Miażdżąca ekspertyza w sprawie dr G (rozmaryn)
Słynny kardiochirurg Mirosław G. nie jest jednak takim barankiem bez skazy, jakim chcieliby go widzieć dziennikarze Gazety Wyborczej. Nie jest takim "wirtuozem o rękach cenniejszych niz pianista" za jakiego uznał go dziennikarz tej gazety Piotr Pacewicz. Ten kardiolog "o rękach cenniejszych niż wirtuoz pianista, bo ratujący nimi życie" zostawił gazę w sercu pacjenta, a następnie, mimo nalegań ze strony personelu medycznego, nie zgodził sie na natychmiastową reoperację. Pacjent zmarł. Jednak mimo wysiłków Gazety Wyborczej, a także sędziów i prokuratorów, sprawie nie udało się urwać łba tak łatwo. Mimo że prokuratura umorzyła śledztwo, a sąd podtrzymał tę decyzję, Sąd Najwyższy nakazał sądowi niższej instancji przyjrzeć się sprawie raz jeszcze. Dla sędziów SN nie było tak oczywiste, że pozostawienie gazy w sercu pacjenta nie miało wpływu na stan jego zdrowia. Z dzisiejszej Rzeczpospolitej ("Dr G. operował, szpital zapłaci") dowiadujemy się, że rodzina pacjenta zleciła wykonanie niezależnej ekspertyzy. Odmówili polscy kardiolodzy (jakże to, ciekawe dlaczego?), opinię wykonał wiedeński specjalista prof. Gunter Laufer. Napisał między innymi "istnieje związek przyczynowo-skutkowy między pozostawieniem rolgazy w sercu pacjenta a jego śmiercią"
Takie stwierdzenie powinno zmrozić krew w żyłach każdemu względnie wrażliwemu człowiekowi. Boję się jednak, że nie zrobi wrażenia na tych, którzy dr G. bronili.
Oni teraz dyplomatycznie milczą.
Może jednak powinni mieć odwagę przyznać, że trochę się pomylili.
A Zbigniew Ziobro miał prawo powiedzieć, że kardiochirurg mógł spowodowac śmierć pacjenta. I że w związku z tym nie miał za co G. przepraszać.
Ale jak tu przyznać się do błędu, gdy już okrzyknęło się kogoś wirtuozem?
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz