Wiedza podstawowa... po co to u nas komu (Grzegorz Ziętkiewicz)

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Niniejszy post: (Grzegorz Ziętkiewicz - http://grzegorz-zietkiewicz.salon24.pl/143791,wiedza-podstawowa-po-co-to-u-nas-komu#comment_1999691) "- Na jakim kontynencie mieszkamy? - pytam ucznia piątej klasy szkoły podstawowej, kierowany ciekawością na temat jego wiedzy o otaczającym nas świecie. A wychodzimy do tej rozmowy od tematu związanego z niewinnym słówkiem "tygrys", którego obrazek, figuruje w podręczniku do jednego z przedmiotów. Gdzie też żyje ten tygrys... Uczeń nie ma zielonego pojęcia. Nie wie, gdzie żyje tygrys, nie wie również, jak nazywa się kontynent, na którym w Polsce mieszkamy. Ile jest kontynentów nie wie oczywiście również. Piąta klasa podstawówki. Może jeszcze się dowie... Ile jest 7 x 8? To pytanie zadane zostaje uczennicy trzeciej klasy gimnazjum. I wywołuje irytację u uczennicy. Zapytana jest wyraźnie zdenerwowana. Pytający czepia się przecież ewidentnie. Po co komu tabliczka mnożenia. Od tego są przecież kalkulatory. Dzisiaj, gdy w kalkulator wyposażona jest co druga komórka, liczyć umieć już nie trzeba. Popłoch u kolejnego ucznia, tym razem z pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego wywołuje pytanie, ile waży 10% worka piasku, który cały waży... 100 kilogramów. To zadanie jest już bardzo skomplikowane. Procenty? A co to takiego i na co to w ogóle komu. - Nie wiem, jak to wyliczyć, przyznaje uczeń. Inny uczeń, tym razem trzeciej klasy liceum, więc wkrótce maturzysta, nie umie odpowiedzieć na pytanie, ile kilogramów waży 10% tony. Klasa, poproszona o pomoc jest w swej większości także całkowicie bezradna. 10% jest pojęciem abstrakcyjnym, a wiedza na temat tego, co to takiego ta tona, jest zupełnie nieznana. Gdy spytamy dalej, okaże się, że większość nie wie ile metrów ma kilometr, ile centymetrów metr i jaką powierzchnię posiada hektar. A tego wszystkiego już w żadnym kalkulatorze nie ma. Nikt z zapytanych nie widzi powodu, by reprezentowana przez niego niewiedza, była powodem do jakiegokolwiek wstydu. Nie wie? I co z tego. Inni przecież też nie wiedzą. A ja się czepiam. Ale to "tylko" matematyka. Proszę zajrzeć na nasze portale i fora internetowe. Nie, nie trzeba niczego głęboko analizować. Masa tam piszących, nie odróżnia czasownika od przymiotnika, "nie" z przymiotnikami pisane jest bardzo często osobno. Nikogo to nie razi i nikomu nie przeszkadza. Nikt nie zwraca zresztą na to uwagi, skoro większość nie wie, to kto miałby to dostrzec. W wypadku zwrotu "na pewno" prawie 100% piszących pisze go razem. Ale, ale... 100% to właściwie ile? Oczywiście, wyjątki potwierdzają regułę. Więc ciągle jeden lub dwóch uczniów w danej klasie lub w danym zbiorowisku ludzkim wie co i jak i, ba, wykazuje się nawet wiedzą ponadprzeciętną. I wtedy widać, że fakt posiadania przez niego lub przez nią tej wiedzy go wyraźnie cieszy i bawi. Bo wiedza cieszy, bawi, wzbogaca. On to wie, ja to wiem. Ktoś to jeszcze wie. A co zresztą... Tak, wiem. Szkoła jest winna. Dom rodzinny, powie wielu, nie ma tu nic do rzeczy. Bo to szkoła powinna nauczyć polskiego analfabetę, że "na pewno" piszemy "NA PEWNO" osobno. A "niewielki" razem. Ale przecież ciągle pokutuje u nas słynny przykład z "nie ma" pisanym tu i ówdzie ciągle razem. Więc właściwie, powie znowu wielu, po co ja się w ogóle czepiam. Szkoła nasza, jaka jest, każdy widzi. Te nieliczne są dobre, niektóre nawet bardzo. I wcale nie o prywatnych szkołach tu myślę. Niektóre prywatne są także beznadziejnie. Nie tylko na kasie przecież problem polega. Za kasę można, co najwyżej, "prawo jazdy" czasem kupić. Nauczyć jeździć się za kasę już nie da. Nauczyć trzeba się samemu. Wiedzy kupić się nie da. Nigdzie i nigdy. Dom rodzinny dzisiaj, znowu powie wielu, czasu przecież na rozmowę z dzieckiem nie ma. Zagoniony jest codziennie w swej pogoni za... kasą właśnie. Na wiedzę, rozmowę i życie prawdziwe czasu już w nim nie ma. Można spokojnie usiąść przed telewizorem i obejrzeć kolejny program "rozrywkowy". W nim, tacy jak my sami, także niczego nie wiedzą. My się więc od nich również niczego nie dowiemy. - Gdzie się kupuje buty?, pytam po polsku ucznia, któremu mam pomóc w nauce języka obcego. Ale oto okazuje się, że on po polsku nie wie, gdzie buty się kupuje. Odpowiada bowiem po dłuższym namyśle, że... u szewca".
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Krzysztofjaw

1. @ Mój komentarz do ekstu Pana Ziętkiweicza

Witam Jako że sam od czasu do czasu staram się przekazać młodym ludziom wiedzę na poziomie trochę wyższym od podstawowej to ze smutkiem muszę Panu przyznać rację. Moje starania bardzo często stają się bezcelowe bowiem przeistaczają się w wyjaśnianie im rzeczy i zjawisk, które ja sam poznawałem już w przedszkolu. A gdy zdarzy mi się jednak postawić delikwentowi z egzaminu ocenę niedostateczną to on patrzy na mnie zdziwiony i ze złością zaczyna mi udowadniać, że... nie zalega z czesnym za naukę! Często też poirytowany przekonuje mnie, ze to co napisał usłyszał w telewizji a tam się nigdy nie mylą! Pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)