PiS - CHOROBA III RP!
Krzysztofjaw, pt., 11/12/2009 - 09:48
Witam
PiS to choroba PO i całej mainstream'wej społeczno-politycznej pseudoelity III RP.
Zrazu była tylko lekkim przeziębieniem, które jak się ORGANIZMOWI wydawało samo przejdzie.
Kuracja była więc adekwatna do niepoważnego traktowania owego przeziębienia: gorąca herbatka i samoleczenie, polegające na próbie jego "przechodzenia" bez konieczności stosowania farmaceutyków i oswajania, w celu jej neutralizacji, samej choroby.
Ta pewność samoistnego wyleczenia pozwalała ORGANIZMOWI spokojnie czekać aż tak się stanie. Dla podtrzymania tego stanu samoutwierdzał się w tym przekonaniu, aż nabrał 100% pewności jego nieuchronności.
I wydawało się, że choroba powoli ustępuje. Ale okazała się bardziej podstępna i ponownie zaatakowała w wyborach w roku 2005. Zaatakowała taką gorączką, że ORGANIZM musiał wziąć aspirynę i półprzytomny zawlókł się do łóżka. A on przecież tego tak nie znosił, wprost alergicznie nie tolerował. Leżenie i chorowanie nie było stanem lubianym przez ORGANIZM od samego jego początku, czyli jego narodzin (w wyniku reinkarnacji) w 1989 roku. Zresztą jego poprzednie wcielenie (te przed 1989 rokiem) też nie znosiło żadnych choróbsk, niszcząc je skutecznie.
Tak więc leżąc w łóżku ORGANIZM się kurował i były nawet widoczne oznaki ozdrowienia. Z wielką ulgą więc zerwał się na równe nogi i opuszczając znienawidzony mebel z uśmiechem wrócił do życia codziennego.
Ale biedaczysko zapomniał o okresie rekonwalescencji, co niestety odbiło się ponownym nawrotem choroby w wyborach prezydenckich. A, że choroba przenoszona i nieskutecznie leczona wraca z większą siłą, to teraz spowodowała aż całkowite dwuletnie przykucie ORGANIZMU do łóżka!
Fałszywi lekarze robili co mogli aby choć w części przywrócić ORGANIZM do zdrowia. Połowicznie się to udało i zaleczony (nie wyleczony!) ORGANIZM powrócił do pracy w 2007 roku. I od tamtego czasu walczy z chorobą wszelkimi dostępnymi metodami i środkami, które co prawda krótkookresowo przynoszą ulgę, ale długookresowo wyniszczają ORGANIZM wewnętrznie, osłabiają go pozwalając niemalże na samozniszczenie. Ale ORGANIZM tego nie dostrzegał i dalej nie dostrzega, bo w międzyczasie - niczym narkoman, lekoman czy alkoholik - uzależnił się od środków farmaceutycznych i uśmierzających ból.
Czy nie znamy wszyscy tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy źle dobraliśmy leki lub leczyliśmy niewłaściwą chorobę? I mimo dozowania farmaceutyków w coraz większej różnorodności i ilościach nie zauważaliśmy efektów wyzdrowienia, a nieraz nawet pogłębienie choroby? Cóż się w tedy z nami dzieje? Stajemy się źli na cały świat, sfrustrowani, psioczymy na lekarzy i służbę zdrowia a już odium naszej agresji wywołuje sama choroba! W desperacji więc bierzemy coraz to inne antybiotyki przepisywane przez różnych lekarzy, dostajemy zastrzyki, wyjadamy cała apteczkę... I jeżeli choroba dalej trzyma się mocno i już żaden antybiotyk nie pomaga to zaczynamy w końcu panikować i być zdziwieni, że tak się dzieje.
W takiej sytuacji znalazł się obecnie ORGANIZM III RP z jej na dziś głównym filarem, czyli PO!
Przecież już prawie wszystkie specyfiki zostały zaaplikowane a choróbsko w postaci PiS dalej się trzyma. Mało tego jak rak lub gangrena zżera ORGANIZM od środka. Rodzi to naturalny bunt i panikę... a jeżeli to jest choroba śmiertelna!? - gdzieś tam w zakamarkach podświadomości pewnie pojawiają się te tak natrętne myśli i przypuszczenia. Trzeba więc działać! - myśli ORGANIZM. I spróbować innych jeszcze specyfików... ale wtedy właśnie następuje chaos w ich doborze sprawiający, że przyjmuje się ich zestaw mogący w konsekwencji szkodzić a nie pomagać!
