Narodowcy, dokąd maszerujecie?
Od tygodnia w mediach słychać płacze i lamenty Gazetki Wyborczej. Rozpacza ona nad wydarzeniami z przed tygodnia, w których legalny marsz organizacji narodowych z całej Polski, przeszedł ulicami Warszawy. Data 11 listopada sprzyja organizacji tego typu "uroczystości", więc temu że narodowcy chcieli sie pokazać, nie ma się co dziwić. Poza tym nie był to pierwszy marsz organizowany przez organizacje radykalnie narodowe w dniu rocznicy odzyskania niepodległości. Z tego co pamiętam odbywał się on w ubiegłym roku i chyba dwa lata temu, co było wcześniej, nie pamiętam. Należy w tym miejscu podkreślić, że marsz ten przeważnie przebiega podobnie, narodowcy w asyście policji, od kiedy marsz jest legalny, idą ulicami stolicy pod pomnik Romana Dmowskiego i składają tam wieńce.
Ten marsz co roku ma wydźwięk dwojaki.
Po pierwsze jest drzazgą w oku środowiska Gazety Wyborczej, która nie może zdzierżyć wszystkiego co narodowe. Dlatego, prawie przez cały tydzień, raczeni byliśmy przez sztandarowy produkt Agory licznymi publikacjami, co "środowisko" myśli o tym marszu. Dostało się wszystkim. Począwszy od prezydent miasta stołecznego Warszawy za zezwolenie na marsz. Przez policję która zamiast bronić lewaków atakujących maszerujące szeregi NOPu, ONRu itp. ośmieliła się antyfaszystów aresztować. Oczywiście dostało się też samym narodowcom - jak oni śmieli wyjść na ulicę.
Z tego co wiem, Polska jest mimo wszystko demokratycznym państwem prawa. Skoro tak to każdy ma prawo demonstrować, zarówno prawica jak i lewica. czego najlepszym pszykładem niech będą chociażby kolorowe coroczne parady, wobec których stosunek Gazety Wyborczej jest zgoła inny. Więc jeśli decyzje prawne były pozytywne to gazetce nic do tego. Jeśli na marszu były wznoszone okrzyki łamiące polskie prawo, to było tam tyle policji, że wyłapanie i postawienie przed sądem osób odpowiedzialnych za łamanie prawa nie powinno stanowić kłopotu. Dlatego życzę środowisku Gazetki spokojnie popatrzeć w przyszłość i przyzwyczajć się do świadomości, że żyjemy w takim państwie w którym manifestować mogą zarówno zwolennicy linii Gazety jak i jej gorący przeciwnicy. A najlepszym przykładem niech tu będą wydarzenia z Krakowa, związane z nadawaniem tytułu doktora honoris causa Panu A.M.
Drugą sprawą jest odbiór środowiska narodowego przez społeczeństwo. Jestem przekonany, że każde państwo, zapewne ma i powinno mieć wśród swoich obywateli grupy wyznające idee narodowe. Jeżeli są one zgodne z przepisami prawa i nikogo nie krzywdzą, to mogą nawet mieć własne mundury. Czemu nie? Niestety żadna z organizacji narodowych w naszym kraju nie potrafi zerwać ze swoim dotychczasowym wizerunkiem. Czego najlepszym dowodem był tegoroczny marsz.
Narodowcy jeśli chcą być traktowani poważnie, jeśli chcą zmienić swój wizerunek, muszą zrezygnować z dotychczasowych praktyk. Powiem szczerze, i jest to stanowisko nie tylko moje ale i wielu moich znajomych z którymi rozmawiałem, sama idea takiego marszu nie budzi żadnych negatywnych koneksji. Jednak nie przyciąga normalnych obywateli. Dlaczego? Bo z góry wiadomo czego się spodziewać. Marsz nastawiony jest na konfrontację. Zjeżdżają się z całej Polski narodowcy, aby gdzieś w uliczkach Warszawy skonfrontować się z tak zwanymi antyfaszystami. Tymi samymi antyfaszystami, których poglądy i ideały odpowiadają za Katyń czy wielki głód na Ukrainie.
Obóz narodowy powinien natychmiast, nie jutro, nie pojutrze ale od zaraz zerwać ze swoim wizerunkiem ugrupowań zebranych w celu konfrontacji i wykrzyczenia głupich haseł. Haseł i gestów których w świadomości narodu polskiego doświadczonego II wojną światową być nie powinno i proszę mnie tu zaraz nie zwodzić faktami, co się w Polsce działo przed wojną. Czasy się zmieniają, historia doświadcza narody i trzeba umieć się do tego dostosować. Wiele osób nieprzychylnie patrzy na "saluty rzymskie" czy idiotyczne hasła rodem z narodowego socjalizmu. Nie tędy droga. Jeśli narodowcy chcą zmieniać swój wizerunek w społeczeństwie i wyjść z zaścianka muszą zacząć się zmieniać.
Formuła marszu musi ulec zmianie. Jeśli nie, zainteresowanie nim nadal będzie znikome. A wystarczy schować te czarne ubrania i flagi do szafy. Ubrać się mniej ponuro. Zdjąć z głowy kominiarki. Niech obóz narodowo radykalny wyjdzie na ulice całymi rodzinami, z żonami, dziećmi. Niech będzie poważnie ale radośnie. 11 listopada to święto Polski, więc cieszyć powinni się nim wszyscy. Zamiast tych straszących czarnych sztandarów, biało - czerwona flaga albo chorągiewka w rękku i idźmy nawet pod pomnik Dmowskiego. Bez wznoszenia jakiś idiotycznych haseł rodem nie z tej epoki. Bez zmian wizerunkowych i światopoglądowych, żadne "reklamy" nie przyciągną na tego typu marsz mieszkańców Warszawy nie związanych z żadną organizacją narodową.
Na marginesie dygresja do pana redaktora Seweryna Blumsztaja, który się mocno zagalopował w swoim pełnym ekspresji i uniesień artykule w dodatku stołecznym do Gazety Wyborczej.
Jest mi wstyd, że te dziewczęta i chłopcy byli tacy samotni w swoim sprzeciwie. Nie możemy zostawić tej sprawy naszym dzieciom.
W tym miejscu należało by się zastanowić nad tym jakie jednostki są przyciągane przez takie środowiska jak lewacka Antifa, RAF czy narodowe NOP czy ONR. System rekrutacji nastawiony jest na podobny profil człowieka. Przeważnie poszukiwani są ludzie młodzi - nastolatkowie, którzy poszukują poparcia w tłumie, gdzie mogą zaistnieć. Bez specjalnych predyspozycji i zdolności do tego aby funkcjonować w społeczeństwie jako jednostki. Nie mają oni wyrobionego światopoglądu i widzą przeważnie świat dwubiegunowo. Oczywiście tak z lewa jak i z prawa są jednostki, dla których tłum jest tylko tłem i które na jego plecach chcą się wybić. Ot taka polityczna manipulacja jak w każdej partii/organizacji. Jednak pierwszą linię walki wręcz zawsze stanowią "dzieci".
Jeśli ONR w przyszłym roku znowu ruszy 11 listopada na Krakowskie Przedmieście, już dziś zapraszam wszystkich warszawiaków na trasę tego marszu. Bez względu na to, co zrobią policja i władza, możemy faszystom wykrzyczeć naszą niechęć i pogardę. To będzie godny sposób uczczenia narodowego święta.
Chwileczkę, panie redaktorze kto tu kogo nawołuje do nienawiści? Mało tego, Pan chce aby ludzie łamali prawa i występowali przeciwko państwu. Postawa iście rewolucyjna, czyżby czerwono rewolucyjna?
Proszę wybaczyć, że nie zamieściłem linku do całości publikacji Pana redaktora Blumsztajna, ale jest to tekst tak niskich lotów, że nawet nie wypada go pokazywać w całości.
Artykuł powstał dzięki rozmowie z K. za co serdeczne dzięki :)
- hatchet - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz