Jaś opuszcza wujostwo.

avatar użytkownika MoherowyFighter

- Rany, Julek! Jak się pakuje klamoty? – zawołał na cały pokój rozdygotany Jasiu. – Niech mi ktoś pomoże, bo nie wytrzymam.

Wujek Zenek, tak jakby nie dosłyszał, cały czas zajęty był nabijaniem swojej fajki. Ciocia Fela była w trakcie nakrywania do stołu. Staś i Joasia biegały cały czas od pokoju do pokoju. Pan Apolinary, znajomy wujka Zenka, intensywnie wpatrywał się w zegar wiszący na ścianie. Kuzynka Halinka była zajęta wertowaniem gazety. Z kolei przyjaciółka cioci Feli, pani Klara, która zawsze ciągle coś tam gadała, trajkotała jak najęta. Nawet Mops, stary labrador, śpiący nieopodal komody tuż koło starej trzydrzwiowej szafy ani się poruszył na krzyk Jasia.

- Halo! Jeszcze raz pytam! Jak się pakuje te przeklęte klamoty? Bo już mi się chce stąd zabrać i sobie pójść jak najdalej. – Jaś dalej nie dawał za wygraną.

Jednak i tym razem nikt na niego nie zwrócił uwagi. Jaś stawał się coraz bardziej rozeźlony, bo tak bardzo mu się spieszyło do wyjścia, że nie mógł się tego doczekać. Zaczął nerwowo chodzić to tu to tam. Zajrzał do kuchni. Do drugiego pokoju, by sprawdzić czy wszystko zabrał. Wszedł na stołek w przedpokoju, by zobaczyć, czy coś tam jego nie zostało. Wreszcie wrócił do pokoju, w którym byli pozostali. Przechodząc rzucił okiem na swoje rozbabrane rzeczy i znów doznał wstrząsu.

- Czy wy do cholery się ockniecie i mi powiecie, jak się te parszywe klamoty pakuje? Bo zaraz nie wiem, co ze sobą zrobię. – wściekle rykną nadąsany Jaś.

W pokoju zapanowała konsternacja. Wszyscy bowiem wiedzieli, że gdy Jaś tak robi to tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę. By wszyscy pokazali jemu zainteresowanie nim. Bo Jaś tak bardzo pragnął ich pieszczot, przytulenia go i pogłaskania. Wszyscy też wiedzieli, że Jaś sobie nigdzie nie pójdzie, bo nieraz już robił takie histerie, po czym, gdy dostał kilka racuchów, to się uspakajał. Ileż to razy Jaś zapowiadał, że sobie pójdzie precz? Że ich wszystkich nie lubi. Że się na nich obraził, i już. W takich sytuacjach zawsze znalazł się taki ktoś, kto pomógł jemu odnaleźć jego bambosze, ciepłe kalesony, szalik i czapkę. Wszyscy chcieli dla niego dobrze. Jednak tym razem, wyglądało na to, że to nie są żarty.

- Idę do składzika, bo tam jest mój drewniany karabin. Niedługo wrócę! – Rzucił do wszystkich kierując się w stronę drzwi wejściowych. Energicznie je otworzył, wyszedł i z łoskotem zamknął za sobą.

Nie minęło wiele chwil i do mieszkania wszedł wujek Kleofas, mąż cioci Feli. Zdjął ciepłe okrycie i kapelusz, po czym powiesił je na wieszaku w przedpokoju. Poprawił krawat, uczesanie i marynarkę. Przygładził wąsy i brodę. I założył okulary. Następnie wszedł do pokoju, w którym byli wszyscy. Wchodząc dostrzegł zwalone w nieładzie na jedną kupę rzeczy Jasia, i ten widok go zatrzymał.

- Co się stało? – zapytał cioci Feli.

- No, Kleofasie, wiesz… – drżącym się głosem zaczęła mówić ciocia Fela.

- … Jaś się wyprowadza i już. – szybko powiedział Staś, ją wyręczając.

- Ależ moja kochana. – zaczął wujek Kleofas. – To przecież nic niezwykłego. Bo to chyba drugi, czy trzeci raz, jak Jaś chce się od nas wyprowadzić. – ciepłym głosem wuj Kleofas uspakajał ciocię Felę.

- Kleofasie, no ja mam już naprawdę dosyć Jasia. – załamującym się głosem powiedziała ciocia Fela. – Ja przez niego to już zaczynam spazmów dostawać. To jest ponad moje siły.

- Felunia, moja najdroższa, poczekaj coś wymyślę. – odpowiedział jej wujek Kleofas. – muszę się tylko zastanowić.

Po czym wyszedł do swojego gabinetu, w którym się zamknął. Po krótkiej chwili wszyscy w pokoju się zebrali, by uradzić co zrobić. Dyskusja trwała niespełna kilkanaście minut i wszyscy uradzili, by Jasia spakować do wyjścia. Jak postanowili, tak też i zrobili. Nie minęło pół godziny, jak Jaś wrócił do domu. Cały umorusany, ze zmierzwionymi włosami, czapką na bakier i rozwiązanym szalikiem. No zwyczajnie wyglądał, jak jakiś nygus. Wchodząc do domu trzasną drzwiami, nawet butów nie wytarł i od razu skierował się do środka pokoju, w którym byli wszyscy. Wchodząc stanął jak wryty, gdyż zobaczył, że wszystkie jego rzeczy są spakowane i czekają na zabranie.

- Mam ten swój drewniany karabinek! – zakrzyknął cały uradowany – Tra-ta-ta-ta-ta….. Mops trafiony! Pif-paf ! Stasiek nie żyje! Tra-ta-ta-ta-ta! Ale zaraz, kto mi spakował te cholerne klamoty? – nagle ni stąd ni z owąd zapytał.

W pokoju zapanowała cisza. Każdy udawał, że pytania nie dosłyszał. I każdy był zajęty swoimi sprawami. Dochodzący z drugiego pokoju hałas dotarł do gabinetu wujka Kleofasa.

- Co się tam dzieje do diaska? – wuj Kleofas zapytał samego siebie. – Trzeba pójść i sprawdzić.

Wstał, podszedł do drzwi, je otworzył po czym przeszedł do drugiego pokoju.

- Co się tu dzieje? – zapytał, jak tylko znalazł się w środku. Wchodząc dostrzegł spakowane rzeczy Jasia.

- A nic wujku! Tra-ta-ta-ta-ta… Ręce do góry bo będę strzelał! Pif-paf! – wykrzyknął Jaś i szybko pobiegł, by się schować pod stół, jak za barykadą. – Pif! Paf! Tra-ta-ta-ta-ta… Joasia dostała! Stój! Kto idzie!? – jak opętany Jaś prowadził dalej walkę z wyimaginowanym wrogiem.

Wreszcie wuj Kleofas się ruszył, podszedł pod stół, pod którym siedział Jaś, złapał go za rękę, i wyciągnął stamtąd.

- Co jest? Ratunku! Zostałem schwytany przez wrogi oddział! – zaczął Jaś się wyrywać wujowi Kleofasowi. Ten jednak nie dawał za wygraną. Wreszcie udało mu się opanować chłopca.

- Jasiu. Uspokój się. – wuj Kleofas głośno powiedział do chłopca. – Musimy poważnie porozmawiać. Chodź ze mną do gabinetu. - Proszącym głosem wujek zwrócił się do Jasia. Jaś jednak dalej kaprysząc, zaczął tupać nóżkami i mówi, że jak tak dalej pójdzie to nie weźmie udziału w kolacji, którą ciocia Fela przygotowała.

Po czym wziął małego za rękę i wyszli. Weszli do środka gabinetu, drzwi się za nimi zamknęły. Ze środka zaś nie wychodzili przez trzy kwadranse. Gdy wrócili do tamtego pokoju, to wuj Kleofas się odezwał do Jasia:

- Jasiu, możesz walizki zostawić w spokoju.

- A będę mógł dotykać zegara na ścianie? – proszącym głosem spytał Jaś.

- Będziesz mógł. Naturalnie, że będziesz. – odpowiedział mu wuj Kleofas.

- To fajowo! – wykrzykną Jaś na całe gardło. – Więc zostaję! Tra-ta-ta-ta-ta…. Pif! Paf! Mops trafiony! Tra-ta-ta-ta-ta… Pif! Paf! Tra-ta-ta-ta-ta…..

Odcinek następny.

napisz pierwszy komentarz