W konsekwencji choroba dalej trwa... ORGANIZM coraz bardziej zmęczony ciągłą z nią walką staje się coraz mniej odporny i osłabiony. Długość i intensywność kuracji, coraz liczniejszymi lekarstwami po prosu uodporniło na nie samą chorobę, która stała się już przewlekłą. I wielce prawdopodobną, że - niestety dla ORGANIZMU - śmiertelną.
Organizm od 2005 roku użył wszelkich metod leczenia, wypróbował wszystkie specyfiki. Wszyscy, lekarze wmawiali mu, że choroba zostanie pokonana, ale tak się nie stało. Do znerwicowanego tym faktem ORGANIZMU dotarła (lub systematycznie dociera) brutalna prawda. Walka z chorobą zwaną PiS-em została przegrana. I, mimo że tak bardzo pragnie żyć, ORGANIZM powoli umiera.... i staje się wobec tego faktu bezsilny...
Może jeszcze przed śmiercią, jak to się często zdarza, na chwilę poczuje się lepiej...ale będą to jego ostatnie chwile...
... A już po agonii ORGANIZMU historia dokona jego sekcji zwłok, której wyniki dla niektórych wcale nie będą zaskakujące: PO nie mogło wygrać z chorobą bo zdiagnozowano ją niewłaściwie! Historyczne konsylium lekarskie zapisze prawdziwy powód, chorobę z którą tak bezskutecznie walczył ORGANIZM:
"WIELONARZĄDOWA GANGRENA NIEPOLSKIEGO ORAZ ANTYPOLSKIEGO LEWACKIEGO POSTKOMUNIZMU, LIBERTYNIZMU I MAŁOSTKOWEGO ETATYZMU! (wraz z chorobami współistniejącymi wywołanymi wirusami dawnej Sb-cji, UB-cji i prostackiego wiernopoddaństwa mamonie)"
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
PiS to choroba PO i całej mainstream'wej społeczno-politycznej pseudoelity III RP.
Zrazu była tylko lekkim przeziębieniem, które jak się ORGANIZMOWI wydawało samo przejdzie.
Kuracja była więc adekwatna do niepoważnego traktowania owego przeziębienia: gorąca herbatka i samoleczenie, polegające na próbie jego "przechodzenia" bez konieczności stosowania farmaceutyków i oswajania, w celu jej neutralizacji, samej choroby.
Ta pewność samoistnego wyleczenia pozwalała ORGANIZMOWI spokojnie czekać aż tak się stanie. Dla podtrzymania tego stanu samoutwierdzał się w tym przekonaniu, aż nabrał 100% pewności jego nieuchronności.
I wydawało się, że choroba powoli ustępuje. Ale okazała się bardziej podstępna i ponownie zaatakowała w wyborach w roku 2005. Zaatakowała taką gorączką, że ORGANIZM musiał wziąć aspirynę i półprzytomny zawlókł się do łóżka. A on przecież tego tak nie znosił, wprost alergicznie nie tolerował. Leżenie i chorowanie nie było stanem lubianym przez ORGANIZM od samego jego początku, czyli jego narodzin (w wyniku reinkarnacji) w 1989 roku. Zresztą jego poprzednie wcielenie (te przed 1989 rokiem) też nie znosiło żadnych choróbsk, niszcząc je skutecznie.
Tak więc leżąc w łóżku ORGANIZM się kurował i były nawet widoczne oznaki ozdrowienia. Z wielką ulgą więc zerwał się na równe nogi i opuszczając znienawidzony mebel z uśmiechem wrócił do życia codziennego.
Ale biedaczysko zapomniał o okresie rekonwalescencji, co niestety odbiło się ponownym nawrotem choroby w wyborach prezydenckich. A, że choroba przenoszona i nieskutecznie leczona wraca z większą siłą, to teraz spowodowała aż całkowite dwuletnie przykucie ORGANIZMU do łóżka!
Fałszywi lekarze robili co mogli aby choć w części przywrócić ORGANIZM do zdrowia. Połowicznie się to udało i zaleczony (nie wyleczony!) ORGANIZM powrócił do pracy w 2007 roku. I od tamtego czasu walczy z chorobą wszelkimi dostępnymi metodami i środkami, które co prawda krótkookresowo przynoszą ulgę, ale długookresowo wyniszczają ORGANIZM wewnętrznie, osłabiają go pozwalając niemalże na samozniszczenie. Ale ORGANIZM tego nie dostrzegał i dalej nie dostrzega, bo w międzyczasie - niczym narkoman, lekoman czy alkoholik - uzależnił się od środków farmaceutycznych i uśmierzających ból.
Czy nie znamy wszyscy tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy źle dobraliśmy leki lub leczyliśmy niewłaściwą chorobę? I mimo dozowania farmaceutyków w coraz większej różnorodności i ilościach nie zauważaliśmy efektów wyzdrowienia, a nieraz nawet pogłębienie choroby? Cóż się w tedy z nami dzieje? Stajemy się źli na cały świat, sfrustrowani, psioczymy na lekarzy i służbę zdrowia a już odium naszej agresji wywołuje sama choroba! W desperacji więc bierzemy coraz to inne antybiotyki przepisywane przez różnych lekarzy, dostajemy zastrzyki, wyjadamy cała apteczkę... I jeżeli choroba dalej trzyma się mocno i już żaden antybiotyk nie pomaga to zaczynamy w końcu panikować i być zdziwieni, że tak się dzieje.
W takiej sytuacji znalazł się obecnie ORGANIZM III RP z jej na dziś głównym filarem, czyli PO!
Przecież już prawie wszystkie specyfiki zostały zaaplikowane a choróbsko w postaci PiS dalej się trzyma. Mało tego jak rak lub gangrena zżera ORGANIZM od środka. Rodzi to naturalny bunt i panikę... a jeżeli to jest choroba śmiertelna!? - gdzieś tam w zakamarkach podświadomości pewnie pojawiają się te tak natrętne myśli i przypuszczenia. Trzeba więc działać! - myśli ORGANIZM. I spróbować innych jeszcze specyfików... ale wtedy właśnie następuje chaos w ich doborze sprawiający, że przyjmuje się ich zestaw mogący w konsekwencji szkodzić a nie pomagać!
W konsekwencji choroba dalej trwa... ORGANIZM coraz bardziej zmęczony ciągłą z nią walką staje się coraz mniej odporny i osłabiony. Długość i intensywność kuracji, coraz liczniejszymi lekarstwami po prosu uodporniło na nie samą chorobę, która stała się już przewlekłą. I wielce prawdopodobną, że - niestety dla ORGANIZMU - śmiertelną.
Organizm od 2005 roku użył wszelkich metod leczenia, wypróbował wszystkie specyfiki. Wszyscy, lekarze wmawiali mu, że choroba zostanie pokonana, ale tak się nie stało. Do znerwicowanego tym faktem ORGANIZMU dotarła (lub systematycznie dociera) brutalna prawda. Walka z chorobą zwaną PiS-em została przegrana. I, mimo że tak bardzo pragnie żyć, ORGANIZM powoli umiera.... i staje się wobec tego faktu bezsilny...
Może jeszcze przed śmiercią, jak to się często zdarza, na chwilę poczuje się lepiej...ale będą to jego ostatnie chwile...
... A już po agonii ORGANIZMU historia dokona jego sekcji zwłok, której wyniki dla niektórych wcale nie będą zaskakujące: PO nie mogło wygrać z chorobą bo zdiagnozowano ją niewłaściwie! Historyczne konsylium lekarskie zapisze prawdziwy powód, chorobę z którą tak bezskutecznie walczył ORGANIZM:
"WIELONARZĄDOWA GANGRENA NIEPOLSKIEGO ORAZ ANTYPOLSKIEGO LEWACKIEGO POSTKOMUNIZMU, LIBERTYNIZMU I MAŁOSTKOWEGO ETATYZMU! (wraz z chorobami współistniejącymi wywołanymi wirusami dawnej Sb-cji, UB-cji i prostackiego wiernopoddaństwa mamonie)"
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz