J. Kaczyński – Innowator.

avatar użytkownika MoherowyFighter

J. Kaczyński należy do Wybitnych Intelektualistów, szczególnie w sferze politologii. To jest zresztą oczywista oczywistość, zaś każda z tym dyskusja oznacza znajdowanie się po Ciemnej Stronie Mocy. Jest to, rzecz jasna, aksjomat. Jednak nie o to chodzi. Rzecz o Arcymistrzu, Genialnym Strategu… o Wodzu.

On, jak to przystało na Najprawdziwszego Wybitnego Intelektualistę, jest też i wyjątkowym w swoim rodzaju Innowatorem. Nie, nie, proszę państwa. Ten konserwatyzm, to tylko taka powłoka. Nasz Wybitny Intelektualista w głębi duszy wiernie służy idei postępu. Ba, nie byle jakiego…, lecz postępu nauki w dziedzinie nauk społecznych. Bo też co mogłoby na to wskazywać? Już tłumaczę.

Oto w Łodzi w wyniku referendum mieszkańcy tamtejszego miasta odwołują prezydenta, Jerzego Kropiwnickiego. Powiedzmy, że jest zupełnie nieistotne to, dlaczego do referendum doszło oraz z jakiego powodu rządzący prezydent miałby ustąpić. Są to przesłanki ento-rzędne. Skoro uznana została zasadność przeprowadzenia takiego głosowania o bądź co bądź wotum zaufania do prezydenta, to tym samym poddano go pod demokratyczny osąd wyborców-obywateli tego miasta. Zwolennicy jego odwołania nawoływali do jak największej frekwencji, z kolei, przeciwnicy do pozostania w domach. Ma się rozumieć, że przeciwnicy odwołania należeli (i należą) do sympatyków-wyborców byłego już prezydenta Łodzi. Ich argumentacja jest taka, że po pierwsze, nie było podstaw do odwołania a po drugie, że referendum zostało zarządzone na podstawie uchwały zapadłej większością głosów partii konkurencyjnej. Jedno i drugie wyborcom-sympatykom byłego już prezydenta Łodzi nie może się podobać, gdyż to w ich rozumieniu „woła o pomstę do Nieba”, by wobec tak w końcu zacnego męża, jakim jest ich faworyt, miał zastosowanie demokratyczny mechanizm oceny jego pracy, jakim jest referendum. Zatem, skoro dzieją się takie rzeczy, “jadąc” Michalkiewiczem, „Niebu obrzydłe”, to cała rzesza stronników byłego już prezydenta Łodzi z właściwym sobie nadąsaniem się, „na złość babci odmrożę sobie uszy”, się zaperzy i nie pójdzie do urn, by zapobiec odwołaniu swojego beniaminka. Ot co…, A jak? Chwacko-zawadiacko i z krzesanym przytupem. Tak po sarmacku, i juści. „Tfu, referendum. Tfu, demokracja. Mamy rację. I tyla.” I faktycznie. Jak mówili, tak też i zrobili. Nie poszli, beniaminek przepadł. Prezydencki stołek przejdzie w inne ręce. Frekwencja w niedzielnym referendum w Łodzi wyniosła 22,2 procent. Za odwołaniem prezydenta było 127 874 łodzian, na „nie” głosowało 4 951 osób. Co to ma wspólnego z naszym Wybitnym Intelektualistą, Innowatorem?

Ma, jeśli weźmie się jego wypowiedzi, iż: Przyjmuję to jako bardzo złą wiadomość” – powiedział Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej w Białymstoku. W jego ocenie, to „przyczynek do dyskusji nad mechanizmem, który tutaj został uruchomiony”. „Tych, którzy nie poszli, było dużo więcej. W tym sensie prezydent Kropiwnicki wygrał, a mimo wszystko został odwołany. Jest w tym mechanizmie coś chorego” – powiedział Prezes PiS. Jak mówił, powoduje to, że czasem osoby przebywające w areszcie (chodzi o samorządowców z zarzutami) nie są odwoływane, a w innej sytuacji osoba mająca poparcie dużej części mieszkańców, zostaje odwołana. „Uczciwie mówiąc, to prezydent Kropiwnicki wygrał to referendum. Zdecydowana większość łodzian nie poszła (głosować). Nawet w stosunku do tej grupy, którą można uznać za aktywną politycznie (…) Wnioski muszą być wyciągnięte….” – dodał Jarosław Kaczyński. (Prezes PiS o odwołaniu Kropiwnickiego: to bardzo zła wiadomość.)

