fatalne sondaże Platformy (heldbaum)
„Im lepiej tym gorzej” to jedno z takich powiedzeń, w których sensu zazwyczaj trudno się dopatrzyć, bo cóż niby miałoby to znaczyć? A jednak! Są takie sytuacje, kiedy te z pozoru bezsensowne powiedzonka nabierają głębokiego sensu – tak jest właśnie w tym przypadku.
Kiedy PO wygrywała wybory, wdawało się że lepiej już być nie może, rzeczywistość szybko zweryfikowała te podejrzenia. Okazało się że jednak może. Platforma szybowała konsekwentnie w górę we wszelkich sondażach. Politycy PO przez cały ten czas uważnie śledzili nastroje społeczne, badając bezwarunkowość miłości jaką społeczeństwo ich obdarzyło. Okazało się szybko, że bezwarunkowość ta jest zaiste spora, dokładnie odwrotnie proporcjonalna do skali niechęci do polityków PIS. Ludzie PO zakładali że wolno im więcej, ale sami pewnie nie spodziewali się że wolno im aż tak wiele. Na fali testowania granic mieliśmy kilkugodzinne ekspoze premiera, w którym co prawda nic nie powiedział, ale za to jak ładnie mówił! Mieliśmy bezprecedensowe w młodej historii IIIRP powołanie komisji ds służb specjalnych – kiedy zakwestionowano prawo wyboru swojego przedstawiciela w komisji największej partii opozycyjnej. Mamy Piterę szczycącą się dorszem i wiele innych zadziwiających zdarzeń. Granice nie zostały przekroczone, bezwarunkowa miłość do rządu jak była, tak jest bezwarunkowa.
Po drodze Platformie udało się wygrać kolejne wybory, aż dojechała do magicznej granicy dwóch lat rządów. Typowy dotychczas scenariusz przewidywał załamanie poparcia właśnie w tym momencie. Na nieszczęście dla PO okazało się, że pojawiły się dodatkowe powody, dla których słupki mogłyby polecieć na przysłowiowy „łeb” i nie mniej przysłowiową „szyję”: wybuchła kolejna afera. I to afera przez wielkie A! Afera pełną gębą, nie jakieś tam konflikty interesów Misiaka, nie jakaś tam nieudolność ministra sprawiedliwości któremu kluczowy świadek w ważnej sprawie wiesza się w więzieniu. Tu sprawa wydawała się poważna – szef klubu PO wraz z ministrem sportu ramię w ramię z szemranymi postaciami z hazardowego półświatka ustalają treść zapisów rządowego projektu ustawy. Co ciekawsze, wygląda na to że sam premier dowiadując się o sprawie miast wypalać korupcję gorącym żelazem, ostrzega winnych a odkrywcę spisku traktuje jak onegdaj traktowało się posłów przychodzących ze złymi wieściami.
Wydawałoby się że skutek – przynajmniej sondażowy - musi być jeden. Nic bardziej mylnego! Według wszystkich sondaży Platforma nic nie traci. Można by się zastanawiać czy przypadkiem wszystko w porządku z tymi sondażami – czy one przypadkiem nie stoją tam gdzie kiedyś... Ale nie! Sondaże jednocześnie wskazują, że społeczeństwo zdaje sobie sprawę że Platforma chce zamieść sprawę pod dywan. Najwyraźniej jednocześnie ludzie uznają, że naprawdę fajnie zamiatają.
I tu właśnie jest pies pogrzebany. Tak dobre sondaże działają na szkodę PO. Frontmeni Platformy tracą czujność. Rozzuchwaleni przez rewelacyjne badania niesiołowscy, karpiniucy i inni główni przedstawiciele jaśnie rządzącej nam partii przestają zauważać niuanse. W innym przypadku prawdopodobnie ten jeden sondaż o zamiataniu afery pod dywan, zapaliłby w głowach członków PO (nomen omen) czerwoną lampkę ostrzegawczą. Teraz nie zapalił. Skutkiem zepsutej lampki są nie tylko opowieści że nie ma afery, ale także konsekwencje tych opowieści – skład komisji śledczej, zakres i czas jej prac i w końcu wybór przewodniczącego i jego zastępców – ostatecznie zastępcy (nie wiedzieć czemu koalicjant uznał że to przegięcie żeby i on został wiceprzewodniczącym).
Zachowania ludzi PO w związku z aferą hazardową, a jeszcze bardziej w związku z komisją która miała tą aferę zbadać, to początek końca hegemonii Platformy na naszej scenie politycznej. Ludzi, sympatyków, nawet dziennikarzy można kiwać – jak się okazuje – naprawdę długo, ale nie można im pluć w twarz. To już jest lekka przesada.
http://heldbaum.salon24.pl/138644,fatalne-sondaze-platformy- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz