Utopia państwa neutralnego światopoglądowo

avatar użytkownika Kirker
Niedawno była batalia dotycząca krzyży w miejscach publicznych. Oczywiście, paru, excuses le mot, bezbożnikom nie spodobało się to, że ów symbol religijny może się tam znajdować. Nie po raz pierwszy słuchaliśmy z ust jaśnie oświeconych, że jesteśmy państwem wyznaniowym oraz innych elementów stałej śpiewki odtwarzanej przy takich okazjach. No cóż, gdyby być purystą i chcieć usunąć wszelkie krzyże z miejsc publicznych należałoby całkowicie przebudować miasta, wymienić okiennice w oknach itd. Kłopotliwe jest również samo pojęcie "symbolu religijnego". Możemy sobie bez problemu wyobrazić zakon czcicieli butów; czy wówczas zwolennicy tzw. państwa neutralnego światopoglądowo nakazaliby chodzić wszystkim boso. Żeby było śmieszniej, do porównywalnych absurdów już w zachodnich demokracjach dochodzi.

Mniejsza jednak z tym. Oni operują wytrychem słownym, który się nazywa państwo neutralne światopoglądowo. Ponoć jest to taki organizm państwowy, który nie faworyzuje żadnego systemu filozoficznego, religijnego, ideologicznego. Należy teraz zadać podstawowe pytanie: czy coś takiego w ogóle może istnieć? Czy nie jest to nic innego jak pewna operacja semantyczna tak bardzo przez lewicę ukochana?

Państwo musi się opierać na systemie prawnym. W każdym organizmie państwowym z założenia obowiązuje jakieś prawo. A na czym się ono opiera? Otóż twórcy prawa opierają się na doktrynach, które uważają za najwłaściwsze z ich punktu widzenia. Te przepisy nie biorą się przecież znikąd. Przecież nie byłoby tych unijnych przepisów dotyczących oscypków, gdyby nie istnieli ludzie, którzy chcieliby je w życie wprowadzić. Ci natomiast nie mogliby tego uczynić, jeżeli nie wyznawaliby poglądy, który nakazuje im regulować takie czynności prawnymi przepisami. Dochodzimy tutaj do wniosku, że prawo siłą rzeczy opiera się na jakiś pierwotnych założeniach. Te wynikają z konkretnych ideologii, które prawodawcy wyznają. Tak więc samo istnienie prawa powoduje, że państwo nie może być światopoglądowo neutralne. System prawny, ponieważ jest oparty na konkretnej doktrynie, nie może być bowiem taki. Państwo również jako kreator prawa nie jest światopoglądowo neutralny, ponieważ jego zarządcy zakładają, że jakaś doktryna stojąca u jego podstaw jest lepsza niż inna. Ten argument można spróbować obalić w następujący sposób. A czy nie można sobie wyobrazić państwa, w którym jest wielość systemów prawnych? Jest na przykład państwo ultraminimalne przedstawione w książce Anarchia, państwo i utopia Roberta Nozicka, w którym to nawet policja jest prywatna. W takim układzie możemy sobie wyobrazić konkurujące ze sobą różne systemy polityczno-prawne. Ale czy mimo wszystko taki organizm państwowy będzie neutralny światopoglądowy.

Państwo, jak możemy dostrzec, jest również mniej lub bardziej rozbudowane. Może ono raczyć nas przywilejami związków zawodowych, państwowymi przedsiębiorstwami, wielością urzędów. Teoretycznie, co jest mniej prawdopodobne, może być złożone praktycznie z armii, policji, sądów i ograniczonej administracji. Co widzimy tutaj? Mamy do czynienia z różnymi strukturami państwa. Na czym się one opierają? Otóż za konstrukcją państwa też stoi jakiś pogląd. To, że mamy państwową szkołę wynika z tego, że ktoś kiedyś tam uznał, że nie może być analfabetów. To wynikało z jakiegoś głębszego światopoglądu, że państwo nie jest tylko od tego, żeby chronić granice, zapewniać egzekucję prawa i dbać o infrastrukturę drogową, ale również od innych czynności takich jak wyżej wymieniona państwowa szkoła. Sama struktura państwa wynika bowiem z jakiś ideologicznych podstaw. Państwo przez to, że w ogóle istnieje, nie może być neutralne światopoglądowe. Po pierwsze tworzy prawo i egzekwuje, zatem musi stawiać jakieś idee ponad innymi, a to już nie jest neutralność. Druga sprawa i ważniejsza. Nawet tak ograniczone państwo jak w założeniach Nozicka nie jest światopoglądowo neutralne. A dlaczego? Przecież to mimo wszystko to pewien byt państwowy. Dochodzimy tutaj do wniosku, że neutralna światopoglądowo byłaby dopiero anarchia.

Lewica bardzo upodobała sobie tworzenie ideologicznych bubli. Demokracja i socjalizm pośrednio zeń wynikający to jedne z nich; to utopijne projekty bez szans na realizację. Podobnie jest zresztą w omawianym przypadku. Państwo neutralne światopoglądowo, jak widać na powyższych przykładach, nie istnieje i nie ma prawa istnieć. To tylko zbitka słowna, jaka ma maskować prawdziwy cel lewicy. A tym jest państwowy ateizm taki jak we Francji, byłym ZSRR czy Korei Północnej. Tym ludziom bowiem nie chodzi o nic innego, a prawdziwy cel należy ukryć pod inną nazwą. Nigdy bowiem nie zaprzestaną walki z transcendencją.

4 komentarze

avatar użytkownika Tymczasowy

1. Jak napisze swoje

to Twoje przeczytam do konca. Poczatek i srodek zapowiadaja przyjemnosc intelektualna. A bez czytania, jak to robia fachowcy (my tylko piszemy, nie czytamy)rozsmiesza mnie widok Krakowa pozbawionego symboli religijnych. Taki Wawel, na ten przyklad. toc to zakala! A parlamenty roznych panstw? A uniwersytety1 A co z tablicami poleglych na wojnach absolwentow, jak np. na University of Toronto, gdzie zanotowano kazd jedno nazwisko?A co zrobic z cmentarzami, ktores
avatar użytkownika kontrrewolucjonista

2. Neutralność światopoglądowa

Dobrze, że Pan o tym pisze. Trzeba na każdym kroku walczyć z tym ideologicznym wytrychem, na który nabierają się nawet katolicy. Na wykazanie nonsensu tej idei warto jeszcze dodać i ten argument, że neutralność światopoglądowa państwa sama opiera się na idei pierwotnej, że prawdy obiektywnej nie można poznać (skrajny agnostycyzm) i wobec tego nie można nikomu narzucać poglądów, które nie mają gwarancji prawdziwości. Czyli, żeby wprowadzić neutralność światopoglądową trzeba by narzucić wszystkim ideę pierwotną - czyli zaprzeczyć podstawowej zasadzie neutralności światopoglądowej. Ta idea jest sama w sobie sprzeczna. Pozdrawiam
avatar użytkownika kontrrewolucjonista

3. Kirker

Red. Paweł Paliwoda zwrócił też kiedyś uwagę na ciekawą konsekwencję neutralności światopoglądowej. Jej przyjęcie podważałoby sam fundament sądownictwa, które opiera się na ustalaniu prawdy obiektywnej. Skoro zgodnie z zasadą neutralności światopoglądowej prawdy obiektywnej w ogóle nie można ustalić, to jak sądy w ogóle mogą orzekać o czymkolwiek. Jest przecież tylko subiektywna prawda jednej i drugiej strony, które należy traktować równoważnie, czyli nie można przesądzać o racji w jakimkolwiek sporze. Neutralność światopoglądowa rodzi tyle nonsensów logicznych, że aż dziw że nikt jej publicznie do tej pory nie wyśmiał.
avatar użytkownika Kirker

4. Kontrrewolucjonisto

akurat ci, którzy z reguły wyśmiewają lewicowe absurdy, to tzw. neutralność światopoglądową państwa popierają albo popierali. Na przykład Janusz Korwin-Mikke, który wyczytał o tym micie zapewne u Bastiata. Więcej, w Prawicowej koncepcji państwa Cukiernika ten dziwaczny postulat jest wyniesiony do jednego z pryncypiów. pozdrawiam
Kirker prawicowy ekstremista