Czy ktokolwiek, cokolwiek z tego rozumie? Jaka to bowiem „zła wiadomość”? Że elektorat okazał się tak karny, że zastosował się do wezwań liderów nawołujących do bojkotu? Przecież o tym marzy każda siła polityczna, by mieć taki elektorat. Że to jest żaden przyczynek do jakiejkolwiek dyskusji, skoro referendum okazało się ważne. A może, Genialny Strateg przewiduje, że w przyszłości Prawo i Sprawiedliwość będzie przegrywało tylko dlatego, że gros (w przypadku Kropiwnickiego ok. 95 proc.) pisowskiego elektoratu będzie siedziało w domach w dniach wymagających największej mobilizacji? No, racja, to może słusznie niepokoić Prezesa PiS’u. Potwierdzałoby to zresztą tezę o „chorobliwości” tego mechanizmu, skoro ewidentny i realny przegrany (wskutek absencji zdyscyplinowanego elektoratu) jest jednocześnie, według wizji Innowatora, wygranym. To z kolei, należy odczytywać jako asumpt do wszystkich przyszłych „zwycięstw” Innowatora i jego formacji politycznej.

Podążając zatem śladem jego odkrywczej myśli rysujące się na horyzoncie przyszłe jego i jego formacji „zwycięstwa” (albo, nie tak – „przegrane inaczej”), faktycznie „uczciwie mówiąc” będą oznaczały wygrane. Nawet wówczas, gdy gros zdyscyplinowanego elektoratu pisowskiego nie pójdzie na wybory. Zresztą, dyscyplina będzie miała w takiej sytuacji zupełnie nieistotne znaczenie. To wszakże stawia w całkowicie odmiennym świetle przegraną Platformy w wyborach parlamentarnych w 2005 r., boć to wiadomo, że ona wówczas wtopiła właśnie dlatego, że jej elektorat grillował na działkach zamiast iść do urn wyborczych. Biegnąc zatem za epokową myślą Innowatora należałoby przyjąć, że wtedy Platforma również wygrała – choć wyniki PKW tego nie pokazywały. Takie zresztą dałoby się właśnie „wyciągnąć z tego wnioski”. Może i Tusk z Platformą mieli wtedy i rację, skoro domagali się od PiSu (podczas telewizyjnych negocjacji koalicyjnych) większego udziału w stanowiskach rządowych niż wynikałoby to z realnego rozkładu sił w parlamencie? Może to miało być tym spóźnionym echem koalicji UW-AWS, którą masa pisowskich i platfusianych lemingów dała się później otumanić jako PO-PiS’em? Jak zatem zrozumieć, że, opierając się na odkryciu Innowatora, PiS nie mogła zgodzić się na warunki Platformy, skoro choć de nomine ta ostatnia była przegraną, to de facto była wygraną? Na te i tym podobne pytania być może znajdą się kiedyś oczywiście oczywiste odpowiedzi, i być może padną one aż z samych ust Genialnego Stratega.

Jest w jego Innowacji coś zgoła odkrywczego, a zarazem praktycznego. Mianowicie, zbliża się seria wyborów (samorządowe, prezydenckie i parlamentarne). Choć dzisiaj wielu daje Platformie bezapelacyjne w nich zwycięstwo, to w obliczu omawianej tutaj innowacji, są w mylnym błędzie. Nie, nic tutaj nie konfabuluję. Platfusiarnia przegra w tych wyborach sromotnie, zaś „tajna bronią” Genialnego Stratega będzie to, że jego elektorat karnie pozostanie w domu i nie będzie brał udziału w starciu wyborczym. To jest najsekretniejszy sekret Genialnego Stratega. Po prostu, pisowskie lemingi będą siedziały w domciu i za każdym razem sędzia Rymarz obwieszczał będzie bezapelacyjne zwycięstwo PiS. Nawet hazard komisja nie jest do tego wcale potrzebna. Drugi natomiast wymiar praktyczny odkrycia dokonanego przez Innowatora, to doskonały wręcz temat dla przyszłych prac licencjackich, magisterskich, rozpraw doktorskich i habilitacyjnych z zakresu politologii, socjologii i historii traktujących o szansach w starciu wyborczym przy pomocy bojkotu. Właśnie to wskazuje na wybitny wkład w postęp nauki dokonany przez Jarosława Kaczyńskiego. Jest to bowiem fenomenologia najczystszej wody.

Skromnie pozwolę sobie jednak dodać, że zarówno Genialny Strateg jak i jego formacja nie tylko biernie, wskutek bojkotu wyborów przez elektorat pisowski, może mieć pasmo zwycięstw. Ono również może być odnoszone czynnie w rezultacie niewystawiania własnych kandydatów. Zwyczajnie, im więcej PiS kandydatów nie wystawi, to tym bardziej będzie zwyciężać i tym bardziej przybliży to ideę budowy IV Rzeczypospolitej Polskiej. Nawet, takie fantazmaty, jak rozważania jednego ze spin-doktorów, o możliwej koalicji z SLD nie będą do tego potrzebne.

napisz pierwszy komentarz