej nie wytrzymałoby nawet zwierzę - ledwo trzymają się na nogach, wielu z nich woła jeszcze w ostatniej sekundzie: 'Niech żyje Polska!' lub 'Niech żyje wolność!'. W takich wypadkach katowski pachołek spieszy się ze strzałem w potylicę bądź też usiłuje ich zmusić do milczenia brutalnymi ciosami. (...) Nosiciele zwłok pędzą tam i z powrotem, ładują trupy na nosze i rzucają je na kupę w drugim końcu podwórza".
Strzał w tył głowy
Z najbardziej znanych egzekucji należałoby wymienić:
11 listopada 1941 r., w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r., odbyła się pierwsza egzekucja pod Ścianą Straceń. Jej przebieg obserwował komendant obozu Rudolf Höss oraz kierownik obozu i lekarz obozowy. Rozstrzeliwał podoficer raportowy Gerhard Palitzsch, każdorazowo ładując do karabinka nowy nabój. W tym dniu rozstrzelał 151 więźniów, prawie samych Polaków. W wielu późniejszych egzekucjach ten obozowy kat również najczęściej rozstrzeliwał więźniów.
27 maja 1942 r. zabito pod Ścianą Straceń 168 więźniów przywiezionych z Krakowa. Wśród zamordowanych byli aktorzy, malarze, rzeźbiarze i oficerowie rezerwy. Jedną z ofiar tej egzekucji był znany rzeźbiarz i malarz Ludwik Puget.
18 sierpnia 1942 r. odprowadzono pod Ścianę Straceń 56 więźniów pochodzących z rejencji katowickiej. Skazani na rozstrzelanie w bloku nr 11 śpiewali "Jeszcze Polska nie zginęła".
28 października 1942 r. pod Ścianą Straceń rozstrzelano blisko 280 Polaków więzionych w KL Auschwitz. Była to największa egzekucja w historii tego obozu, która miała charakter odwetu na więźniach za sabotaż i akcje partyzanckie prowadzone na terenie Lubelszczyzny; ofiarami jej byli głównie więźniowie przywiezieni w latach 1941 i 1942 z więzień w Lublinie oraz Radomiu. Wśród rozstrzelanych był legionista i nauczyciel Mikołaj Siemion - ojciec znanego powojennego aktora Wojciecha Siemiona.
25 stycznia 1943 r. pod Ścianą Straceń zamorodowano 53 więźniów podejrzanych o działalność w obozowym ruchu oporu. Wśród nich byli podchorążowie i oficerowie WP oraz przedstawiciele inteligencji polskiej. Zginął wówczas płk Jan Karcz, dowódca Mazowieckiej Brygady Kawalerii.
15 lutego 1943 r. został rozstrzelany na dziedzińcu bloku nr 11 słynny polski biegacz Józef Noji, który uzyskał piąte miejsce w biegu na 5 km na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku. Obecnie w Oświęcimiu na terenie Osiedla Chemików jego imieniem nazwana jest jedna z ulic.
11 października 1943 r. pod Ścianą Straceń rozstrzelano 54 więźniów. W grupie zamordowanych byli Polacy, wybitni wojskowi, działacze społeczni i polityczni. Zginęło wówczas wielu członków konspiracji wojskowej w obozie, utworzonej pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej przez rtm. Witolda Pileckiego. Znajdowali się wśród nich: mjr Zygmunt Bończa-Bohdanowski, kpt. Tadeusz Paolone (w obozie Lisowski), płk lotnictwa Juliusz Gilewicz i jego brat mjr Kazimierz Gilewicz, ppłk lotnictwa Teofil Dziama, znani adwokaci Wacław Szumański z Warszawy i dr Józef Woźniakowski z Krakowa, znany przed wojną z narodowo-radykalnych poglądów Jan Mosdorf, który w obozie pomagał żydowskim współwięźniom.
Były więzień KL Auschwitz Ludwik Rajewski, tak opisał przebieg tej egzekucji: "Jako pierwsi poszli pod 'ekran' pułkownik Dziama i kapitan Lisowski-Paolone. Szli jak przystało na żołnierzy. Gdy podeszli pod 'ekran', Dziama zwrócił się do katów (...) z prośbą o niestrzelanie w tył głowy, lecz jak do żołnierzy - z pistoletów i prosto w twarz. Widać, że docenili odwagę tych żołnierzy, bo uwzględnili ich prośbę. Lisowski jeszcze krzyknął: 'Niech żyje Wolna i Niep...' - to było jego ostatnie słowo".
Dwie minuty i wyrok
W pierwszych miesiącach 1943 r. pomieszczenia na parterze bloku
nr 11 przeznaczono dla tzw. więźniów policyjnych (Polizeihäftlinge), których już od 1942 r. przywożono do KL Auschwitz na stracenie. Pochodzili oni z rejencji katowickiej i opolskiej. Więźniami policyjnymi byli prawie wyłącznie Polacy, których podejrzewano o działalność w podziemiu niepodległościowym. Pozostawali oni do dyspozycji gestapo katowickiego, oczekując na wyrok "sądu doraźnego" (Polizeistandgericht), którego posiedzenia odbywały się co kilka tygodni w bloku nr 11. "Sądowi doraźnemu" przewodniczył każdorazowo szef katowickiego gestapo - od czerwca 1942 r. do września 1943 r. był to dr Rudolf Mildner, a potem jego następca dr Johannes Thümmler pełniący tę funkcję do stycznia 1945 roku. Oskarżonych, z małymi wyjątkami, obydwaj wspomniani szefowie katowickiego gestapo skazywali na śmierć. Liczba ich ofiar jest szacowana na ponad 3 tysiące. Byli wśród nich mężczyźni, kobiety i dzieci.
Warto dodać, że bezpośrednio przed rozpoczęciem posiedzenia "sądu doraźnego" otwierano sale na parterze w bloku nr 11, w których przebywali więźniowie policyjni, i wyczytywano nazwiska. Wywołani wychodzili i ustawiali się w korytarzu w dwóch lub więcej szeregach. Następnie, wchodzili na salę rozpraw wzywani pojedynczo. Każdemu z oskarżonych poświęcano od jednej do dwóch minut. Policyjny "sąd doraźny" skazywał więźniów przeważnie na rozstrzelanie, a egzekucję przeprowadzano po jego zakończeniu na dziedzińcu bloku nr 11.
Ściana Straceń, pod którą rozstrzeliwano więźniów do listopada 1943 r., została rozebrana w ostatnich dniach lutego 1944 roku. Od tego czasu skazańców wywożono do KL Auschwitz II-Birkenau, gdzie zabijano ich w komorach gazowych lub rozstrzeliwano na terenie krematoriów.
Dzisiaj na dziedzińcu bloku nr 11 znajduje się rekonstrukcja Ściany Straceń, pod którą setki tysięcy osób odwiedzających rokrocznie tereny byłego obozu Auschwitz-Birkenau składa kwiaty, zapala znicze i się modli. Hołd pomordowanym oddali w tym miejscu także Jan Paweł II w czerwcu 1979 r. i Benedykt XVI w maju 2006 roku.
Dr Adam Cyra
Dr Adam Cyra - historyk, starszy kustosz Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, autor wielu książek i artykułów poświęconych historii KL Auschwitz, w tym postaci rtm. Witolda Pileckiego.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=102851
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz