Boże Narodzenie 2009: wigilijny opłatek i krzesło dla duchów (Krzysztof Ligęza)
Przychodzą pod mój dach z końcem każdego roku. Pamiętają o mnie – ponieważ ja pamiętam o Nich. Puste miejsce przy wigilijnym stole zawsze na Nich czeka.
Wigilia Świąt Bożego Narodzenia. Płatki śniegu za oknami przekomarzają się, tuląc do rozgrzanych szyb. Świat mruży oczy w oczekiwaniu. Jeszcze kilka godzin, jeszcze chwila – i w centralnym punkcie pokoi barwnie rozświetlanych setkami choinkowych światełek pojawi się biały opłatek. A wraz z nim nasza radość. I nasza nadzieja. I nasz smutek. I cienie Nieobecnych nad pustym nakryciem.
Jasna rzecz, że pusty talerz przy wigilijnym stole może pozostać nic nie znaczącym gestem. Ale może też stać się wyzwaniem, skutkującym dojrzałą refleksją. Bo wolne nakrycie to nie tylko odważne pytanie o nasz stosunek do innych ludzi. To także próba empatycznego doświadczenia przemożnej samotności, a zarazem podzwonne dla tych, którzy wcześniej niż my wkroczyli poza przestrzeń i czas. Krzesło i talerz – dla duchów.
I duchy przychodzą.
Oto żołnierz z dziurą w potylicy wyrąbaną kulą z nagana w katyńskim lesie...
Oto ksiądz zatłuczony drewnianą sztachetą i ciśnięty w worku na dno Wisły...
Stoczniowiec z torsem rozprutym serią z kałasznikowa...
Zapluty karzeł reakcji z krwawiącymi oczodołami, bo oczy wykłuli mu pogrzebaczem w powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa...
Warszawski maturzysta ze zmiażdżoną wątrobą i odbitymi nerkami...
Płatny rezydent wywiadu Andersa z zakneblowanymi ustami i czaszką przestrzeloną w kotłowni mokotowskiego więzienia...
Górnik z „Wujka”, z odstrzeloną połową twarzy...
Duchy polskie. Osnute adwentową refleksją, w ciszy oczekiwania na ziszczenie Obietnicy, błagają Najwyższego, by ocalił ich przed kurtyną zapomnienia.
Prośmy i my. Zbuntowani przeciw niepamięci, pamiętajmy, że tętno Polski bije w piaskach Katynia. W ubeckich piwnicach. W czaszkach polskiej inteligencji, roztrzaskanych niemieckimi i sowieckimi kulami. W martwych sercach „żołnierzy wyklętych”.
Już za chwilę, w łunie uśmiechów, celebrując gest dzielenia się opłatkiem, będziemy przełamywać się z naszymi najbliższymi, ale także w sobie. Pamiętając o kimś, kto nie pamięta. Wybaczając komuś, kto sam do wybaczania jeszcze nie dorósł. A wszystko po to, by pokonać piekło samotności i podzielić się uczuciami z najbliższymi.
Lada moment wyjdziemy na chwilę poza przaśną codzienność, by porozmawiać o tym, co dalece ważniejsze niż wczorajsza złość, dzisiejsza chandra czy jutrzejsze zakłamanie, a o czym tak często – tak często, że prawie na zawsze – zapominamy, taplając się w oparach codzienności. Porozmawiać o tym, co pilne, i o tym, co ważne. I o tym, co najważniejsze. I o tym jeszcze, jak nauczyć się odróżniać jedno od drugiego.
A życzenia?
"Nie trzeba życzeń bo i co tu życzyć
Wystarczy kącik, chwilka żeby się przełamać
Tym co najbardziej boli"
– zapisał Ernest Bryll, a jego myśl filozof Jean Ledriere pięknie uzupełnił słowami: „Tam, gdzie jest nasza niemoc, tam też jest siła. Tam, gdzie jest nasza nędza, tam też jest nasza wielkość. Tam, gdzie jest ciemność, tam także panuje światło. Jednak tylko wiara może nam o tym powiedzieć i jedynie nadzieja pozwala nam to usłyszeć”.
***
Niech blask betlejemskiej nocy wypełni nas nadzieją. Niech płochy trzask pękającego opłatka pozwoli zrozumieć i wybaczyć tym, którzy o wybaczenie proszą. Niech rodzący się Chrystus pokaże nam skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy i kim tak naprawdę jesteśmy.
Rodzinnych i choć symbolicznie beztroskich Świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku.
Dla wszystkich.
I niech nikt nie odejdzie skrzywdzony.
http://widnokregi.salon24.pl/146121,boze-narodzenie-2009-wigilijny-oplatek-i-krzeslo-dla-duchow
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. To puste wigiline dodatkowe nakrycie,