Już mi się przejadło.
Dzisiaj dr politologii, Marek Migalski, odpowiedział na swoim (w S24) blogu red. Rafałowi Ziemkiewiczowi:
(…) No i teraz Rafał Ziemkiewicz pisze o tym, że my, PiS, nie wykorzystujemy takich okazji. Wykorzystujemy, wykorzystujemy, tylko że to się zupełnie nie odbija [podkr. moje - MF] w prasie i w innych mediach. To nie ospałość pisowców, ale nierychliwość świata dziennikarskiego [podkr. moje - MF] na tego typu wpadki rządu jest przyczyną publicznego milczenia w sprawie kolejnych wtop PO. Wiem, że brzmi to jak typowe pisowskie użalanie się na media, ale niestety tak to jest. Wzywam zatem Redaktora Ziemkiewicza do samokrytyki za ten nieuzasadniony atak na moją ulubioną partię. I do zachowania rewolucyjnej czujności w opisywaniu środowiska dziennikarskiego, a nie ciągłego atakowania PiS.
Przepraszam, ale mnie się już przejadło to bezustanne płaczliwe lamentowanie, że „media to”, „media sio” i „media owo”. Mam już tego dość. Ileż musi być pokładów cwanego liczenia na sklerozę wyborców, by nie przypomnieć sobie, że Jarosław Kaczyński ze swoim bratem oraz Prawo i Sprawiedliwość jak burza szli na fali wznoszącej do wyborów w 2005 r. przy praktycznie rzecz biorąc podobnym odporze mediów. Można sięgnąć po tamte wypowiedzi i je przytoczyć. I może coś się od tamtego czasu zmieniło? Nie, moim zdaniem, dosłownie nic się nie zmieniło.
Sposób na te media, Szanowni Państwo z PiSu?
- Jak wyglądała historia „Gazety Wyborczej”?
- Co możecie o tym powiedzieć?
- Co może prezes Kaczyński powiedzieć m.in. o Adamie Michniku, czego nikt nie wie, a co byłoby znaczące?
- Co może prezes Kaczyński powiedzieć o ITI i Polsacie?
- Dlaczego ustawa lustracyjna, która zakładała lustrację dziennikarzy, została sfuszerowana?
- Dlaczego całość, tzw. „szafy Lesiaka” nie została opublikowana?
- Dlaczego cała masa, zapowiadanych przez ekipę pisowską oraz przez pana prezesa Kaczyńskiego, tzw. „porażających” faktów, których ujawnienie (opublikowanie) miało doprowadzić do politycznego tsunami w Polsce nie zostało w czasach rządów pisowskich w końcu upublicznionych?
- Dlaczego politycy PiSu brylują „na kozetce” u Lisa, w „Teraz My” Morozowskiego i Sekielskiego i podobnych programach?
- Dlaczego PiS nie zdelegalizowało SLD, o czym była mowa w kampanii w 2005 r., zamiast tego zniszczył „przystawki”?
Takich „dlaczego” można by zadawać jeszcze więcej. I jeszcze jedno. Który to polityk-twardziel boi się tego, że coś tam o nim ktoś tam nasmaruje gdzieś w jakimś pisemku? Może brak pewności siebie, może wiedza o swoich ograniczeniach (kompetencyjnych, wiedzy, umiejętności i kwalifikacji), może świadomość istnienia swoistych „zagadek”… ? Co, co determinuje, że na mównicy w sejmie to jest się „macho”, a w studiu się wymięka?
Czy PiS w końcu rąbnie twardą pięścią w ten okrągły mebel z kantami? Czy wreszcie się odważy?
- MoherowyFighter - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać

napisz pierwszy komentarz